Myślałam o tym co mi powiedziała Casydy. Ten sen dręczył mnie już trzeci dzień. Właściwie to nie był sen tylko koszmar. Casy mówiła coś o duchach. Postanowiłam się udać do Watahy Duchów. Starodawnej Watahy z szamanem, który ma ponad 100 lat (nie to, że nie szanuję Casy, ale potrzebuję bardziej doświadczonego szamana).
-Dzień dobry, szukam szamana wiesz gdzie jest ? - Zapytałam napotkaną wilczycę.
-Właśnie przed nim stoisz - uśmiechnęła się. - Coś cię dręczy ?
-Tak, koszmar z myśliwym.
-Ostatnio coś się wydarzyło ?
-Tak zginęła moja siostrzenica Ritta.
-To wiele wyjaśnia, ale też wiele maskuje. Może pójdziemy do mnie.
-Dobrze.
Doszłyśmy.
-Teraz opowiedz swoje sny.
Opowiedziałam jej sny.
-Aha. Mam dla ciebie złą wiadomość.
-Jaką ?
-Musisz strzec się ujadania psów jeśli usłyszysz ujadanie psów uciekaj razem ze swoją siostrą i watahą.
-Dobrze, a jeśli mnie zdążę uciec to będę miała szanse na pokonanie człowieka ?
-Tak, ale uważaj może ucierpieć twoje potomstwo. Uważaj.
-Dziękuję. Dobranoc.
Wróciłam do domu. Błam się, ale byłam zmęczona i zasnęłam.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz