Szybko wybiegłam przez bramę. Znalazłam się w dziwnym pomieszczeniu. Nie
było tu sufitu. Za to przed mną było osiem drzwi. I jeszcze jedne.
Odwróciłam się. Brama zniknęła. Gdy znów spojrzałam na drzwi było tam
dziewięć wilków. Na środku stała lamparcia wilczyca. Wyglądała tak:
Podeszła do mnie i powiedziała:
- Jest siedem wymiarów. Każdego pilnuje mój syn. Do jakiego wymiaru chcesz powrócić ?
- Lindiola. - rzuciłam nazwę mej ojczystej krainy
- Dobrze. To są tamte drzwi - wskazała jedne z ośmiu metalowych.
Chwilę się zawahałam.
- A te drewniane ? - pokazałam dziewiąte drzwi
- Ziemia. Ojczyzna ludzi. Niebezpieczne kraje, dużo myśliwych. Masz tam pewną śmierć.
- Aha.
Udałam się do moich drzwi. Jeden z pozostałej siódemki wilków stał przed nimi.
- Chcę przejść - powiedziałam
Basior spojrzał na mnie. Był bardzo dziwny. Taki tajemniczy :
- Niepełnoletnim wstęp zabroniony - powiedział mi w myślach
- Naprawdę ? To może pójdziesz ze mną ?
- Wiedz że nie chcę wracać do tej ziemi, lecz jestem twoim przewodnikiem.
- Czemu ? Co się takiego tam stało ?
- Ech... - powiedział a wadera - jego matka skinęła głową.
- Mów - ponagliłam go
- Gdy mieliśmy się urodzić rozpętała się burza żywiołów. Pioruny,
woda i ogień uderzyły w teleporty.Ja urodziłem się przed ostatni i
wylądowałem tu. Hiloa zmarła, znaczy moja matka. My też. Że chcieliśmy
ją odszukać, a ona była pomiędzy światami bogowie ustanowili nas
strażnikami i przewodnikami. Gdy jeden odejdzie z jakimś wilkiem, umiera
w tamtym wymiarze i znów tu jest.
- Aha... chodźmy może ?
- Dobrze.
Przekroczyliśmy stalowe drzwi. Znaleźliśmy się w takim miejscu :
- Witaj w Swampes, miejscu pomiędzy dwoma światami - powiedział basior.
- Kto tu mieszka ?
- Swimpowie, dziwny typ ludzki. Istoty bardzo silne. Trzeba być czujnym. Nic nam nie zrobią jeśli my im nic nie zrobimy.
"Swimpowie" jaka nazwa - zaśmiałam się w myślach
- Przestań ! Musimy iść bo pomyślą że coś knujemy. A ze Swimpami to był żart, tu mieszkają elfy ale wrogie.
Poszliśmy. Na razie było dobrze. Okazało się że Elfy Wrogie to
wysokie, zielonkawe i bardzo ruchliwe istoty. Ciągle używali magi.
- Jak masz na imię ? - spytałam go w pewnej chwili
- Jonecon. Ty jesteś Valeniaka, mogę mówić ci Va ?
- Jasne.
Gdy ominęliśmy "domki" byliśmy w lesie. Usłyszałam pisk.
- Co to ?
Rzuciłam się w krzaki. Wyszłam z małym pieskiem :
- Dick ! Co ty tu robisz ? - spytał go Jonecon
- Ja... uciekłem... wtedy jak nas prowadziłeś...
- On nie może tu zostać. Bierzemy go ze sobą - powiedziałam
- Ale go nie przyjmą do twojej watahy. Jedynie... to ja go mogę wziąć.
- Dzięki będzie bezpieczny.
- Tak. Młody strażnik Wrót do Ziemi.
Szliśmy. Mały Dick jechał raz na moim grzbiecie raz na Jonecona.
- Joneco. - próbowałam zwrócić uwagę basiora - Jon. Jonecon !
- Co ?
- Mogę mówić do ciebie Jon, Joneco lub tego typu
- Nie - powiedział chłodno.
Przeszliśmy las, potem bagna. Wreszcie była brama. Brama do Lindioli. Przeszliśmy ją w trójkę.
----Lindiola----
Kilka dni drogi i jesteśmy już w watasze. Było łatwo. No może nie
aż tak. Raz się zdarzyło że zamiast my gonić stado bawołów one goniły
nas, no i wtedy kiedy utknęłam na ruchomych piaskach , i wtedy gdy
wchodząc na górę poślizgnęłam się i bym se głowę rozbiła...
Ale teraz staliśmy przed terenami watahy.
- Żegnaj Va - powiedział Jonecon
- Nie!
Basior zaczął biec. Ja za nim. Stanął na skarpie. Zagrodziłam mu drogę.
- Valeniko - powiedział spokojnie
- Nie dam ci się zabić - darłam się
- Ale ja tam muszę wrócić - Jonecon uśmiechnął się miną straszego brata
- Masz tylko 2 lata więcej od mnie i nie rób takiej miny !
- JMuszę tam wrócić, a po za tym jestem straszy i nie pyskuj do mnie !
- No i co z tego ? Jesteś tylko dwa lata straszy. Nie możesz zginąć !
- Valko...
Cofnął się. Przytulił mnie. A potem niespodziewanie odepchnął na bok.
- Jesteś okropny !- krzyknęłam i podbiegłam do krawędzi
Rzucił się. Spadał. Gdy tylko dotknął ziemi znikł.
- I tak mnie zostawił !
Dopiero sobie przypomniałem że miał na grzbiecie Dicka. Wróciłam
trochę smutna do watahy. Czekała na mnie Choko i najpierw się zezłościła
a potem gadała ciągle: "jak tyś urosłaś"... moje życie w watasze znów
się rozpoczęło. Przybyły nowe wilki. Chyba nikt nie zauważył że wróciłam
więc jak gdyby nic położyłam się w kącie jaskini. Zresztą nie było mnie
tylko trochę ponad tydzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz