W czasie kiedy ja zachwyciałam się pięknem i orginalnością świątyni, Versus przypatrywał się tytanom podążającym do Świątyni. Wreście nastała noc... Jednak to nie była jedna ze zwykłych nocy, a pełnia ksieżyca...
- Jest Pełnia to zły znak... - Szepną Vs
- Czemu ??? co się stanie ???
- Będą składać ofiare... Musimy się pospieszyć zanim księżyc nie bedzie całkowicie w pełni...
- Jaka ofiare ??? Gdzie ??? Po co ???
- Zawsze w pełnie wpładają ofiare swoim bogom w świątyni... Że też musiałaś się takórat teraz tu wybrac...
- Ja tylko pragne uratować Qeen... A co jeśli ją złorzą jako ofiare ???
- Nie wiem... Chodz to sie przekonamy kim jest ofiara...
Versus pociągną mnie za sobą i... skoczył. Rozpostarł skrzydła i znów lecielismy... Po dostc długim locie wyladowaliśmy na dachu Świątyni... Trudno było utrzymać się na stromym i pochyłym dachu... Vs powoli zblirzył sie do krawędzi przydu Świątyni i ostroznie wszedł na jedni z ,,Oken" (co prawda to są take otwory w ścianie...) Zrobiłam to samo... Kiedy oboje byliśmy już na ,,Oknie" spojżałam w strone ołtarza... Na kamiennym stole lezła mały szczeniak...
- Musimo ucalić tego szczeniaka, nie moze przecież zginać... - Powiedziałam cicho do Versus'a
- Chcesz rozpetac gniew ich bogów ???
- Nie... A kim sa ci bogowie ???
- Zobaczysz niedługo... Skoro ci tak na tym zależy to uratujemy tego szczeniaka...
- A jak chcesz go uratować ???
- Tym już się nie przejmuj zrobie to sam...
- A ja ???
- A umiesz latac ???
- Tak, umiem Lewitować
- Nie było tego wczesniej powiedziec... Totarlibyśmy tu owiele wcześniej i łatwiej...
- Nie pytałeś więc nie mówiłam...
- Ech... Ty tu zostaniesz ja uratuje szczeniaka... Dobra ???
- Dobra, dobra...
Dalej czekaliśmy w ciszy i skupieniu... Versus był gotowy w każdej chwili skoczyć i leciec... Ja nie zabardzo umiem lawitowac ale to szczegół... Po długim oczekiwaniu chyba nadeszedła ta chwila... Swiatło księżyca przez mały otwór w dachu podło na ołtarz ze szczenaikem... Za ołtarzem zaczeło coś się ruszac... Nagle ze światła wyłoniło sie cztery postaci...
- To ta chwila... - szepna cicho Vs i skoczył...
Zaniepokaiła sie i spojrzała za nim... Kiedy był nisko nad ziemią, rozpostarł skrzydła i zacza szybko lecieć w strone ołtarza... Ludzkie postaci spokojnie zwróciły na niego uwage... To chyba bili ci bogowie tytanów... On przecież mógł zginac... Versus szybko wyladowłą na ołtarzu i chwycił szczeniaka. Kiedy miał już leciec z powrotem... Bogowie otoczyli go... Przeraział sie... Musze przecież mu pomóc...
Ciag Dalszy Nastapi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz