Dedsto pobiegł. Muszę se sama poradzić. Poszłam. Moja siostra stała zła w jaskini.
- Duma urażona ?
- Nie twoja sprawa -warknęła w odpowiedzi
No cóż pewnie musiała się zniżyć do przyznania komuś racji. A tak wo gule to cud że jeszcze nas nie wyrzucili. Nagle coś na mnie skoczyło. leżałam na ziemi. A na mnie Valenika.
- Kochana, gdzie byłaś?
- Szukałam jakiś szczeniąt do zabawy.
- I znalazłaś ?
- Nie... pewnie poszły się bawić na dworze. Idziemy ? - zrobiła słodką minkę
- Tak.
Wyszłyśmy. Przez chwilę patrzyłam na zostawiane ślady. Potem przypomniałam sobie słowa Desto : " Muszę pomóc Elizabeth w odnalezieniu Klejnotu Życia". Klejnotu Życia ? Chyba kidyś słyszałam o takim czymś. Coś do wskrzeszenia czy podobne, ale po co Elizabeth to coś to niewiem. No tak dopiero dołączyłam a wataha jest chyba młoda, a tyle już mnie ominęło.
- Możemy iść na staw ?
- Tak ... - zamyślona mruknęłam
gdy tam dotarłyśmy Va rzuciła się na lód. Szybko jedna się zniechęciła. Gdy zrobiła naskok przy brzegu lód się zapadł. I teraz była cała mokra. Wyszła na brzeg.
- Mogę mieć towarzysz ? - spytała
- Chcesz ?
- Tak.
- Dobrze, gdy się wysuszysz pójdziemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz