Po walce wyszłam z kryjówki. Wszystko było we krwi. Wokół leżały ciała psów i ludzi.
-Masakra.-szepnęłam
Powoli przeszłam pomiędzy trupami. Chciało mi się płakać nad losem kuzynów. To było straszne, nigdy nie widzialłam takiej rzezi. Swąd ciał i krwi przyprawiał o mdłości. Najlepiej by było gdyby szczeniaki tego nie widziały. pomyślałam. Nie mogłam się powstrzymać, zawyłam nad ciałami i losem pobrateńców. Na śniegu zobaczyłam krwawy ślad czegoś co było ciągnięte. Poszłam za nim. Zobaczyłam ciotke, ale nic nie wskazywało na to, że odniosła jakiekolwiek obrażenia. Podeszłam do niej.
-Co się stało? Co to za ślad?- dopytywałam
-Byłam ranna, ale zostałam uleczona.
-Aha.-poszłam dalej.
Podłe istoty myślałam. Szłam dalej i szukałam kolejnych rannych. Zamiast tefo spotkałam dwa owczarki. Były mi obojętne. Lekko zerknęłam i ruszyłam dalej. Westhnęłam. Wyciągnęłam medalik dzięki któremu spotkałam się z ojcem.
-Tato. Bardzo mi ciebie brakuje.
-Mi cebie też. Ale musisz zostać na ziemi. Świat cę potrzebuje. Każdy żyje bo ma swoją własną misje.-rzekł
-Ale... Jaką ja mam misje? Powiedz mi, proszę.
-Dowiesz się jak dorośniesz i będziesz gotowa. Muszę wracać. Do zobaczenia Ritto.-odwrucił się
-Zaczekaj!-złapałam go za łape
-Tak?
-A jest jakieś inne wyjście, niż śmierć, na to aby nasza rodzina znów była razem?-miałam wielką nadzieje, że odpowiedźią będziw tak.
-Tak, ale to zbyt niebezpieczne. Nie możesz tego zrobić.-powiedział
-Aha. Ale ja musze wiedzieć.-uparłam się
-Nie możesz wiedzieć, a teraz już musze iść.-znikną
Zza drzewa wyszła Iris.
-Kto to był?
-A co ty mnie szpiegujesz?! To był mój ojciec.
~~~~~~~~
Iris?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz