Wstałam rano i jak zwykle szykowałam się na śniadanie. Poszłam do mojego
"pokoju", gdzie leżało moje śniadanie. Była to wyśmienita sarna, ale
jakoś straciłam apetyt. Bez apetytu nie będę jeść, więc postanowiłam
wyruszyć na poszukiwanie ziół itp. do eliksirów. Na kamiennym stoliczku
leżała torba, wzięłam ją i włożyłam tam większy kawał sarny oraz trochę
wody, w specjalnym pojemniku. Z jaskini wyszłam po paru minutach, ale
znów do niej wróciłam po książki. Szczerze mówiąc nie wiem po co one mi
były, ale jednak coś mnie ciągnęło do wzięcia ich. W torbie zostało dużo
miejsca, więc spokojnie zmieściły by mi się zioła. Więc w końcu wyszłam
z jaskini. Na początek mojej wyprawy postanowiłam wybrać się na jakąś
polanę. Po drodze jak zwykle musiało mnie coś rozproszyć, a to jakiś
ptak, a jeszcze gorzej dziwne drzewa. Po paru długich godzinach dotarłam
na polanę. Śnieg wszystko zakrył, ale znalazłam pod nim z cztery zioła
oraz dwa kwiaty do różnych eliksirów. Zazwyczaj to one były podstawą,
ale nie byłam jeszcze gotowa na różne eliksiry. Byłam dopiero na
szkoleniu, więc nie wiele jeszcze wykonałam takich specjalnych czarów a
ni rytuałów, ale zaczynałam powoli zbierać zapasy na przyszłość. Moją
dalszą drogą był las, ale nie trafiłam do tego samego gdzie spotkałam
Rikiego (basior ze wcześniejszego opowiadania). Ten teren był mi dotąd
nie znany, ale od razu zorientowałam się że nikt tu mile nie powita.
Zaczęłam biec w tą samą stronę co tu przybyłam, ale moją uwagę zwrócił
młody wilk, który już leżał prawie martwy. Mam dobre serce i nie
chciałam go tak po prostu zostawić na zimnie że by umarł w samotności.
Podeszłam do niego. Ten otwarł lekko jedno oko. Widać że nie miał sił
nawet otworzyć oczu. Wyciągnęłam więc z torby mały kawałek sarny i
podałam mu go. Nie wiedziałam jak miał go pogryźć więc wzięłam pojemnik z
wody oraz dwa kamienie. Z pojemnika wylałam wody na ziemię, a kamykami
"roztrzaskałam" kawałek sarny, i zrobiłam z niego "papkę". Podałam ją
wilkowi. Powiedziałam do niego że zaraz wrócę, nie wiedziałam czy mnie
zrozumiał, ale pobiegłam poszukać jakiegoś kwiatu aby wilk poczuł się
godny, że dostał przynajmniej najmniejszego kwiatka i że ja go
zapamiętam na zawszę. Pobiegłam więc w głębie lasu. Tam jakimś nie
znajomym mi dotąd zjawiska nie było śniegu tylko promienie słoneczne
oświecały kwiat. Nie wahając się podbiegłam tam i zerwałam go. Nie
wiedziałam co mnie jeszcze czeka. Kwiat był cały czarny, miał jedynie
białe plamy przypominające wilcze czaszki, a jego łodyga była łysa i
ciemno zielona. Gdy już trzymałam roślinę w pyszczku zorientowałam się,
że jest to kwiat potrzebny do rytuału spotkania z duchami. Nie
wiedziałam co zrobić, ale było już za późno schowałam go do torby i
przybiegłam do wilka. Który miał więcej sił niż wcześniej, ale i tak
nie nadawał się do przebycia najkrótszej trasy. Postanowiłam zostać przy
nim całą noc.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz