Weszłam do jakiegoś pustego pnia, który był przewrócony. Później tata zaczarował je, później powiedziałam:
- Po co zaczarowałeś to drzewo?
- Żebyś była bezpieczna.
Szeptałam do Owena:
- O co chodzi?
- Nie wiem.
Po chwili słyszałam wycie i różne piski. Kiedy popatrzyłam z poza pnia, zobaczyłam dużo ognia i krwi. Myślałam, że się spali cały las, ale ogień się nie rozpowszechniał. Nagle Owen do mnie krzyknął:
- Co się stało?
- Ze mną? Nic.
- Strasznie święcą ci oczy, te twoje jakby, bransoletki na łapach, końcówka ogona, końcówki uszek i twoje "włosy".
- Nie wiem co się dzieje! Pomóż mi!
- Kelly co się dzieje?- usłyszałam głos taty.
- Nic.
Widziałam przez dziurkę walkę taty i dziadka. Nagle pojawiła się jakaś czerwona dziura, z której wychodziły smoko-wilki, a to co mi się świeciło, zaczęło jeszcze bardziej. Widziałam, że tata zaczyna przegrywać, z jednego oka popłynęła łza. Kiedy przestało się palić wybiegłam do taty krzycząc:
- Tato! Tato! Nie płacz musisz być twardy!
- Kelly, nawet najtwardszy basior płacze. Wiem, że to przykry widok, widzieć tatę w takim stanie. Wszystko będzie dobrze. Ale ma do ciebie pytanie, od kiedy tak świecisz?
- Odkąd zaczęły się zbliżać te smoko-wilki.
- Chodź już do domu, do watahy.
- Dobrze tatusiu.
Poszłam z tatą do naszej groty, poszłam spać. W środku nocy, przestałam się świecić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz