Tak samo stało się ze wszystkiemi innymi kartkami. Tłumaczyły wiele , ale zagadkowo. Została sama okładka a potem i ona spłonęła. Z wyjaśnień wynikało że muszę udać się za głosem wnętrza. Serce mi podpowiadało że muszę ich spotkać. Ale bardziej pragnęło żeby Choko się nie martwiła. Wróciłam i powiedziałam co zamierzam zrobić. Choko chciała mnie zatrzymać. Lecx jej się to nieudało. Czytałam jeszze dużo o magiznych miejscach. W końcu postanowiłam gdzie pójdę. Przez kilka godzin bez przerwy biegłam. Zatrzymałam się na odpoczynek. Upolowałam zajączka. Położyłam się pod występem skalnym. Spałam. Nad ranem obudziło mnie rżenie konia. Pashi tu był. Spokojnie czekał jak ja spałam.
- Jestes kochany - przytuliłam się do niego
- Ze mną panienka szybciej będzie podróżowała.
- Wiem - objęłam go
- Śniadanie i w drogę - koń odsunął się i pokazał czekającą na mnie dziczyznę.
Szybko zjadłam. Wskoczyłam mu na grzbiet. Mówiłam gdzie ma lecieć. Według mapy którą zabrałam Podziemna Świątynia powinna być za tymi głazami.
- Pashi ?
- Tak Valko ? - uśmiechnęłam się na te nadane mi oryginalne przezwisko
- Zostaniesz tu. Ja muszę tam iść sama. Będę cię w myślach informować o tym jak mi idzie.
Odeszłam wolnym krokiem. Okrążyłam głazy. Na środku była kamienna płta. Ołtarz ? Nie. Zbliżyłam się. Gdy byłam o krok od niej spadłam w dół. Obolała podniosłam się. Przed mną rozciągały się wielkie runiny świątyni :
Ruszyłam do drzwi. Lekko je rozsunęłam i weszłam. W środku był wielki ołtarz.
Co miała zrobić ?
- Przybyłam - powiedziałam odważnie.
- Przybyłaś Valeniko. Złóż zadowalającą nieśmiertelnych ofiarę to ujdziesz z życiem na spotkanie ich.
- Gdzie mogę szukać ? - moj głos poniósł się echem
- Z prawej strony otworzyła się wolna przestrzeń. Tam idź.
Poszłam. Był tam las , rzeka i polana. Wszystko obfite w zwierzyne. Lecz ofiara dla duchów to nie mięso one nie jedzą. Do głowy wpadł mi wspaniały pomysł. Zabrałam dzban ze swiątyni. Umyłam go. Z trudem napełniłam go zdobytym miodem. Potem pobiegłam na polanę i zebrałam trzy wielkie bukiety kwiatów. Ułożyłam je na ołtarzu. Pobiegłam jeszcze zrobić coś innego. Wzięłam drugi dzban. Napełniłam go bursztynami i grudkami złota z brzegu rzeki. Stanęłam przed ołtarzem i schyliłam głowę. Wszystko zawirowało. Teraz byłam w jakimś innym miejscu.
- Z kim chcesz rozmawiac ? - spytał głos
- Z Ojcem - pierwsze przyszło mi na myśl
We mgle zauważyłam postać wilka.
- Kochanie - powiedział
- Tato !
- Nie zbliżaj się bo znikne - ostrzegł
- Co mam robić ? - spytałam bezradnie
- Musisz przejść cała puszczę. Potem dotrzesz do Pałacu Wielkich. Tam się spotkamy - powiedział smutno ojciec - Idź
Ojciec zniknął. Mgła też. Przed mną była puszcza. Przerażająca puszcza:
Po kilunastu minutach byłam wycieńczona. Zobaczyłam strumień :
Chciałam pić lecz woda mogła być trująca. Napiłam się mimo woli. Zakręciło mi się w głowie.
...
Obudziłam się otoczona wilkami. Był tu ojciec i siostra.
- Wy żyjecie - wstała
- Nie - tata pokręcił smutno głową - To ty nie żyjesz.
- Co ?
- Trująca woda. Zmarłaś w drodze do Pałacu.
- I co teraz zrobię ?
- Zmarłaś. Będziesz tutaj żyła.
- Wiedziałam że udanie się do was to nie jest dobry pomysł - mruknęłam
- Chodź. Pokażemy ci zaświaty.
Przytuliłam mocno siostrę. Pokazali mi "raj". Potem udałam się z siostrą i tatą do naszej prywatnej jaskini. Tata gdzieś poszedł. Zostałam zsiostrą.
- Jak... było na ziemi ? - spytała
- Zaopiekowała się mną Choko i Katee.
- Kto ?
- Dwie wadery - siostry. Dołączyłyśmy do Watahy Wilczych Serc. Pewnie się o mnie martwią.
- Ale tu masz nas a oni to tylko jakies wilki.
- Przejdziemy się ?
- Tak.
Poszłyśmy nad wodospad. Byłyśmy tam do wieczora. Gdy wróciłyśmy w jaskini była ciemnoszara wilczyca.
- Malutka - powiedziała
- Ktoś ty ? - warknęłam
- Nie poznajesz mnie - utkwiła wzrok w ziemi
- Poznaję - powiedziałam urażona
- Cieszę się że jesteś.
- Daruj se te sztuszne powitania - syknęłam
- Ależ Valinio (jakie zdrobnieni!)
- Nie jesteś już moją matką - wyszczerzyłam zęby
- Valisiu (następne idiotyczne przezwisko!)
- Zostawiłaś nas ! Przez ciebie Jerika umarła ! Dlaczego nie żyjesz ?
- Bo ten demon mnie zabił. Proszę wysłuchaj mnie .
Niechętnie usiadłam
- Zostawiłam was aby was chronić. To był demon z którym moja matka wygrała walkę. On chciał ponowic walkę. Ja byłam za słaba na waszą obronę. Chciałam żeby zabił tylko mnie. Chciałam abyście dla mnie nicnie znaczyły wtedy napewno by was zostawił w spokoju. Ale zbyt bardzo was kochałam.
- To niby dlaczego zabił tylko Jeri ?
- Bo była słabsza. Gdy ciebie zranił wyczuł zapach zbliżających się wilków. Musiał cięporanić i skazać na bolesną śmierć.
- Ych.... - zrobiło mi się głupio
.... Kilka dni potem
W zaświatach bylo nudno. Po za tym nie mogłam tu zostać z kilku powodów. Pośpiesznie pobiegłam z siostrą do bram.
- Żegnaj. Pomszczę tego demona. Wrócę tu obiecuję.
Podbiegłam do bram. Basior zastąpił mi drogę:
- Gdzie się wybierasz duszyczko ? - spytał
- Do życia. Wiem że wiesz po co idę.
- Och naprawdę ? I tak tu trafisz jak ten demon cie zabije - zaśmiał się - Droga do tamtego świata jest niebezpieczna. Jeśli jej nie przejdziesz staniesz się demonem.
Mimo woli cofnęłam się. Niepewnie ruszyłam do bram. Przekroczyłam je.
"Droga pomiędzy światami. Każdy tym samym wejściem wchodzi lecz wychodzi innym " - zacytowałam w myślach.
Ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz