niedziela, 31 marca 2013

Od Bloodspill Cd. Od Katee

-No pewnie, że tak.-powiedziałam.-A ty swojej nie lubisz czasem po wkurzać?
Nie czekałam na odpowiedź. Od razu poszłam dalej. Katee poszła za mną. Ja udałam się nad wodospad.
-A więc Katee, co powiesz na...-zastanowiłam się chwilę.-Mały test?
-Jaki test?-zapytała się.
-A taki jeden. Bo wiesz, wydajesz się być jedyną osobą, która jest w porządku. Poza moja siostrą, ale ona się nie liczy.-to mówiąc wepchnęłam ją pod wodospad.
Katee bardzo szybko się wynurzyła i zawołała:
-Co to miało być?!
-Nic takiego. Wiesz, life is brutal. Mam wrażenie, że to będzie początek wielkiej przyjaźni, która skończy się najpóźniej po tygodniu, ale miejmy nadzieję, ze nie bo kończą mi się wyzwiska dla mojej siostry.

Katee?

Od Boorei'a CD Od Katee

-Pewnie, możemy się przejść - powiedziałem z uśmiechem. Nigdy się do nikogo nie uśmiechałem ale ona jakoś na mnie działała.
-To gdzie idziemy ? - Zapytała.
-A może nad Wodospad ?
-Okej
Przeszliśmy kawałek po chwili wpadłem na pomysł.
-Może pójdziemy po wkurzać kogoś. Co ty na to ?

Katee ?

Od Katee

Dziś wróciła Va. Może i urosła ale nie miałam zamiaru jej tego mówić. Powinno ją zadowolić moje powitanie. Wyszłam na dwór. Wiał zimny wiatr. Poszłam nad strumień. W drodze spotkałam Choko i rzuciłam jej kilka niezbyt miłych uwag. Woda była zmarznięta. Stałam nad nią chwilę aż pojawił się wilk. Był szaro czarny. To był Boorei.
- Cześć - powiedziałam nadzwyczajnie miło
- Cześć - odpowiedział
- Przejdziemy się ? - spytałam go niewiadomo skąd


Boorei ?

środa, 27 marca 2013

Od Valeniki - Ciąg dalszy...

Szybko wybiegłam przez bramę. Znalazłam się w dziwnym pomieszczeniu. Nie było tu sufitu. Za to przed mną było osiem drzwi. I jeszcze jedne. Odwróciłam się. Brama zniknęła. Gdy znów spojrzałam na drzwi było tam dziewięć wilków. Na środku stała lamparcia wilczyca. Wyglądała tak:

Podeszła do mnie i powiedziała:
- Jest siedem wymiarów. Każdego pilnuje mój syn. Do jakiego wymiaru chcesz powrócić ?
- Lindiola. - rzuciłam nazwę mej ojczystej krainy
- Dobrze. To są tamte drzwi - wskazała jedne z ośmiu metalowych.
Chwilę się zawahałam.
- A te drewniane ? - pokazałam dziewiąte drzwi
- Ziemia. Ojczyzna ludzi. Niebezpieczne kraje, dużo myśliwych. Masz tam pewną śmierć.
- Aha.
Udałam się do moich drzwi. Jeden z pozostałej siódemki wilków stał przed nimi.
- Chcę przejść - powiedziałam
Basior spojrzał na mnie. Był bardzo dziwny. Taki tajemniczy :

- Niepełnoletnim wstęp zabroniony - powiedział mi w myślach
- Naprawdę ? To może pójdziesz ze mną ?
- Wiedz że nie chcę wracać do tej ziemi, lecz jestem twoim przewodnikiem.
- Czemu ? Co się takiego tam stało ?
- Ech... - powiedział a wadera - jego matka skinęła głową.
- Mów - ponagliłam go
- Gdy mieliśmy się urodzić rozpętała się burza żywiołów. Pioruny, woda i ogień uderzyły w teleporty.Ja urodziłem się przed ostatni i wylądowałem tu. Hiloa zmarła, znaczy moja matka. My też. Że chcieliśmy ją odszukać, a ona była pomiędzy światami bogowie ustanowili nas strażnikami i przewodnikami. Gdy jeden odejdzie z jakimś wilkiem, umiera w tamtym wymiarze i znów tu jest.
- Aha... chodźmy może ?
- Dobrze.
Przekroczyliśmy stalowe drzwi. Znaleźliśmy się w takim miejscu :



- Witaj w Swampes, miejscu pomiędzy dwoma światami - powiedział basior.
- Kto tu mieszka ?
- Swimpowie, dziwny typ ludzki. Istoty bardzo silne. Trzeba być czujnym. Nic nam nie zrobią jeśli my im nic nie zrobimy.
"Swimpowie" jaka nazwa - zaśmiałam się w myślach
- Przestań ! Musimy iść bo pomyślą że coś knujemy. A ze Swimpami to był żart, tu mieszkają elfy ale wrogie.
Poszliśmy. Na razie było dobrze. Okazało się że Elfy Wrogie to wysokie, zielonkawe i bardzo ruchliwe istoty. Ciągle używali magi.
- Jak masz na imię ? - spytałam go w pewnej chwili
- Jonecon. Ty jesteś Valeniaka, mogę mówić ci Va ?
- Jasne.
Gdy ominęliśmy "domki" byliśmy w lesie. Usłyszałam pisk.
- Co to ?
Rzuciłam się w krzaki. Wyszłam z małym pieskiem :



- Dick ! Co ty tu robisz ? - spytał go Jonecon
- Ja... uciekłem... wtedy jak nas prowadziłeś...
- On nie może tu zostać. Bierzemy go ze sobą - powiedziałam
- Ale go nie przyjmą do twojej watahy. Jedynie... to ja go mogę wziąć.
- Dzięki będzie bezpieczny.
- Tak. Młody strażnik Wrót do Ziemi.
Szliśmy. Mały Dick jechał raz na moim grzbiecie raz na Jonecona.
- Joneco. - próbowałam zwrócić uwagę basiora - Jon. Jonecon !
- Co ?
- Mogę mówić do ciebie Jon, Joneco lub tego typu
- Nie - powiedział chłodno.
Przeszliśmy las, potem bagna. Wreszcie była brama. Brama do Lindioli. Przeszliśmy ją w trójkę.

----Lindiola----

Kilka dni drogi i jesteśmy już w watasze. Było łatwo. No może nie aż tak. Raz się zdarzyło że zamiast my gonić stado bawołów one goniły nas, no i wtedy kiedy utknęłam na ruchomych piaskach , i wtedy gdy wchodząc na górę poślizgnęłam się i bym se głowę rozbiła...
Ale teraz staliśmy przed terenami watahy.
- Żegnaj Va - powiedział Jonecon
- Nie!
Basior zaczął biec. Ja za nim. Stanął na skarpie. Zagrodziłam mu drogę.
- Valeniko - powiedział spokojnie
- Nie dam ci się zabić - darłam się
- Ale ja tam muszę wrócić - Jonecon uśmiechnął się miną straszego brata
- Masz tylko 2 lata więcej od mnie i nie rób takiej miny !
- JMuszę tam wrócić, a po za tym jestem straszy i nie pyskuj do mnie !
- No i co z tego ? Jesteś tylko dwa lata straszy. Nie możesz zginąć !
- Valko...
Cofnął się. Przytulił mnie. A potem niespodziewanie odepchnął na bok.
- Jesteś okropny !- krzyknęłam i podbiegłam do krawędzi
Rzucił się. Spadał. Gdy tylko dotknął ziemi znikł.
- I tak mnie zostawił !
Dopiero sobie przypomniałem że miał na grzbiecie Dicka. Wróciłam trochę smutna do watahy. Czekała na mnie Choko i najpierw się zezłościła a potem gadała ciągle: "jak tyś urosłaś"... moje życie w watasze znów się rozpoczęło. Przybyły nowe wilki. Chyba nikt nie zauważył że wróciłam więc jak gdyby nic położyłam się w kącie jaskini. Zresztą nie było mnie tylko trochę ponad tydzień.

wtorek, 26 marca 2013

Od Iris CD Od Ritty

-Nie nie szpieguję cię. - Odpowiedziałam i westchnęłam.-Ehh, masz szczęście że swojego znasz swojego ojca.
-O czym ty mówisz ? - Zapytała z niepewnością.
-No, bo mój ojciec mnie i mamę wywalił - powiedziałam smutna.
-Aha. I ty się tym przejmujesz ?
-Tak on zabronił spotykać się mi z moim bratem.
-To ty masz brata ?! - Zapytała zdziwiona.
-Tak, a mama myśli że zaginął, ale nie chcę o tym mówić. Słyszałam o tym, że chcesz być znów ze swoim tatą  jest takie wyjście. Chodź do biblioteki. Tam może coś znajdziemy.
Poszłyśmy do biblioteki i znalazłyśmy taką książkę: Zmarli, jak przywrócić ich do życia. Otworzyłyśmy ją. Przeczytałam na głos:
-Aby ożywić zmarłych jest tylko jeden sposób. Ten sposób to znalezienie Klejnotu Śmierci, który ożywia wilki, które są dla nas bardzo ważne. Klejnot Śmierci znajduje się w Świątyni Zagłady.
-No to co do Świątyni Zagłady ? - Powiedziałam po chwili.

~~~~~~~~
Ritta ?

poniedziałek, 25 marca 2013

Od Nissy- Donna

Szłam lasem zjadałam sobie wszystko co mogłam. Było tak pięknie, cieszyłam się, że Kelly (dawna członkini watahy) podarowała mi Owena. Ciekawiło mnie wszystko, ponieważ moja rasa to taka pospolita. Kelly jako wilk smok, była fajna, ale dosyć o niej. Kiedy byłam na leśnej polanie usłyszałam muzykę. Pobiegłam w jej stronę, grania, znalazłam oczywiście wilczycę, wydawała mi się bardzo fajna, a wyglądała tak:






Nagle mnie zobaczyła przestraszyłam się, ale ona podbiegła i zaczęła mówić:
- To ty jesteś Nissy, jesteś bardzo podobna w wizji moich rodziców.
- Ty kim jesteś, skąd znasz moje imię?
- Jestem Donna, znam twoje imię z wizji, nie lubię z resztą tych wizji.
- Wiesz coś o mnie?
- Tak.
- Opowiesz mi coś o sobie?
- Chętnie! Jestem więc wilkiem muzyki, nie lubię przesądów. Moce mam różne, a pochodzę z watahy terrorystów. Lubię zabawę, nowe kontakty, nie lubię walk... . Dalej nie opowiem tylko pokażę.
Wilczyca wypowiadała jakieś dziwne słowa, aż znalazłam się w dziwnym miejscu.
- To jest moja kryjówka, tutaj wyładowuję złość i inne. Ukrywam się tutaj przed rodzicami, chcą mnie zmusić do stanowiska wróżbitki, ale jestem jeszcze nastolatką. Nie na widzę ich...
Nagle wadera zaczęła w coś uderzać, zobaczyła, że zaczynam się bać.
- Przepraszam cię Nissy, ale ty nie masz takiego ojca jak ja.
- Nic się nie stało, rozumiem cię.
Próbowałam ją pocieszać i się do niej przytuliłam.
- Jutro już mnie nie będzie w tych okolicach...
- Gdzie idziesz?
- Do domu, prawdziwego domu.
- Wróć ze mną.
- Nie mogę, nie zaakceptują mnie.
- Akceptują, akceptują.
- Dobra uwierzę ci.
Wilczyca dalej coś wypowiedziała i znalazłam się z nią przed Kuu. Powiedziałam do niej:
- Kuu to jest Donna, chciała by się dołączyć, może?
- Może się dołączyć.
- Dziękuje.
Odbiegłam z Donną i przywitałam ją tak:
- Więc witaj w watasze Donna, będę cię traktowała jak starsza siostra.
Wieczorem położyłam się spać.

Od Ritty

Po walce wyszłam z kryjówki. Wszystko było we krwi. Wokół leżały ciała psów i ludzi.
-Masakra.-szepnęłam
Powoli przeszłam pomiędzy trupami. Chciało mi się płakać nad losem kuzynów. To było straszne, nigdy nie widzialłam takiej rzezi. Swąd ciał i krwi przyprawiał o mdłości. Najlepiej by było gdyby szczeniaki tego nie widziały. pomyślałam. Nie mogłam się powstrzymać, zawyłam nad ciałami i losem pobrateńców. Na śniegu zobaczyłam krwawy ślad czegoś co było ciągnięte. Poszłam za nim. Zobaczyłam ciotke, ale nic nie wskazywało na to, że odniosła jakiekolwiek obrażenia. Podeszłam do niej.
-Co się stało? Co to za ślad?- dopytywałam
-Byłam ranna, ale zostałam uleczona.
-Aha.-poszłam dalej.
Podłe istoty myślałam. Szłam dalej i szukałam kolejnych rannych. Zamiast tefo spotkałam dwa owczarki. Były mi obojętne. Lekko zerknęłam i ruszyłam dalej. Westhnęłam. Wyciągnęłam medalik dzięki któremu spotkałam się z ojcem.
-Tato. Bardzo mi ciebie brakuje.
-Mi cebie też. Ale musisz zostać na ziemi. Świat cę potrzebuje. Każdy żyje bo ma swoją własną misje.-rzekł
-Ale... Jaką  ja mam misje? Powiedz mi, proszę.
-Dowiesz się jak dorośniesz i będziesz gotowa. Muszę wracać. Do zobaczenia Ritto.-odwrucił się
-Zaczekaj!-złapałam go za łape
-Tak?
-A jest jakieś inne wyjście, niż śmierć, na to aby nasza rodzina znów była razem?-miałam wielką nadzieje, że odpowiedźią będziw tak.
-Tak, ale to zbyt niebezpieczne. Nie możesz tego zrobić.-powiedział
-Aha. Ale ja musze wiedzieć.-uparłam się
-Nie możesz wiedzieć, a teraz już musze iść.-znikną
Zza drzewa wyszła Iris.
-Kto to był?
-A co ty mnie szpiegujesz?! To był mój ojciec.
~~~~~~~~
Iris?

sobota, 23 marca 2013

Od Valeniki - CD opowiadania

Tak samo stało się ze wszystkiemi innymi kartkami. Tłumaczyły wiele , ale zagadkowo. Została sama okładka a potem i ona spłonęła. Z wyjaśnień wynikało że muszę udać się za głosem wnętrza. Serce mi podpowiadało że muszę ich spotkać. Ale bardziej pragnęło żeby Choko się nie martwiła. Wróciłam i powiedziałam co zamierzam zrobić. Choko chciała mnie zatrzymać. Lecx jej się to nieudało. Czytałam jeszze dużo o magiznych miejscach. W końcu postanowiłam gdzie pójdę. Przez kilka godzin bez przerwy biegłam. Zatrzymałam się na odpoczynek. Upolowałam zajączka. Położyłam się pod występem skalnym. Spałam. Nad ranem obudziło mnie rżenie konia. Pashi tu był. Spokojnie czekał jak ja spałam.
- Jestes kochany - przytuliłam się do niego
- Ze mną panienka szybciej będzie podróżowała.
- Wiem - objęłam go
- Śniadanie i w drogę - koń odsunął się i pokazał czekającą na mnie dziczyznę.
Szybko zjadłam. Wskoczyłam mu na grzbiet. Mówiłam gdzie ma lecieć. Według mapy którą zabrałam Podziemna Świątynia powinna być za tymi głazami.
- Pashi ?
- Tak Valko ? - uśmiechnęłam się na te nadane mi oryginalne przezwisko
- Zostaniesz tu. Ja muszę tam iść sama. Będę cię w myślach informować o tym jak mi idzie.
Odeszłam wolnym krokiem. Okrążyłam głazy. Na środku była kamienna płta. Ołtarz ? Nie. Zbliżyłam się. Gdy byłam o krok od niej spadłam w dół. Obolała podniosłam się. Przed mną rozciągały się wielkie runiny świątyni :

Ruszyłam do drzwi. Lekko je rozsunęłam i weszłam. W środku był wielki ołtarz.
Co miała zrobić ?
- Przybyłam - powiedziałam odważnie.
- Przybyłaś Valeniko. Złóż zadowalającą nieśmiertelnych ofiarę to ujdziesz z życiem na spotkanie ich.
- Gdzie mogę szukać ? - moj głos poniósł się echem
- Z prawej strony otworzyła się wolna przestrzeń. Tam idź.
Poszłam. Był tam las , rzeka i polana. Wszystko obfite w zwierzyne. Lecz ofiara dla duchów to nie mięso one nie jedzą. Do głowy wpadł mi wspaniały pomysł. Zabrałam dzban ze swiątyni. Umyłam go. Z trudem napełniłam go zdobytym miodem. Potem pobiegłam na polanę i zebrałam trzy wielkie bukiety kwiatów. Ułożyłam je na ołtarzu. Pobiegłam jeszcze zrobić coś innego. Wzięłam drugi dzban. Napełniłam go bursztynami i grudkami złota z brzegu rzeki. Stanęłam przed ołtarzem i schyliłam głowę. Wszystko zawirowało. Teraz byłam w jakimś innym miejscu.
- Z kim chcesz rozmawiac ? - spytał głos
- Z Ojcem - pierwsze przyszło mi na myśl
We mgle zauważyłam postać wilka.
- Kochanie - powiedział
- Tato !
- Nie zbliżaj się bo znikne - ostrzegł
- Co mam robić ? - spytałam bezradnie
- Musisz przejść cała puszczę. Potem dotrzesz do Pałacu Wielkich. Tam się spotkamy - powiedział smutno ojciec - Idź
Ojciec zniknął. Mgła też. Przed mną była puszcza. Przerażająca puszcza:

Po kilunastu minutach byłam wycieńczona. Zobaczyłam strumień :

Chciałam pić lecz woda mogła być trująca. Napiłam się mimo woli. Zakręciło mi się w głowie.
...
Obudziłam się otoczona wilkami. Był tu ojciec i siostra.
- Wy żyjecie - wstała
- Nie - tata pokręcił smutno głową - To ty nie żyjesz.
- Co ?
- Trująca woda. Zmarłaś w drodze do Pałacu.
- I co teraz zrobię ?
- Zmarłaś. Będziesz tutaj żyła.
- Wiedziałam że udanie się do was to nie jest dobry pomysł - mruknęłam
- Chodź. Pokażemy ci zaświaty.
Przytuliłam mocno siostrę. Pokazali mi "raj". Potem udałam się z siostrą i tatą do naszej prywatnej jaskini. Tata gdzieś poszedł. Zostałam zsiostrą.
- Jak... było na ziemi ? - spytała
- Zaopiekowała się mną Choko i Katee.
- Kto ?
- Dwie wadery - siostry. Dołączyłyśmy do Watahy Wilczych Serc. Pewnie się o mnie martwią.
- Ale tu masz nas a oni to tylko jakies wilki.
- Przejdziemy się ?
- Tak.
Poszłyśmy nad wodospad. Byłyśmy tam do wieczora. Gdy wróciłyśmy w jaskini była ciemnoszara wilczyca.
- Malutka - powiedziała
- Ktoś ty ? - warknęłam
- Nie poznajesz mnie - utkwiła wzrok w ziemi
- Poznaję - powiedziałam urażona
- Cieszę się że jesteś.
- Daruj se te sztuszne powitania - syknęłam
- Ależ Valinio (jakie zdrobnieni!)
- Nie jesteś już moją matką - wyszczerzyłam zęby
- Valisiu (następne idiotyczne przezwisko!)
- Zostawiłaś nas ! Przez ciebie Jerika umarła ! Dlaczego nie żyjesz ?
- Bo ten demon mnie zabił. Proszę wysłuchaj mnie .
Niechętnie usiadłam
- Zostawiłam was aby was chronić. To był demon z którym moja matka wygrała walkę. On chciał ponowic walkę. Ja byłam za słaba na waszą obronę. Chciałam żeby zabił tylko mnie. Chciałam abyście dla mnie nicnie znaczyły wtedy napewno by was zostawił w spokoju. Ale zbyt bardzo was kochałam.
- To niby dlaczego zabił tylko Jeri ?
- Bo była słabsza. Gdy ciebie zranił wyczuł zapach zbliżających się wilków. Musiał cięporanić i skazać na bolesną śmierć.
- Ych.... - zrobiło mi się głupio

.... Kilka dni potem

W zaświatach bylo nudno. Po za tym nie mogłam tu zostać z kilku powodów. Pośpiesznie pobiegłam z siostrą do bram.
- Żegnaj. Pomszczę tego demona. Wrócę tu obiecuję.
Podbiegłam do bram. Basior zastąpił mi drogę:

- Gdzie się wybierasz duszyczko ? - spytał
- Do życia. Wiem że wiesz po co idę.
- Och naprawdę ? I tak tu trafisz jak ten demon cie zabije - zaśmiał się - Droga do tamtego świata jest niebezpieczna. Jeśli jej nie przejdziesz staniesz się demonem.
Mimo woli cofnęłam się. Niepewnie ruszyłam do bram. Przekroczyłam je.
"Droga pomiędzy światami. Każdy tym samym wejściem wchodzi lecz wychodzi innym " - zacytowałam w myślach.



Ciąg dalszy nastąpi...

piątek, 22 marca 2013

Od Casydy- Pierwsze spotkanie z Duchami cz.4

Shin wrócił o umówionej porze. Nie było jeszcze wieczory, ale ważne że przyszedł.
- Jestem!- wykrzyczał.
- Nie musisz się tak wydzierać! a po za tym ja chcę jeszcze odpocząć.
- To sobie odpoczywaj.
Nagle wbrew moje woli zaczęłam warczeć na Shina.
- Dobra księżniczko co cię napadło?
- A co cię to> Dopiero teraz cię to obchodzi?
- Jak nie chcesz to nie mów.
- Przepraszam nie wiem co się ze mną dzieję.
- Ok rozumiem.

---Wieczór---

- Shin!
- Co?
- No chodź, to może być jedyna szansa.
- Już jestem.
- Ok. Teraz bądź uważny.
- Jasne.
Po chwili oboje usiedliśmy w kole, gdzie w środku palił się ogień. Zaczęłam wypowiadać słowa, którymi miałam otworzyć wrota do zaświatów. Nagle poczułam ból, słabość i pustkę. Miałam się już poddać, ale Shin myślami mi przekazał te słowa :
- Nie poddawaj się. Jesteśmy tak blisko.
Nagle te myśli dodały mi otuchy. Zaczęłam kontynuować rytuał. Bramy otwierały się coraz szerzej. Z każdym słowem i gestem wrota otwierały się ku zaświatom. Otworzyły się wrota, bramy do życia poza grobowego. Wyszeptałam do Shina:
- Możemy wchodzić, jesteśmy gotowi.
- I co teraz?
- Będziemy musieli stawić czoła pierwszemu duchowi.
- Czyli?
- Obrońcy.
Moja dusze weszła do zaświata, a ciało zostało. U Shina mogło by wystąpić to samo, ale on wszedł "cały". Nie widziałam co tak naprawdę się kryje w świecie zmarłych. Obawiałam się każdego kroku, ale był ze mną Shin który starał się jak najwięcej mnie wspierać. Nagle przed naszymi oczami ukazał się duch. Był to duch obrońcy. Strzegł wrót, którymi dusze miały przedostać się do wiecznego życia. Wyglądał on mniej więcej tak:



- Czego tu szukacie?- zapytał strażnik wrót
- Przyszliśmy tu po to aby Shin mógł wejść do zaświatów.- Odrzekłam mu.
- Nie ma tu miejsca na niego.
- Ale on musi tu trafić, bez tego będzie się błąkał między życiem a śmiercią.
- Myślisz że ja o tym nie wiem?- zapytał mnie basior z ironią.
- Wiem że ty wiesz, ale to jest ważna sprawa dla mnie i dla niego.
- Nie obchodzi mnie to! On nie ma wstępu i koniec!
Wiedziałam, że Obrońca wrót kocha zakłady, ale także uwielbia walki. Wszystko zależało ode mnie co wybiorę aby pomóc Shinowi. Shin niestety nic nie mógł tu zrobić, ponieważ nie jest w pełni duchem, a ni zwyczajnym wilkiem. Mój towarzysz nawet nie mógł wydusić tu a ni jednego słowa.
Musiałam wszystko robić sama.
- Dobrze Strażniku, czego oczekujesz ode mnie?
- Wymagam od ciebie że byś przeszła trzy moje zadania.- odrzekł mi basior.
- Jak sobie życzysz.
- Pamiętaj one nie będą łatwe.
- Wiem Obrońco wrót.
- Na pewno chcesz je przejść?
- Tak.
- Czy przyjmujesz pierwsze zadanie?
- Tak.
- Zgadnij jak mam na imię.
Po raz pierwszy raz ujrzałam obrońcę wrót do zaświata, ale wiele o nim czytałam. Nie miałam za dużo czasu więc musiała myśleć szybko.
- Twoje imię brzmi Defender and Guardian of the underworld. Czyż tak?
- Zdałaś pierwsze zadanie.
Mój wzrok po tych słowach zmierzył się do Shina. Uśmiechnęłam się do niego, on odwzajemnił mój uśmiech.
- Jesteś gotowa na drugie zadanie?- rzekł do mnie Defender and Guardian of the underworld
- Tak.
- Pamiętaj, że jeżeli podejmiesz się drugiego zadania już nie cofniesz się.
- Pamiętam.
- Od kiedy istnieją zaświaty?
Takiego pytania się nie spodziewałam. Zaczęłam myśleć, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Bałam się że jeżeli odpowiem źle będą musiała błąkać się tak samo jak Shin. W głębi serca poczułam że zaraz będę płakać, ale coś mnie powstrzymało. Wtedy wpadła mi do głowy odpowiedź.
- Zaświaty istnieją tyle samo co ziemia i inne wszechświaty. Czyli od poczęcia się ziemi, i dwóch wilków które ustaliły światy.
- Także dobra odpowiedź, ale teraz czeka cię ostatnia próba.
Tak samo jak po pierwszej próbie, spojrzałam na Shina. Zaczęłam płakać, ale on nie mógł nic mi powiedzieć.
- Dobrze, podaj mi ostatnią próbę.
Nagle Obrońca zaniósł mnie na tereny watahy, i postawił mnie przed alfą Kuu.
- I co mam zrobić?- zapytałam go zdziwiona.
- Masz ją pokonać!- rozkazał mi.
- Ale, ale ... Ja nie mogę.
- Dlaczego?
- Bo ona mnie przyjęła mnie do swojej watahy.
- Masz ją pokonać albo będziesz błądzić między życiem i śmiercią, łącznie ze swoim przyjacielem Shinem.
- Nie mogę. Ta wataha wiele dla mnie znaczy.
- To stawiamy o poprzeczkę wyżej. Jeżeli tego nie zrobisz zabiorę całą twoją watahę do podziemi. Gdzie do końca świata zostaną podanymi wielkiego pana.
- Skoro idzie o watahę to.... Pokonam ją. Wybacz mi Kuu.
Rzuciłam się na samicę alfa, i zaczęłam ją gryźć i ranić. Ku mojemu zdziwieniu Kuu broniła się tylko od czasu, do czasu. Nagle samica padła, i wszystko co otaczało nas znikło.
- Wypełniłaś trzecie zadanie.
- A co to miało znaczyć?
- Nic to była tylko zjawa, którą da się skrzywdzić. Samica alfa w twojej watasze nadal żyję.
- To było tylko dla podpuszczenia?
- Tak.
- Ale jakie miało to przekazanie?
- Miałaś wybór. Czy wybierzesz swoje stanowisko, czy pozwolisz wszystkim na zgubę.
- I koniec zadań?
- Tak. Możecie przekroczyć bramy.
- Dziękujemy.
- Ale pamiętajcie musicie dotrwać do końca.
Po tych słowach brama się zamknęła. Na szczęście razem z Shinem znajdowaliśmy się po drugiej stronie. Teraz zmierzaliśmy do podziemnego lasu. Zazwyczaj znajdowały się tam dusze wilków, które zginęli w lasach przez psy.

cdn.

Od Kuu CD Od Elizabeth + Co to za sen ?

-Och, Ritto tak wszyscy za tobą tęskniliśmy - przytuliłam Rittę. -Leć się przywitać z Iris.
-Udało się jestem taka szczęśliwa, ale co się działo z tymi snami ? - Spytała.
-Ehh, dzisiaj po południu, człowiek wybiera się na polowanie. Ale nie będę uciekać będę się bronić! Rozmawiałam z psami, zaczną szczekać musimy uważać. Schowamy szczeniaki głębiej do groty. Iris, Misiu i Ritta będą ich pilnować. Jeśli będziemy naprawdę potrzebować pomocy zawyję i przyjdą psy.
-Dobrze.
Nagle usłyszałyśmy szczekanie. Zawyłam. Dałam znak szczeniakom żeby się schowały i przy okazji Parysowi, który miał uwolnić Loarę. Ujrzałyśmy człowieka celował we mnie. Szybko skoczyłam na bok. Elizabeth i Lavi zakradli się od tyłu. Cisnęli swoimi najmocniejszymi czarami. Jeden pokonany. Nadeszły psy, niektóre nie chciały tego robić, a inne były tak zawzięte że trzeba było je pokonać. Chociaż mi było ich szkoda, bo przecież wykonywały swoją pracę i były naszym kuzynostwem jednak trzeba było to zrobić. I w ten czas człowiek zaczął mnie gonić. Wzleciałam w powietrze. Strzelił mi w skrzydło.
-Jest tak jak w moim śnie - pomyślałam.
Stanęłam. On podszedł do mojej siostry chciał w nią strzelić. Resztkami sił zerwałam się i skoczyłam. Obroniłam ją. Wiedziałam, że muszę zawyć. Zawyłam. Potem już słyszałam tupot łap i zobaczyłam krew. Człowiek spadł ze skarpy. Wstałam, usiadłam i spojrzałam w dół. Wlokłam za sobą skrzydło. Wyglądałam tak:
Zobaczyłam Loarę i Parysa.
-Chcecie zostać w watasze ? - Zapytałam z wielką dumą.
Spojrzeli na siebie i skinęli głowami. Obejrzała mnie Rascha i uleczyła postrzelone skrzydło.

Od Kelly- Moje pochodzenie i gatunek, cz.3

Wzięłam jeszcze raz książkę. Czytałam
"Smoko-wilki czasem w popadają w stan furii. Nie da się ich powstrzymać, rzadko kiedy się udaję. Napad furii, jest bardzo niebezpieczny, kilka tysięcy wilków przez te napady umierało. Nastolatki bardzo często się buntują, częstą spotykają się w grupach."
- Tyle nie chcę zapoznawać się więcej z tą lekturą- uśmiechnęłam się do Owena.
- Kelly, dowiedziałaś się czegoś?
- Tak bardzo dużo, chodźmy już spać.
Nie czekałam na odpowiedź Owena i padłam zmęczona na ziemię. Po kilku minutach poszłam spać.

Od Raschy ,,Porwanie..." Czesc 5

Musze działać !! On przeceż on uratował mnie, musze mu się odwdzieczyc za to i ocale go !!! Nie poddam się i pomoge... Pomyslałam i szybko zaczełam zastanawiać sie jak mu moge pomuc... Lewitacja... To jedyna wyjscie... ale nie umiem zbytnio nad nia poanować... A wiec w imie przyjaźni Pomyślałam i skoczyłam... Leciałam i leciałam... Zamknełam oczy... Nagle poczułam się jakoś dziwnie... Kiedy otworzyłam oczy... Unosiłam sie nad ziemia
- Versus udało się, zapanowałam nad lewitacją !!! - krzyknełam nieopoanowana
Wszytscy zebrani zwrócili wzrok na mnie
- Rascha uciekaj !!! Ja sobie poradze !!! Zabierz szczenaika !!! - krzykna Versus (mogliśmy się tylko w ten sposub porozumiewać bo  byliśmy daleko od siebie)
Nie zrozumiałam o co chodzi Vs... Najpierw kazła mi uciekac potem zabrac szczenaika i uciec... Wezme szczeniaka i uciekne, ale przecież nie moge go zostawić... Biłam sie z myślami... W końcu poleciałam w strone ołtarza... Versus zamkną oczy... Nagle znikł... Nie wiedziałam co się stało... Nieoczekiwanie pojawił sie obok mnie i chwycił mnie za łapy wzbijajac się w góre, wraz ze szczeniakem...
- Czemu nie ucikłaś jak ci kazałem ????
- Przyjaciół się nie zostrawia...
- Miejsza z tym... Musimy uciekać...
Vs przyspieszył i wylądowła na ,,Oknie", na którym wczesniej siedzieliśmy. Spojrzałam na ołtarz... Bogowie podązali za nam... Versus znów mnie złapał i zacza leciec jak najszybciej przed siebie...
- Co ty robisz ???
- Mówiłem musimy uciec... To ich wymiar... Moga robić co chca... Musimy z tad uciec teraz...
- Ale jak ???
- Portal Magii...
- Co Portal Magi ???
- Dzięki niemu uciekniemy... Musimy sie tam przeteleportować
Nagle oślepił mnie dziwny blask, a kiedy znikł moje oczy ujrzały... Wrota Chaosu.
- I to nazywa sie Portal Magii ???
- Tak, a co ???
- Przeciez to Wrota Chaosu
- Tez tak to mozna nazwac, ale tam można przenieśc sie na Poalne Magii
- A wiec chodźmy
 w trujke przekroczyliśmy kolejne wrota... Waderka (szczeniak) nadal sie nie ockneła... zaczełam sie o nia martwic... Kiedy blask znikł wszyscy staliśmy na Polanie Magii. Niepewnie rozejrzałam sie. Wrót nie było a polana była dziwna i tajemnicza...
- Co teraz rabimy ??? - spytałam
- Zatrzymamy sie tu na jakiś czas potem sie zobaczy...
- Dobra jak chcesz...
Położyłam siebie i szczeniaka pod jedna z ,,Kapliczek". Martwiłam sie o nia, że po tak długim czasi jeszcze nie odzyskała przytomnasci... Versus zmienił forme na zwykłą i zacza powoli iść przed siebie
- Gdzie idzesz ??? Nie zostawiaj mie tu. Sam chciałeś abyśmy sie tu przeniesmi
- Spokojnie, ide tylo zwiedzić teren...
- Ide z tobą...
- A szczeniak ???
- Zabierzemy go
- Jak chcesz...

Ciag Dalszy Nastapi...

Od Elizabeth-Wskrzesić Rittę cz.9

-Wybieram życie przyjaciela... Nic mi nie zastąpi Ritty, ale przyjaźń jest ważniejsza.-powiedziałam
Kolumny i kat znikneli. Desto był wolny. Dla czego podjęłam taką decyzje? Ponieważ nikt nie powinien umrzeć kosztem innych.
-Dziękuje, alfo dziękuje!-mówił
-To mój obowiązek, dbam o watahę i jej członków.-uśmiechnęłam się
Podeszła do mnie Sekhmet
-Podjęłaś słuszny wybór, wybrałaś życie. Przeszłaś ostatni sprawdzian. W twe łapy przekazuje Klejnot Życia.-rzekła
Nad pucharem, który trzymała, pojawił się klejnot
-A teraz posłuchaj głosu serca, kto ma zostać wskrzeszony?-pytała
-Ritta.-szepnęłam. Po pysku spłynęła mi łza, upadła na Klejnot Życia. Kamień zaczą świecić. Oślepiło mnie białe światło wydobywające się z magicznego przedmiotu.
 Gdy światło zaczęło niknąć, zobaczyłam czarną postać. Z poświaty wyłoniła się wadera...
Podeszła do mnie i przytuliła.
-Mamusiu tęskniłam! Tyle cię nie widziałam! Minęły dwa miesiące, tato się mną zają.
-Ale... Tu miną tydzień... Aleś wyrosła. Brakowało mi ciebie.-cicho płakałam
-Mamo nie płacz już jestem i cię nie opuszcze. Dzięki tacie jestem nieśmiertelna.-tłumaczyła-I odkryłam moce!
-Jestem z ciebie dumna. Ale teraz wracajmy do domu.
Do świątyni weszli Damien i Gryfin.
-Słoneczko to Damien, Desto i Gryfin.-wskazałam na trzy wilki
-Bardzo mi miło panów poznać.-uśmiechnęła się Ritta
-Chłopcy, Ritto wracamy do domu. Złapcie mnie za łapę.- rozkazałam
Zamknęłam oczy, usłyszałam świst i dźwięk łamanej trawy.
~Teren Watahy~
Poczułam grunt pod łapami. Byłam szczęśliwa. Ja, Ritta, Gosiakuu i Iris... Cała rodzina znów razem. Chłopcy poszli w swoje strony, ja zabrałam Ri do jej pokoju, a potem poszłam z nią do Kuu. Spotkałam siostrę nad jeziorem.
-Kuu! Udało się! I do tego Ritta jest już nastolatką!-przepełniało mnie szczęście, wskazałam łapą na Rittę, ta podeszła do swej ciotki.
~~~~
Kuu?

Od Casydy- Pierwsze spotkanie z Duchami cz.3

Jego białe futro zaczęło błyszczeć. Wzięłam księgę z której się uczyłam, i zaczęłam szukać takiego zjawiska.
- Udało mi się znaleźć!- wykrzyczałam.
- Ale co znalazłaś?
- No to, to.....
- Wysłów się!- wykrzyknął basior.
- Nie krzycz!- odrzekłam mu także krzykiem.
- Przepraszam. Coś mnie napadło.
- Nic się nie stało.
- Ale powiedz mi w końcu co znalazłaś.
- Zjawisko.
- Jakie?
- Które widziałam w czasie drogi.
- Czyli?
- Zacząłeś się robić coraz bielszy, a za razem przezroczysty.
- I co ma jedno do drugiego?
- No to jest magia, specjalizuje się w tym. Mogę coś wykonać.
- Dobra tłumacz mi je.
- Ok, ale te słowa mogą cię zszokować.
- A w jaki sposób?
- W zły.
- No dobra i tak mniejsza z tym, opowiadaj.
- Ty w połowie nie żyjesz.
- Ale dokładniej.
- Jesteś w połowie duchem. Najwyraźniej coś cię nie chce wpuścić do zaświatów, lub coś nie chcę że byś tam był.
- A zaświaty to dla mnie teraz dobra rzecz czy zła?
- W tej chwili, to jest dobra rzecz. Jako martwy wilk powinieneś tam już być.
- Ale jak mogę się tam dostać?
- Trzeba wykonać rytuał.
- Jaki znów rytuał?
- Nie mam czasu na wyjaśnianie, trzeba jak najszybciej go wykonać.
- Ale dlaczego?
- Ponieważ jeżeli w ciągu siedmiu dni tam nie trafisz, to od zawsze będziesz błąkał się jak teraz. czyli między życiem, a śmiercią.
- Ale jak nie trafie tam w ciągu tego czasu, to co się stanie, będzie mnie każdy widział czy co?
- Nie liczni z tobą porozmawiają, inni natomiast będą cię spostrzegali ale nie na długo.
- Ale przecież zazwyczaj jest krótszy czas, a by trafić do zaświatów.
- Właśnie to jest najkrótszy.
- Ale już tego nie rozumiem.
- Że by cię tam wysłać, będziemy musieli przejść wiele dziwnych rozmów, zagadek i dziwnych drug. Nie wielu szamaną to się udawało, ale mam nadzieję że mi się uda.
- Miejmy nadzieję.
- Ale wiesz że będziemy musieli wtedy współpracować?
- No jasne, chyba taki głupi nie jestem.
- Nie jestem tego pewna.
- Może nie żartuj tylko przygotowuj ten rytuał.
- Jasne. Już patrze co trzeba zrobić.
Nagle przypomniało mi się że w torbie mam nie rozpakowywane rzeczy. Podeszłam do mojego kamiennego stoliczka, gdzie zazwyczaj leżała moja torba. Zaczęłam rozpakowywać rzeczy, nagle do pyszczka wzięłam kwiat (który wcześniej znalazłam w lesie). Nagle mnie coś zabolało, i kwiat "wchłonął" się w moje serce. Nie wiedziałam co to miało znaczyć, ale przez chwilę się dusiłam. Nagle złapałam głęboki wdech.
- Nic ci nie jest?- zapytał zdziwiony Shin.
- Nic, chyba.
- Co to znaczy to chyba?
- Coś mnie boli.
- Niestety nie mogę ci pomóc.
- Wiem nie wymagam od ciebie tego.- nie wiadomo czemu warknęłam na niego.
- Ok. Spokój Casydy.
- Jestem spokojna!
- Nie złość się.
- Przepraszam ale musiało się coś ze mną stać. Pozwolisz że zaraz dokończę przygotowywanie składników?
- Jasne.
Podeszłam do kamiennego regału z książkami i zaczęłam szukać książki o roślinności. Znalazłam, wystarczyło tylko teraz znaleźć stronę z tym kwiatem. Eureka znalazłam. Niestety były dwa wyjścia, jeden kwiat był po to by bezpiecznie znaleźć się w zaświatach i tak samo bezpiecznie z niego wyjść. Drugi taki sam kwiat służył do tego a by zniszczyć wilka od środka. Legenda głosiła, że jeden z bogów wyrobił taki kwiat, aby zniszczyć swojego rywala. Lecz czar zadziałał przeciwko jemu samemu. Nie widziałam czemu, ale najwidoczniej bogowie chyba chcieli mnie za coś ukarać. Zawsze mnie taki los spotyka. Wkurzona podeszłam do Shina.
- Ok wszystko gotowe. Wystarczy poczekać do wieczora, wtedy udamy się do zaświatów.
- Ok to ja się przygotuję.
- Rób co chcesz, ale wróć przed wieczorem.
- OK

cdn.

Od Raschy ,,Porwanie..." Czesc 4

W czasie kiedy ja zachwyciałam się pięknem i orginalnością świątyni, Versus przypatrywał się tytanom podążającym do Świątyni. Wreście nastała noc... Jednak to nie była jedna ze zwykłych nocy, a pełnia ksieżyca...
- Jest Pełnia to zły znak... - Szepną Vs
- Czemu ??? co się stanie ???
- Będą składać ofiare... Musimy się pospieszyć zanim księżyc nie bedzie całkowicie w pełni...
- Jaka ofiare ??? Gdzie ??? Po co ???
- Zawsze w pełnie wpładają ofiare swoim bogom w świątyni... Że też musiałaś się takórat teraz tu wybrac...
- Ja tylko pragne uratować Qeen... A co jeśli ją złorzą jako ofiare ???
- Nie wiem... Chodz to sie przekonamy kim jest ofiara...
Versus pociągną mnie za sobą i... skoczył. Rozpostarł skrzydła i znów lecielismy... Po dostc długim locie wyladowaliśmy na dachu Świątyni... Trudno było utrzymać się na stromym i pochyłym dachu... Vs powoli zblirzył sie do krawędzi przydu Świątyni i ostroznie wszedł na jedni z ,,Oken" (co prawda to są take otwory w ścianie...) Zrobiłam to samo... Kiedy oboje byliśmy już na ,,Oknie" spojżałam w strone ołtarza... Na kamiennym stole lezła mały szczeniak...

- Musimo ucalić tego szczeniaka, nie moze przecież zginać... - Powiedziałam cicho do Versus'a
- Chcesz rozpetac gniew ich bogów ???
- Nie... A kim sa ci bogowie ???
- Zobaczysz niedługo... Skoro ci tak na tym zależy to uratujemy tego szczeniaka...
- A jak chcesz go uratować ???
- Tym już się nie przejmuj zrobie to sam...
- A ja ???
- A umiesz latac ???
- Tak, umiem Lewitować
- Nie było tego wczesniej powiedziec... Totarlibyśmy tu owiele wcześniej i łatwiej...
- Nie pytałeś więc nie mówiłam...
- Ech... Ty tu zostaniesz ja uratuje szczeniaka... Dobra ???
- Dobra, dobra...
Dalej czekaliśmy w ciszy i skupieniu... Versus był gotowy w każdej chwili skoczyć i leciec... Ja nie zabardzo umiem lawitowac ale to szczegół... Po długim oczekiwaniu chyba nadeszedła ta chwila... Swiatło księżyca przez mały otwór w dachu podło na ołtarz ze szczenaikem... Za ołtarzem zaczeło coś się ruszac... Nagle ze światła wyłoniło sie cztery postaci...
 



- To ta chwila... - szepna cicho Vs i skoczył...
Zaniepokaiła sie i spojrzała za nim... Kiedy był nisko nad ziemią, rozpostarł skrzydła i zacza szybko lecieć w strone ołtarza... Ludzkie postaci spokojnie zwróciły na niego uwage... To chyba bili ci bogowie tytanów... On przecież mógł zginac... Versus szybko wyladowłą na ołtarzu i chwycił szczeniaka. Kiedy miał już leciec z powrotem... Bogowie otoczyli go... Przeraział sie... Musze przecież mu pomóc...

Ciag Dalszy Nastapi...

Od Valeniki - Ciąg dalszy...

Oszołomiona podniosłam się. Słońce dopiero wychodziło.
Ile ten sen trwał ? Całą noc ? Co miał znaczyć ? Może to znaczy że umrę i spotkam władców tego naszyjnika ? Ale ojciec... -łzy napłynęły mi do oczu.
Pobiegłam wielkimi susami do czytelni. Panowała tam grobowcowa cisza. Cicho stąpałam po posadzce. Udałam się do działu o magi. Potem wybrałam książki o wizjach, złudzeniach i snach. Pierwsza książka miała poczerniałą chyba od ognia i wyryty napis: " Wizje - ostrzeżenia nie z tego świata". Zaczęłam ją czytać. Wreszcie natrafiłam na rozdział : " Wizja czy sen, senne wizje ". Czytałam :
" Wizje czasem objawiają się przez sen. Trwają przez cały sen lecz tak na prawdę to kilka krótkich zdarzeń. Nie pochodzą one z tego świta. Przesyłają ja Dusze Nieśmiertelne dlatego są niezrozumiałe. " przerwała. Co to są Dusze Nieśmiertelne ? . Wzięłam książkę i otworzyłam ją na wyjaśnieniach. Tak było to tam:
" Dusze Nieśmiertelne - zmarłe, ważne wilki dla danego wilka. Są to przodkowie, poprzedni władcy przedmiotu, bliskie osoby. Posiadają one moce przesyłania wizji i iluzji wilkowi"
Czyli by na to wyglądało że moimi Duszami są ojciec, siostra, i ci przodkowie co byli we wizji. Kontynuowałam lekturę o wizjach :
" Ich sens można dopiero zrozumieć po spotkaniu z Nieśmiertelnym. " Tekst się z kończył. Usiadłam przy ścianie z pozostałymi dwoma książkami.
Po spotkaniu z Nieśmiertelnym ? - zaniepokojona myślałam - Jak spotkać umarłego by zrozumieć wizję ? Kogo mam spotkać ? Ojca ? Przodków ? - tego było za wiele jak na malutki rozumek waderki.
W dwóch książkach nic nie było już o sennych wizjach. Udałam się do działu życia po śmierci. Po poszukiwaniach znalazłam książkę pt. " Podróże i spotkania ze zmarłymi cześć 1 " .
Czytałam długo lecz nic nie było na temat spotkań z Duszami Nieśmiertelnymi. Postanowiłam znaleźć część drugą. Książka była dużo mniejsza. Gdy ją otworzyłam zaświeciło od niej blaskiem. A potem blask zniknął. Nie było nic napisane. Gdy jej dotknęłam poczułam mrowienie. Usłyszałam szept w myślach :
" Jeśli tego naprawdę chcesz... to mów i myśl... kurs obierz na odgłos z wnętrza... pójdź a pokieruje cię jeden z nich... a potem wypełni się co się wypełni... czy zdążysz przed wykonaniem się wizji... "
Szept ucichł. Pusta strona, którą dotknęłam zapaliła się i szybko spłonęła. Jakby nigdy nie istniała.


CDN...

Od Casydy- Pierwsze spotkanie z Duchami cz.2

--- Rano---
Nie przespałam całej nocy martwiąc się o zdrowie wilka, więc byłam bardzo zmęczona. Zamknęłam na chwilkę oczy, ale je po chwili otworzyłam ponieważ usłyszałam dziwny szelest. Natychmiast uniosłam się na równe nogi, i zaczęłam się rozglądać. Nagle mój wzrok uniósł się na basiora, któremu wcześniej zagrażała śmierć. Wilk tak samo jak ja stał już na równych nogach. Może był lekko wyższy ode mnie, ale co tu opowiadać wyglądał mniej więcej tak:  
- Jak się nazywasz?- zadał mi pytanie duży basior.
- Nazywam się Casydy, pochodzę z watahy wilczych serc. Szkolę się tam na szamankę.
- Dziękuję.
- A jeśli można zapytać, jak się nazywasz?
- Jestem Shin. Chcesz jeszcze się dowiedzieć coś o mnie?
- Jeśli można to tak.
- To pytaj.
- Z jakiej watahy jesteś?
- Już nie należę do watahy.
- Dlaczego?
- Na nasze tereny "wpadł" człowiek, raczej mówiąc grupka ludzi. Mieli strzelby, więc strażnicy alf i wojownicy zaczęli się na nich rzucać, ale niestety nic nie stało się po naszej myśli. Nie które wilk zaczęły uciekać do głębi lasów, wiele z nich zapominało o swoich szczeniaków. Wiele wilków zostało postrzelonych, lub zagryzionych przez psy. Ja akurat zostałem najpierw pogryziony przez psa, a następnie ktoś strzelił w moją stronę i tak akurat zostałem postrzelony.
- Aha.
- A jak to się stało, że jeszcze tu jestem?
- Wczoraj cię tu spotkałam i zrobiłam parę rzeczy przy tobie, no i zostałam tu przez całą noc.
- Uratowałaś mi życie?
- Raczej tak, ale nie jestem pewna czy do końca.
- Dlaczego tak uważasz?
- Szkolę się na szamankę, a nie jestem medykiem.
- Czyli nadal może być coś ze mną nie tak?
- No niestety, ale nie martw się.- próbowałam go zmusić że by się lekko uśmiechnął, ale nic z tego nie wyszło.- A ile masz lat?
- Mój wiek już liczy 11 lat, a twój?
- 6 lat i parę miesięcy. A może że byś poczuł się trochę lepiej pójdziemy do mojej watahy, co ty na to?
- Ok, ale od razu mówię że nie dołączam tam.
- Nie będę cię zmuszać.
- To dobrze.
Zaczęłam prowadzić wilka do watahy. Droga była daleka, więc mogła nam zająć dłuższy czas. W połowie zauważyłam coś dziwnego. Wilk stawał się bielszy, a jednocześnie przezroczysty. Nie zadawałam pytań, chciałam dojść do jaskini by tam sprawdzić co się z nim dzieję. Doszliśmy do watahy, nie przedstawiałam Shina nikomu. Weszliśmy do jaskini i tam usiadł przy ogniu.

CDN.

Od Kelly- Moje pochodzenie i gatunek, cz.2

Następnego dnia, znowu sięgnęłam po książkę. Owen siadł koło mnie i zaczęłam czytać:
"Legenda głosi, że smoko-wilki stworzyły dwa wilki. Pierwsze wilki tego gatunku, powstały z prochu. Dwa wilki, wilk dobra i zła, tknęły w nie życie, ale były to dwie oddzielne grupy. Dark (wilk zła) wypowiedział wojnę Shadow (wilk dobra). Po spotkaniu, Dark groził Shadow, ale wadera nie zwracała uwagi. Basiorowi do zaimponowało, więc zaczął prowadzić rozmowę. Spotykali się co wieczoru, aż w końcu wojna się skończyła. Shadow została królową gatunku smoko-wilków, a Dark został królem. Niestety Shadow była zbyt słaba, więc w smoko-wilkach przeważało zło. Nadeszła ta chwila, Shadow zaczęła tracić już siły. Dark tracił już nadzieję, oczywiście nie o życie Shadow. Ona go w ogóle nie obchodziła, ale żeby on mógł przeżyć musi mieć przy sobie swoją partnerkę. Wiedział też, że nie może opuścić Shadow bezsilnej. W końcu Shadow umarła, a razem z nią Dark. Dark szedł do piekła, a Shadow do nieba. Pożegnali się, wiedząc, że o sobie zapomną."

 CDN

Od Elizabeth- Wskrzesić Ritte cz. 8

~Rano~
Obudziła się... Pierwszy raz nie śnił mi się ten koszmar. Przesiągnęłam się lekko, ziewnęłam. Wyszłam z pomieszczenia i udałam się do jadalni. Wzięłam kawałek mięsa i trochę jabłek. Poszłam do boksu Zjawy i dałam jej jabłka. Sama zjadłam mieso. Wyprowadziłam klacz i udałam się do Liond. Droga była dość krótka.  Weszłam do świątyni.
Obok figury kota stała czarna istota. Lekko pomrukiwała...
-Elizabeth, czekałam.-mruknęła-Okazało się, że to twe ostatnie zadanie. Do tego jedne z najtrudniejszych. Aby Klejnot Życia mógł wybrać musisz pokazać jaka na prawde jesteś. I ja mam przeprowadzić cię przez zadanie.-w tej chwili wyciągnęła laskę Anubisa, uniosła ją i powiedziała słowa dla mnie niezrozumiałe. Jej oczy stału się czrewone jak krew, zaczęłam się unosić i świecić czerwoną poświatą. Poczułam straszny ból, po chwili spadłam na ziemie. Nie miałam siły, aby podnieść się.
 W świątyni uniosła się czarna mgła, wystraszyłam się. nie wiedziałam co robić. Przeszłam prube, a może umre? Ehh... Usłyszałam ryk...
-Już jest...-szepnęłą Bastet
-Ale kto jest?
-Sekhmet, boginia bogów. Wielka królowa, władczyni świata. Cicho, ona przynosi wieści, o tym co będzie.
Sekhmet pojawiła się w postaci lwicy, ale szybko zmieniła się w boginie.
-Wadero, przeszłaś próbe. A teraz wybierz...
Na kolumnach pojawiły się dwie postaci... Na pierwszej był związany Desto, obok niego kat. Na drugiej Klejnot Życia.
-Życie towarzysza, czy drogcenny Klejnot? Wybierz, lub zgiń.-pokazała na kolumny
To było za trudne... Jednak musiałam wybrać. Nie miałam szans na wywinięcie się od wyboru. Nie miałam wyboru...
-Wybieram...
CDN

Od Valeniki

Leżałam w "pokoju" Choko. I rozmyślałam nad tym co się stało z moją siostrą. Pamiętałam ją jako trochę smutną, lecz wspaniałą waderkę :
Zawsze chciała być ze zmarłym ojcem. Wtedy w czasie burzy człowiek zaatakował naszych myśliwych na polowaniu. Nikt z nich nie przeżył. Straciłam ojca. Matka nie umiała sobie z nami poradzić. Potem odeszła z watahy. A potem gdy bawiłyśmy się dosyć daleko od jaskini to demon nas zaczął gonić. Moją siostrę zabił a mnie poranił. Wreszcie znalazła mnie Choko i Katee,
Choko weszła do "pokoiku" (jest wieczór, bo zapomniałam napisać).
- Chodź na kolację
Poszłam z nią. Zjadłyśmy małą sarnę. Choko podeszła do Katee.
- Mała śpi dzisiaj u ciebie ? - spytała
- Ok - mruknęła
Wróciłam do "pokoju" Katee.Wadera kazała mi spać, a potem wyszła. Położyłam się i dalej rozmyślałam. Po chwili chyba zasnęłam. Śniło mi się coś dziwnego bardziej jak wizja:
"Ja byłam duchem i unosiłam się w powietrzu. Pojawia się dziwny basior... skądś go znam... podobny do mojej siostry. Tak mój ojciec. Łapą tworzy dziwny krąg :
Potem scena się urywa i teraz jestem gdzieś w jakimś lesie. Widzę człowieka bez twarzy i wiele wilków z takim samym naszyjnikiem jak ja. Katee tam nie ma. Słyszę dziwny głos:
- Oto twoi przodkowie. Nieżyjący władcy tych naszyjników. Jedyny człowiek, który ... - Wszystko wiruje i się budzę "
Jaki człowiek. Który co ? O co chodzi z ojcem ? - pytam się sama siebie


Ciag dalszy nastąpi...

czwartek, 21 marca 2013

Od Raschy ,,Porwania..." Cześć 3

 Niepewnie rozejrzałam się dookoła. Strasznie bolała mnie głowa... Jegbym czyms dostała... Leżałam pod drzewami nad jakas rzeką... W oddali cos sie poruszyło. Powoli wstałam i zrobiłam trzy kroki w przód. Usłyszałam za soba szelast...  Szybko i sprawnie odwróciłam sie. Za mna stał Basior
 
- Co tu robisz ??? - spytał Basior
- Ja ??? Podązam za ,,Porywaczem" małej Qeen
- Qeen ??? Porywacz ??? Taki duży smok, ze szczeniakem ???
- Tak, zkad wiesz ???
- Przelatywał tedy... Lecieli w kierunku Świątyni Tytanów...
- Zaprowadzisz mnie tam ???
- Zwarjowałas ??? Chcesz zginać ???
- Jestem niesmeirtelna...
- Tu nieśmiertelni są tylko bogowie, a ty nim nie jestes...
- A co moze ty jesteś ??? Tchórz... Nie chcesz isć to pujde sama...
Zacynam isc w niewiadomym kierunku. z końcu zatrzymuj sie i rozgjądam z myślą Gdzie iść ??? Odwróciła się w strone basiora. On nadla tam stał i śmiał sie ze mnie.
- Czego sie smiejesz ??? Gdzie jest ta swiatynia ???
- W przeciwnym kierunku... Raczej pujde z toba... Mieszkam tu od szczeniaka... Znam to i owo... Moze przeżyjemy...
- Dobra... Ja jestem Rascha, a ty to kto ???
- Versus, dla przyjaciół Vs... No to chodz...
Poszliśmy... Światynie było widać z daleka. Byałogromna i bardzo oddalona od nas. Szliśmy przy rzece. Z prawaj i lewej strony otaczały nas gigantyczne budowle... Droga była bardzo długa i meczaca... W jej połowie zatrzymaliśmy się.
- Widzisz te biała postaci, przyponinajace człowieka - Vs wskazał na cos przed świątynią
- Tak, a co ???
- To tytani... Są niebezpieczni i potezni... Nie mówiac juz o im bogach...
- Idziemy dlaej ???
- Tak tylko musimy być czujni, bo inaczej zginiemy...
- Dobra...
 szlismy bardzo czujne... Przy najmiejsym szelescie stawalismy w bezruchu. Nareście dotarliśmy pod ,,Łóki" przy świątyni. Były w nie powbijane strzały... wyglądąło to jak po jakimś ataku...
- Chodz za mną... jesli pójdziemy tędy, bedziemy mieli wiekrze szanse na przeżycie... - wyszeptał Versus
Ja przytaknełam i zaczeliśmy wspinac się po ,,Strzałach". Było bardzo, trudno wejsć na pierwszy, ale co bedzie z reszta... Vs zatrzymał sie i spojrzał w góre... Słońce zachpdziło... Na niebo wchodził Ksieżyc... Niewiedziałm ile mineło od przekroczenia wrót... Versus spojrzał na mnie i powiedział cicho
- Zaczekaj chwile...  Maże sie tam sztbciej wespniemy...
Vs zaczą się świecić... Z jego świecacego ciała zaczeły wyrastac skrzydła... Kiedy blask znikł Versus wygladał tak

- Co ty zrobiłeś ??? -Powiedziałm zaskoczona
- No wiesz... Ma sie te dwie formy... Zaczekja... Zaniose cię na góre...
Versus złapał mnie i zacza wzbijać sie powoli w góre... Moja waga ciała nie sprawaiał mu zadnego problemu... Szybko dotarliśmy na sam szczyt, pierwszego ,,Łóku". Swietynia była piękna... Zdumiewała swym straorzytnym i jakże orginalnym stylem budowy...

Ciąg dalszy Nastapi...





Od Raschy ,,Porwanie..." Czesc 2

Zdecydowana ruszyłam w strone Wrót Chaosu. Nagle na mej drodze staneły dwa dosyć dziwne Basiory:


- Czemuż pragniesz przakroczyć Wrota Chaosu, Młoda Damo ??? - spytał wilk z porozem
- Pragne uratowac małą Waderke imieniem Qeen, która włąsnie została porwana przez smoka...
- Kim jest dla ciebe ta Wadarka ??? - Spytał Wilk o tygrysim umaszczeniu
- Qeen, jest moją przyjaciółka, ale mozna śmiało powiedzieć ze jest dla mnie jak córka...
- Czy wiesz kto porwał twa towarzyszkę ??? - spytał ponownie wilk z porożem
- Nie, to nastąapiło tak szybko... Czy nie widzieliści tego smoka, który właśnie przeleciał przez Wrota Chaosu ????
- Młoda Damo... Smoka nie znamy ale wiemy kim jest jeździec... - oznajmił tygrysi wilk
- Czy powiedzielibyście mi coś o nim ???
- O niej - poprawił mnie wilk z porożem
- O niej ??? To powiecie czy nie ???
- Tak, młoda damo. Jeźcem smoka jest Władczyni Wszechświata... Imie jej jest nam znane, ale zwykły śmiertelnik nie jest godzien go poznać... - powiedział tygrysi wilk
- Dziękuje za informacje, moze mi pomoga... A wy kim jestescie jeśli można ???
- Ja jestem Alfa, a on jest Omega. Razem jesteśmy Strznikami Wrót Chaosu... - Powiedział Alfa (czyli ten z rogami)
- Ja jestem Rascha, kiedys byłam Trzecia Ksieżniczka Ksieżyca, ale... Odebrano mi ten tytul... Jak widziecie jestem teraz zwykły ksieżycowym wilkem...
- Raschel, po co tracić wiecej czasu... Przekrocz wrota chaosu i ratuj Qeen... - rzekła Omega
- Raschel ???? Z kad znasz moje prawdizwe imie ????
- My wiemy wszystko... - rzekł Alfa i wtedy oboje znikneli...
Nie pozostał mi nic innego niz pontynułowac pogoń za porywaczem waderki... Ale jeste jeden problem... zgubiłam trop... Co tam moze go znajde... Stanełam przed Wrotami... Były take ogromne i piękne, a za razem tejemnicze i zdredliwe... Nie zwlekając dłużej, zamknełam oczy i niepewnym krokem ruszyłam we Wrota Chaosu... Poczułam się dziwne... Nagle jakby film mi sie urwał... Kiedy sie ocknełam była w Krainie Tytanów...

Cieg Dalszy Nastapi...

Od Casydy- Pierwsze spotkanie z Duchami cz.1

Wstałam rano i jak zwykle szykowałam się na śniadanie. Poszłam do mojego "pokoju", gdzie leżało moje śniadanie. Była to wyśmienita sarna, ale jakoś straciłam apetyt. Bez apetytu nie będę jeść, więc postanowiłam wyruszyć na poszukiwanie ziół itp. do eliksirów. Na kamiennym stoliczku leżała torba, wzięłam ją i włożyłam tam większy kawał sarny oraz trochę wody, w specjalnym pojemniku. Z jaskini wyszłam po paru minutach, ale znów do niej wróciłam po książki. Szczerze mówiąc nie wiem po co one mi były, ale jednak coś mnie ciągnęło do wzięcia ich. W torbie zostało dużo miejsca, więc spokojnie zmieściły by mi się zioła. Więc w końcu wyszłam z jaskini. Na początek mojej wyprawy postanowiłam wybrać się na jakąś polanę. Po drodze jak zwykle musiało mnie coś rozproszyć, a to jakiś ptak, a jeszcze gorzej dziwne drzewa. Po paru długich godzinach dotarłam na polanę. Śnieg wszystko zakrył, ale znalazłam pod nim z cztery zioła oraz dwa kwiaty do różnych eliksirów. Zazwyczaj to one były podstawą, ale nie byłam jeszcze gotowa na różne eliksiry. Byłam dopiero na szkoleniu, więc nie wiele jeszcze wykonałam takich specjalnych czarów a ni rytuałów, ale zaczynałam powoli zbierać zapasy na przyszłość. Moją dalszą drogą był las, ale nie trafiłam do tego samego gdzie spotkałam Rikiego (basior ze wcześniejszego opowiadania). Ten teren był mi dotąd nie znany, ale od razu zorientowałam się że nikt tu mile nie powita. Zaczęłam biec w tą samą stronę co tu przybyłam, ale moją uwagę zwrócił młody wilk, który już leżał prawie martwy. Mam dobre serce i nie chciałam go tak po prostu zostawić na zimnie że by umarł w samotności. Podeszłam do niego. Ten otwarł lekko jedno oko. Widać że nie miał sił nawet otworzyć oczu. Wyciągnęłam więc z torby mały kawałek sarny i podałam mu go. Nie wiedziałam jak miał go pogryźć więc wzięłam pojemnik z wody oraz dwa kamienie. Z pojemnika wylałam wody na ziemię, a kamykami "roztrzaskałam" kawałek sarny, i zrobiłam z niego "papkę". Podałam ją wilkowi. Powiedziałam do niego że zaraz wrócę, nie wiedziałam czy mnie zrozumiał, ale pobiegłam poszukać jakiegoś kwiatu aby wilk poczuł się godny, że dostał przynajmniej najmniejszego kwiatka i że ja go zapamiętam na zawszę. Pobiegłam więc w głębie lasu. Tam jakimś nie znajomym mi dotąd zjawiska nie było śniegu tylko promienie słoneczne oświecały kwiat. Nie wahając się podbiegłam tam i zerwałam go. Nie wiedziałam co mnie jeszcze czeka. Kwiat był cały czarny, miał jedynie białe plamy przypominające wilcze czaszki, a jego łodyga była łysa i ciemno zielona. Gdy już trzymałam roślinę w pyszczku zorientowałam się, że jest to kwiat potrzebny do rytuału spotkania z duchami. Nie wiedziałam co zrobić, ale było już za późno schowałam go do torby i przybiegłam do wilka. Który miał więcej sił niż wcześniej, ale i tak nie nadawał się do przebycia najkrótszej trasy. Postanowiłam zostać przy nim całą noc.

CDN.

Od Elizabeth-Wskrzesić Ritte cz 7

Nie mogłam zasnąć. Wyszłam na zewnątrz, księżyc był w pełni. Jego blask opanował wszystkie zakamarki miasta. I znów powróciły wspomnienia... Tym razem widziałam Triuma, nasze pierwsze spotkanie... Czarny, skrzydlaty basior, najprawdopodobniej Wilk Mroku, stał przed mną, za nim widniało wschodzące słońce... Na tle promieni widać było jedną z pierwszysch lwich świątyń, która była już od dawna zapomniana. Samiec pytał się mnie czy należę do jego watahy. Był bardzo miły, możnabyło rzec, że był dżentelmenem czystej krwi. Po mojej odpowiedzi(na jego pytania) przyją mnie do małego grona zwanego stadem wilków. Wszyscy byli bardzo mili, może dla tego, że byłam nowa... I w tym momęcie wspomnienie, prawie wizja, urwało się.
-Triumie co chciałeś mi powiedzieć przez to wspomnienie?-wyszeptałam
Jedna mała łza spłynęła po moim pyszczku. Żałowałam, że nie byłam czujna, w tedy gdy zginą Trium i w czasie lekcji z Rittą. W tej chwili miałam wyrzuty sumienia. To wszystko moja wina! nagle zaczęłam płakać. Gorzkie łzy wydostawały się z mych oczy, spływając po pysku i spadały na ziemie. To wszystko mnie przerosło. Zagadka bez rozwiązania, bycie alfą, śmierć jedynej córki. Miałam wrażenie, że to nie  życie, lecz nieustający koszmar, z którego chciałam się obudzić... Raptownie łzy zaczęły lać się strumieniami. Cicho i ze smutkiem zawyłam. Usłyszałam stukot kopyt i rżenie...
-Elizabeth czemu płaczesz?-powiedziała kopytna istota
-Zjawo t-t-to ty! Czemu za mną poleciałaś?
-Swej pani w potrzebie się nie zostawia. Jestem tu by ci pomóc.
-Tsa, tak samo jak trzy basiory?
-Nie. Przyniosłam wybawienie w potrzebie, rozwiązałam zagadke, którą przez przypadek przesłałaś mi telepatycznie. To świątynia z twojej wizji. Jest ona miejscem zamieszkania boga słońca Re. Udamy się tam już teraz, ponieważ spotkać go można jedynie o świcie.
-Zjawo dziękuje ci, jesteś niezastąpiona.-otarłam łzy
-Drobiazg, odwdzięczyłam się za uratowanie mi życia. Życie za życie, jak to było mówione w mym stadzie.-rzekła i wzbiła się-Ruszamy!
Pobiegłam za klaczą To bez sensu, lepiej przeteleportuje się. Dzięki jednej z niezliczonych mocy jeszcze przed czasem byłam na miejscu. Ku mojemy zdziwieniu Zjawa już czekała.
-Ale jak ty?! Dobra nie tłumacz się. Wiem, wiem Koszmary dzięki swoim mocom zmieniają się w mgłę i dzięki temu przemieszczają się w dowolne miejsce.
Coś poraziło mnie po oczach, pierwsze promienie słońca. Już niedługo Re powinien się zjawić. Z promieni wyłonił się on:
-Udaj się w stronę Liond i wykonaj polecenia Bastet. Ona wskarze ci drogę...-i znikł, tak samo jak Anubis...
~Zamek~
Położyłam się na skórze zebry, towarzyszka była w stajni, od razu zasnęłam...
CDN

Od Kuu Co to był za sen ? cz.4

Tym razem nie usłyszałam wycia Loary, więc sama zaczęłam wyć.
-Loara ? - zawyłam.
W odpowiedzi usłyszałam wycie innego psa.
-Loary nie ma.
-A ty kto jesteś ?
-Parys. Ty jesteś Kuu ?
-Tak
-Loara mi dużo o Tobie opowiadała.
-Właśnie gdzie ona jest ?
-Człowiek zamknął ją w kojcu, ale spokojnie ja ją otworzę po wyruszeniu człowieka.
-Dziękuję.
-Człowiek idzie nie chcę aby mnie zamknął.
-Ty na siebie uważaj.
Zapadł zmrok. Poszłam do jaskini. Myślałam o jutrzejszym dniu. Aż zasnęłam. Znów mnie nawiedził koszmar.

Od Kelly- Moje pochodzenie i gatunek, cz.1

Od rana pałętałam się po jaskini. Szukając różnych książek o moim pochodzeniu i gatunku. Spotkałam tatę i powiedziałam:
- Tato co wiesz o pochodzeniu smoko-wilków?
- Nic...- wyczułam, że skłamał.
- Niech Ci będzie.
- Kelly to dla twojego bezpieczeństwa.
Dobrze, że od mamy dostałam coś takiego jak teleport. Wiedziałam gdzie mogę znaleźć informacje o moim gatunku. Teleportowałam się do miejsca tajemnic, wstęp miały tam tylko smoko-wilki, lub zatrudnieni. Poszłam od razu na dział o smoko-wilkach, wypożyczyłam książki. Tata nie mógł mi zabronić, przecież bym się kiedyś dowiedziała. Nie poszłam od razu do domu, tylko na polankę. Nie było zbyt ciepło, ale nie daleko była moja kryjówka. Przeczytałam:
"Smoko-wilki, gatunek mało znany. Zazwyczaj dominują agresją, nie cofają się przed niczym. Rzadko kiedy trafiają się miłe. Jako małe istotki zazwyczaj są wilkami, kiedy są nastolatkami smokami, a kiedy dorosłe to już zależy. Przyjazne gatunki dla nich: żywiołów (np. ognia), ich własny gatunek, demonów, kilku oblicz, nieskończoności i natury."
Koło mnie był Owen, powiedziałam:
- Na dzisiaj koniec.
- Dlaczego?
- A o tak.

CDN

Od Lavi' ego

Po rozważaniu, powiedziałem:
- Ok, mogę być twoim partnerem.
Odszedłem z Kuu do jaskini.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Weny nie mam

Od Kuu Partner

Rano obudziłam się niewyspana. Zobaczyłam Lavi'ego jak wychodził ze swojego "pokoju".
-Dobra, dziś może być ostatnia szansa na zapytanie się go - pomyślałam.
Podeszłam o niego.
-Lavi może masz ochotę się przejść ? - Zapytałam.
-Możemy się przejść - odpowiedział zaspanym głosem.
Szliśmy już kilka minut i doszliśmy do wodospadu.
-Lavi ?
-Słucham ?
-Może jutro będzie źle i ktoś z nas może tego nie przeżyć. Pamiętaj człowiek jest bezlitosny, ale... - głos urwał mi się w połowie.
-Ale co ?
-No Kuu za długo czekasz powiedz to ! - pomyślałam.
-Chcesz zostać moim partnerem ? Zrozumiem jeśli powiesz nie.

--------Lavi?----------

Od Katee

Och...wreszcie. Figiaro wrócił. Kochany demonik. Wsiadłam mu na grzbiet i polecieliśmy. Na dworze dwa wilk stały w śniegu i chyba się kłóciły. Wilk krwi (znowu) i czarnokrwisty. Zleciałam kilka metrów od nich. Wadery spojrzały na mnie. Ostrożnie zbliżyłam sie.
- Nie przeszkadzajcie sobie - zaśmiałam się
- Wiesz że jesteś na terenach Watahy Wilczych Serc ? - spyatała czarnokrwista
- A wiesz że do niej należę - okrążyłam je
- Bawi cię dokuczanie innym - spytała znów
- Jakby ci odpowiedzieć... chmmm... to moja pasja - roześmiałam się
- To lepiej idź
- Jak chcesz - prychnęłam i zawołałam Figiaro.

....
Lataliśmy ale godnych ofiar nie było więcej.
.... (przed jaskinią:)

Znów zobaczyłam wilczycę krwi. Stałą i patrzyła w niebo.
- Jestem Katee, a ty ? - rzuciłam bez uczuć
Wadera popatrzyła na mnie z nie mogłam rozszyfrować jaką miną.
- Bloodspill... a co ?
- Nic- uśmiechnęłam się trochę tajemniczo, trochę złośliwie - Lubisz wkurzać swoją siostrę ?



Bloodspill ???

środa, 20 marca 2013

Od Lavi' ego- Ciąg dalszy Zostać, czy też odejść?

Postanowiłem zostać. Wróciłem do jaskini, Kelly nie było. Położyłem się i rozmyślałem o wyborze.

Od Lavi' ego- Zostać, czy też odejść?

Wieczorem zastanawiałem się czy odejść, czy zostać. Byłem na polanie i patrzyłem w chmury w myślach wymieniając wszystko co mam i co będę mieć jak odejdę. W watasze czułem się zagrożony, więc nie powinienem tu zostawiać. Ale pewnie nie znajdę innej watahy. Może teraz plusy:
+ Po szkoleniu zostanę generałem.
+ Lubię wilki z watahy.
+ Mam watahę.
Może teraz minusy:
- Czułem się zagrożony.
- Byłem trochę traktowany z powagą.
Rozmyślałem i rozmyślałem, aż w końcu postanowiłem.
Ciąg dalszy nastąpi

Od Kuu Co to był za sen ? cz.3

Myślałam przez cały dzień o rozmowie z suczką. Po południu znów usłyszałam jej wycie.
-Wilczyco ! - wyła.
-Tak ? - odwołam.
-Pamiętasz o naszej umowie ?
-Tak!
-Ja idę z człowiekiem ! Będę was bronić ! Nie dam was.
-Zostań zawołam cię jak będzie naprawdę źle !
-Dobrze !
-Jeszcze jedno jak masz na imię ? Ja jestem Kuu.
-Loara.
-Piękne imię.
-Mój pan idzie, uciekam!
-Loara Piękne imię. Może jak się zgodzi to zostanie w watasze - myślałam.
Zrobiło się ciemno. Poszłam na polowanie. Złapałam małego jelonka. Poszłam spać. Znów mi się to śniło.
CDN

wtorek, 19 marca 2013

Od Elizabeth-Wskrzesić Ritte cz.6

-Wadero twym pierwszym zadaniem jest odnalezienie boga Anubisa. Pamiętaj ona wskarze ci droge
Przytaknęłam i wyszłam. Anubis, bóg zmarłych... Gdzie może być... Będę szukała go dniami i nocami. To bez sensu, gdzie mogę znaleźć boga zmarłych... I co miało znaczyć to "ona wskarze ci droge"? Chodziłam i rozmyślałam, a moi kompani siedzieli sobie spokojnie w pałacu. A przecież mieli mi pomóc! Pff... Ale z nich dżentelmeni. Poszłam w stronę pałacu. Gdy byłam na miejscu, weszłam do mojego pokoju. Wyjrzałam przez okno, zauważyłam rzeżbę śpiącego lwa.
-Ona wskarze ci droge... Rzeźba! Ale co ona ma oznaczać? Na niej jest tylko wychudzony, śpiący lew. Ehh, to bez sensu.-oddaliwszy się od okna usiadłam-Momęt! Eureka! Śpiący, wychudzony lew! On wcale nie śpi, zmarł podczas snu! A to oznacza, że miejscem przebywania anubisa jest świątynia Zmarłych! 

Wybiegłam z pokoju, z zawrotną prędkością. Po ok. pół godzinnym biegu byłam na miejscu. Weszłam do świątyni. Na jej scianach widniały wizerunki Anubisa. Nagle usłyszałam chuk... Wokół mnie zaczęła powstawać przedziwna mgła, wyłonił się z niej Anubis. Ukląkł prz mną...
-Elizabeth, przeszłaś pierwszą prube. Pokazałaś, że jesteś wytrwała. Teraz udaj się tam gdzie promienie słońca padają najwcześniej, a spotkasz tam jednego z nas, on powie ci "Udaj się w stronę Liond i wykonaj polecenia..."...-władca zmarłych znikną
 Rozmyślając nad zagadką powróciłam do mego tymczasowego domostwa. Była już kolacja Świetnie, przegapiłam obiad
~Noc~
Obudziłam się z krzykiem. 
-Znów ten koszmar.-burknęłam 
CDN
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, że krótkie, ale nie miałam pomysłów

Od Valeniki

- Będę miała towarzysz... o tak... o tak... - śpiewałam i biegałam przed jaskinią.
- Va ciszej - chłodno skarciła mnie Kiti
- Przepraszam Kiti
- Nic się nie stało tylko zachowaj rozsądek i dyscyplinę - odsunęła mnie gdy chciałam ją przytulić.
- Nie masz podejścia do dzieci - Choko stała w rogu "jaskini".
- Jestem sucha, sucha, możemy iść, o tak, o tak - śpiewałam
Pociągnęłam Choko nim zdążyła się zorientować.
- Jaką rasę towarzysza chcesz ?
- Ja chcę .... chmm... konia,... magicznego konia.. o tak, o tak
- A klacz czy ogiera ?
- Obojętnie byle by był piękny, odważny i wielkiiii.... o tak... o tak
- Chodźmy do lasu. Tam najczęściej przebywają.
Resztę drogi przałybyśmy w radosnych podskokach (przynajmniej ja). Gdy weszłyśmy oczekiwałam że przybiegnie do nie tłum pegazów i innych ale było inaczej. Choko nauczyła mnie przywoływać konie i próbowałam raz po raz. Po chwili przyleciał taki piękny pegaz :

A za nim inny:

Po środku nich leciał najmniejszy :

Pierwszy zatrzymała się w bezpiecznej odległości. Drugi za to pobiegł do Choko.
- Maghia ?
- Tak pani o to ja. Gdzie Nieznośna ? A kto to ?
- Kiti została w jaskini. To jest Valenika, znalazłam ją. Czy mnie wzrok myli czy to Figiaro ?
- Tak, towarzysz Nieznośnej wrócił ze mną. To nasz synek Pashi. - Maghia przywoła najmniejszego konika.
- On jest już towarzyszem ? - spytałam Maghie
- Nie, malutka
- A może moim zostać ?
- Spytaj się jego.
- Chcesz?
- Tak, jestem Pashi, aty ? - porozumiewał się telepatią
- Valenika w skrócie Va.
Mam towarzysza wreszcie...
Wróciłyśmy do Katee. W podskokach dobrnęłam przez śnieg.
- Towarzysz Nieznośnej wrócił - śmiałam sie
- Nieznośnej ? - popatrzyła na mnie- Choko daje ci zły przykład.
Gdy wyszła do konia. Nie ucieszyła sie tak jak Choko na widok Maghii.
- Figiaro ? - popatrzyła na konia - A już myślałam że na tym świecie nie ma demonicznych duszy. Musimy razem kogoś wnerwić.
Choko wzięła mnie na bok.
- Nie będzie łatwo. Ich dwójka jest nie do zniesienia.

Od Kuu Co to był za sen ? cz.2

Rano obudziłam się i poleciałam na polowanie. Upolowałam małego zajączka. Nagle zaczął padać śnieg. Tak mocno, że musiałam iść. Byłam już koło groty słyszałam wycie. Wycie psa, nie szczekał. -Może to było pierwsze ostrzeżenie ? - powiedziałam po cichu.
-Uważaj, pojutrze człowiek wybiera się na polowanie, będę szczekała ! - Mówiła suczka.
-Pamiętaj ! - zawyłam.
I skończyła się nasza rozmowa.
CDN

Od Elizabeth-Wskrzesić Ritte cz.5

~Rano~
Obudziło mnie rytmiczne stukanie do drzwi pokoju. Ziewnęłam i otworzyłam drzwi... Do pokoju weszła mała lwiczka. Widocznie nie znała wilczego.
-Echmet zan Elizabeth. Kiro lin zahamer-rzekła. W tłumaczeniu "Witaj Elizabeth. Smok przyniósł list" 
-Echtro garun likerra.-odpowiedziałam w tłumaczeniu "Dziękuje ci lwiczko". Wzięłam list, mała już odeszła. Zaczęłam czytać 
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                "18.03.2013.r
                                                                      Droga Elizabeth!
Siostrzyczko, życzę Ci powodzenia. Pamiętaj jeśli coś by się działo pisz ja przylecę jak najszybciej. Wiem, że chłopcy za tobą poszli pytali się mnie o zgodę.
Mam straszne koszmary i pojawia się w nich myśliwy. Byłam u szamanki z Watahy Duchów. Powiedziała, że muszę strzec się ujadania psów.

                                                                                                                                      Twoja siostra
                                                                                                                                            Gosiakuu"

Gosiakuu, ale szybko odpisała. Niestety nie mogę jej teraz odpisać, pora coś zjeść i wykonać pierwsze zadanie... myślałam. Opuściłam pokój, udałam się w stronę jadalni. Dręczyły mnie przeróżne myśli... Jakie będą zadania? Czy uda mi się? Przecież nawet ja nie jestem bez winy... Bez względu na cenę muszę zdobyć Klejnot Życia i wskrzesić Rittę... 
~Jadalnia~
Na śniadanie było zimne mleko i mięso saren. W pewnej chwili poczułam się jak w domu, tym pierwszym, rodzinnym. Słyszałam bieganie i wesołe wołanie wilczków. Poczułam świerzyzapach lasów otaczających teren... Wspomnienia wróciły, ale dla czego teraz? Tutaj? Tego nie wiedziałam... Połowę posiłku zostawiłam, poszłam do pokoju i rozmyślałam nad wspomnieniem i zadaniami. Do pokoju weszła ta sama lwiczka...
-Echmet zan Elizabeth. Gire firo hine.-w tłumaczeniu "Witaj Elizabeth. Pora poznać zadania" 
Kiwnęłam łbem, mała zaprowadziła mnie do komnaty szamanki. Gdy weszłam, zobaczyłam lwicę...
Nic nie mówiła. Ruszyła oczami na znak, że mam za nią pujść. Zaprowadziła mnie do świątyni.
-Wadero twym pierwszym zadaniem jest...
CDN

Od Raschy ,,Porwanie..." Czesc 1

 Qeen to wspaniały szczeniak... Pełen życia i zrozumienia... Pełen otuchy i wsparcia... chciałabym miec córke jak Qeen... Rozmyślałam tak siedzac w Ksiegarni. Zagle zawiał wiatr i zwriciłam wzrok w strone okna. Cos małego szybko przebiegło za szybą. Odłorzyłam czytaną wcześniej ksiązke i poszłam to sprawdzić... Wyszłąm na jeden z okręrznych ,,Balkonów". Zobaczyłam małą wiewiórke. Czy to nie dziwne ze w zime wiewiórki wspinają się z taką szybkością po drzewach ??? Poszłam za dziwną wiewiórką. Ziwrzatko zeszło z drzewa i wbiegło do jednego z ,,Pokoi". Podażałam z nią. Zauwarzyłam ze zanalazłam się w czesci w której sypia Qeen i Persefona. Zobaczyłąm wiewiórke. Stała przed Klaczą Qeen, po czym jakby rozpłyneła sie w powietrzu.
- Gdzie wiewiórka ??? - spytałam
Persefona zasmiała sie i odpowidziała
- Rascha, to iluzja, nie prawdziwa wiewiórka.
- To kto ja zrobił ???
- Ja
- Ty ???
- Ja
- A co potrafisz tworzyć Ilucje ???
- Owszem, od dawna
Nagle do ,,Pokoju" wbiegła Qeen i rzuciłą sie na mnie.
- Persefona moge isć z Rascha na spacer ???? Prosze
 Qeen szybko zmieniła cel i pobiegł do Klaczy.
- Dobrze Qeen, jak Rascha sie zgodzi
Nigdy nie widziałam Persefony takej dobrej i spokojniej, Waderka znów obrała mnie jako swój cel
- Rascha, pujdziemy na dwór ??? Nauczysz mnie polować... Prosze
- Dobrze, no to chodz, idziemy
Qeen pobiegła przodem. Kiedy miałam zamiar opuścic pomieszczenie i pójść za Waderka, Persefona zatrzymała mnie
- Tylko jej pilnuj...
- Dobrze...
- Jesli cos jej sie stanie to porzłujesz... Powierzam ci ja w opieke na ten czas...
- Dobrze...
Wyszłam. Dogoniłą Qeen i razem poszłysmy nad Strumień. Rwąca woda strómienia, była sputa lodem... Wygladłam to jakby strumień zamarz w jednej chwili. Qeen bawiła się zamarźniętą wodą, a ja wypatrywałam zwierzyny, która pomoze przy nauce waderki. Siedziałyśmy tak nad strómieniem az do wieczora. Ani żywej duszy... Gdzy nagle z lasu wybiegła łania. Bez przerywania zabawy Qeen pobiegłam za zwierzyną. Po krótkej gonitwie łania została upolowana. Zawołałam Qeen i zaczełyśmy jesc obiado-kolacje. Zjadłyśmy pół łani. Reszte starannie ukryłam i przysypałam śniegem. Moja towarzyszka jak szalona pobiegła w strone Ruin. jakoze miałam sie opiekować Qeen, pobiegłam za nią. Wczesna nocą Ruiny nie był az tak straszna, ale w nocy... Nie powiedziałabym tego... qeen zaczeła biegać po Ruinach. Ja z przymusy biegłam za nią i prubowałam ją złapac. W pewnej chwili obie usłyszałyśmy groźny ryk, i stałyśmy nieruchomo. w oddali dostrzegłam dziwnego smoka zmierzajacego w naszą strone

Przestraszyłam się. Smok w ułamku sekundy był już przy Qeen. Chwycił ją w szpony i zacza lecieć dalej. w tej właśnie chwile dostrzegła ze smok ma jeźdzca. Stwur przeleciał nademną i opuścił ruiny. Z dala słyszałam wołania Qeen o pomoc. Pobiegłam za ,,Porywaczem". Urzyłam moce Super Szybkości aby ich dogocić... Po długej pogoni dotarliśmy do Wrót Chaosu. smok wleciał w nie. Musiałam za wszelka cene ocalic Waderke... Persefona nie wybaczyłaby mi tego...

Ciag Dalszy Nastąpi...

poniedziałek, 18 marca 2013

Od Choko

Dedsto pobiegł. Muszę se sama poradzić. Poszłam. Moja siostra stała zła w jaskini.
- Duma urażona ?
- Nie twoja sprawa -warknęła w odpowiedzi
No cóż pewnie musiała się zniżyć do przyznania komuś racji. A tak wo gule to cud że jeszcze nas nie wyrzucili. Nagle coś na mnie skoczyło. leżałam na ziemi. A na mnie Valenika.
- Kochana, gdzie byłaś?
- Szukałam jakiś szczeniąt do zabawy.
- I znalazłaś ?
- Nie... pewnie poszły się bawić na dworze. Idziemy ? - zrobiła słodką minkę
- Tak.
Wyszłyśmy. Przez chwilę patrzyłam na zostawiane ślady. Potem przypomniałam sobie słowa Desto : " Muszę pomóc Elizabeth w odnalezieniu Klejnotu Życia". Klejnotu Życia ? Chyba kidyś słyszałam o takim czymś. Coś do wskrzeszenia czy podobne, ale po co Elizabeth to coś to niewiem. No tak dopiero dołączyłam a wataha jest chyba młoda, a tyle już mnie ominęło.
- Możemy iść na staw ?
- Tak ... - zamyślona mruknęłam
gdy tam dotarłyśmy Va rzuciła się na lód. Szybko jedna się zniechęciła. Gdy zrobiła naskok przy brzegu lód się zapadł. I teraz była cała mokra. Wyszła na brzeg.
- Mogę mieć towarzysz ? - spytała
- Chcesz ?
- Tak.
- Dobrze, gdy się wysuszysz pójdziemy.

Od Desto-CD opowiadania Chocko

-Niestety nie mogę. Muszę pomóc Elizabeth w odnalezieniu Klejnotu Życia. Druga alfa cię oprowadzi. Nie gniewaj się.
-Aha... To pa.
Biegłem ile sił w łapach, zatrzymałem się w Ruinach, Damien już tak był.
-No to co? Do portalu.-rzekł
Pobiegliśmy gonitwa nie trwała długo, ale czekanie na Gryfina już tak.
-Przyszedł.
-Wreszcie jesteś.-burknąłem
-Sprawy osobiste.-tłumaczył
Gryfin skiną łbem i pobiegliśmy tropem Elizabeth. Po kilku godzinach znalazłem ją. A resztę już znacie.

Od Gryfina-CD opowiadania Katee

-I co, duma ucierpiała?-zapytałem
-Nie!-stanęła
-Ty nie krzycz tylko jedz. Ja muszę iść. Muszę pomóc alfie podczas podróży.
-Aha. Pa.
Popędziłem do dwuch braci, oni też mieli  wyruszyć na pomoc. Spotkałem ich przy wrotach. Kiwnąłem łbem, biegliśmy jao opętani. Resztę już pewnie znacie. Elizabeth już opowiedziała.

Od Kuu

Rano obudziłam się dosyć wcześnie. Obudził mnie mały smok. Zobaczyłam, że ma przyczepiona wiadomość od Elizabeth. Przeczytałam ją i wzięłam się za odpisywanie.

 18.03.2013.r
Droga Elizabeth!
    Siostrzyczko, życzę Ci powodzenia. Pamiętaj jeśli coś by się działo pisz ja przylecę jak najszybciej. Wiem, że chłopcy za tobą poszli pytali się mnie o zgodę. 
    Mam straszne koszmary i pojawia się w nich myśliwy. Byłam u szamanki z Watahy Duchów. Powiedziała, że muszę strzec się ujadania psów.

Twoja siostra
Gosiakuu


I wysłałam smoka.

Od Elizabeth-Wskrzesić Ritte cz.4

Zobaczyłam złote wrota z dwona lwimi łbami.
-Kraina Lwów...-szepnęłam
Niestety, nie wiedziałam gdzie znajduje się Klejnot Życia. Wrota otworzyły się, z nich wyszedł lew.
-Witajcie. Co was sprowadza do Krainy Lwów?
-Szukamy Klejnotu Życia, tu chodzi o wskrzeszenie waderki.
-A więc wejdźcie.-lew otworzył szerzej wrota.
Weszłam, to miasto było piękne, nie wiedziałam, że lwy aż tak dbają o wystrój miast. Wszyscy mieszkańcy patrzyli się na mnie ze ździwieniem i pogardą. Czułam ię nieswojo, miałam wrażenie jakby wszyscy chcieli się mnie jak najszybciej pozbyć. Z resztą ja też chciałam wskrzesić córke i wrócić do watahy. Biały lew prowadził mnie w stronę pałacu, to raczej mnie nie zdziwiło. Jednak zdziwiło mnie to, że chłopcy gdzieś znikneli. Elizabeth nie bój się o nich, pewnie szlajają się po stoiskach i szukają jakiejś broni czy czegoś tam. wcale się nie przejmowałam brakiem zbędnej eskorty, miałam nadzieje, że lew zaprowadzi mnie do króla, lub szamanki i pomogą mi zdobyć klejnot, lub dadzą mapę, na której jest zaznaczona trasa do miejsca, w którym znajduje się skarb życia. Im bliżej byłam pałacu, tym większą czułam ulgę, ponieważ coraz mniej lwów patrzyło na mnie z nienawiścią. Chciałam być opanowana, więc nie zwracałam na to uwagi. Po dość długim marszu, dotarłam do zamku. Basiory już tam były i rozmawiali z lwem wyglądającym na króla, obok niego siedziała lwica i lwiątko. Tak to na pewno była rodzina królewska. Podeszłam do przywódcy, ukłoniłam się i rzekłam w lwim języku.
-Echmet zan Zahabah.-w tłumaczeniu "Witaj Wodzu"
-Możesz mówić ojczystym językiem, mówię w wilczym języku i mów mi Lexus Elizabeth tak? Twoi przyjaciele wszystko mi opowiedzieli. Jednak aby zdobyć Klejnot Życia, musisz przejść trzy próby, które pokarzą czy jesteś godna, aby wskrzesić córkę i powrócić do watahy. Na czas pobytu w naszym kraju, będziesz mieszkać w jednej z komnat zamku królewskiego. Przecież jesteś szlachetnie urodzona i przysługują ci pewne przywileje. Ehmetusie zaprowadź gości do ich komnat i dopilnuj aby im niczego nie brakowało.
-Tak panie.-ukłonił się-Chodźcie.
-Przepraszam, mam jedno pytanie. Królu mogłabym dostać pióro, kartkę i smoka? Chciałabym wysłać list do siostry.
-Oczywiście. Ehmetusie spełnij prośbę wadery.
-Tak panie.
Biały lew zaprowadził nas do pokoi, przyniusł mi pióro, papirus i małego smoka. Od razu zaczęłam pisać.
Kraina Lwów, 18.03.2013r.
Droga Gosiakuu
  Dotarłam do Krainy Lwów, chodź to nie było łatwe.Na początku podróż była przyjemna, potem dołączyli do mnie Desto, Damien i Gryfin. Dalsza część była cięższa, głodna i zmęczona, lecz nie poddawałam się.
  W połowie drogi zaatakowały mnie dwa basiory, nie znałam ich, ale miałam wrażenie jakbym ich znała. Prawie zginęłam, ale moi towarzysze na gapę uratowali mnie. Kto by pomyślał, jednak się przydali. Prawie całą noc spędziłam na wędrówce. Około trzeciej zasnęłam. Mieli mnie obudzić, ale ich też dopadło zmęczenie. Przespałam cztery godziny, a mogłam być już dawno w mieście. Głupia ja. No nic, mam dobre i złe wieści. Dobre jest to, że jestem w mieście lwów. Zła to to, że muszę przejść trzy pruby, przez które mogę zginąć. Jeżeli przeżyje i okarze się, że mam czyste serce, dostanę Klejnot Życia i Ritta powróci do życia. Ciekawe co dalej mnie czeka.
  Niech Orion i Rejna mają mnie w opiece. 
Twoja jedyna siostra...
Elizabeth

Zwinęłam list w rulonik, przywiązałam do łapy smoka, powiedziałam mu gdzie ma polecieć i komu go dostarczyć. Zwierz poleciał. Robiło się ciemno, zawołano mnie na kolacje. Była całkiem smaczna, miałam przyjemność skosztować nowego mięsa-zebry. Po posiłku, weszłam do pokoju i zasnęłam. Znów miałam ten sam koszmar...
CDN

Od Kuu CD Co to był za sen ? cz.1

Myślałam o tym co mi powiedziała Casydy. Ten sen dręczył mnie już trzeci dzień. Właściwie to nie był sen tylko koszmar. Casy mówiła coś o duchach. Postanowiłam się udać do Watahy Duchów. Starodawnej Watahy z szamanem, który ma ponad 100 lat (nie to, że nie szanuję Casy, ale potrzebuję bardziej doświadczonego szamana).
-Dzień dobry, szukam szamana wiesz gdzie jest ? - Zapytałam napotkaną wilczycę.
-Właśnie przed nim stoisz - uśmiechnęła się. - Coś cię dręczy ?
-Tak, koszmar z myśliwym.
-Ostatnio coś się wydarzyło ?
-Tak zginęła moja siostrzenica Ritta.
-To wiele wyjaśnia, ale też wiele maskuje. Może pójdziemy do mnie.
-Dobrze.
Doszłyśmy.
-Teraz opowiedz swoje sny.
Opowiedziałam jej sny.
-Aha. Mam dla ciebie złą wiadomość.
-Jaką ?
-Musisz strzec się ujadania psów jeśli usłyszysz ujadanie psów uciekaj razem ze swoją siostrą i watahą.
-Dobrze, a jeśli mnie zdążę uciec to będę miała szanse na pokonanie człowieka ?
-Tak, ale uważaj może ucierpieć twoje potomstwo. Uważaj.
-Dziękuję. Dobranoc.
Wróciłam do domu. Błam się, ale byłam zmęczona i zasnęłam.
CDN

Od Casydy- Zadziwiające spotkanie


Następnego dnia po spotkaniu z Kuu, ciągle rozmyślałam co mógł znaczyć jej sen. Sporo czytałam o tym ale i tak nie zrozumiałam tego do końca. Że by odpocząć od tego myślenia wybrałam się na polowanie. Zaczęłam biec, ale mój bieg powoli zamieniał się w powolny chód. Ta sprawa z snem tak mnie wciągnęła, że nie mogłam przestać o niej myśleć. Przemyśliwałam to kilka krotnie, ale i tak coś mi się nie zgadzało. Zamyślona tak szłam drużką, nagle potknęłam się o korzeń pnia. Natychmiast upadłam i nagle coś pisnęło. Okazało się że wylądowałam na nastoletnim wilku, wyglądał mniej więcej tak:

- Spadaj ze mnie!- warknął na mnie basior
- Przecież widzisz że nie zrobiłam tego specjalnie.
- Ale mnie nie obchodzi czy to zrobiłaś specjalnie, czy nie.
- To niech cię zacznie to obchodzić!
- Żądam natychmiastowych przeprosin!
Właśnie w tej chwili coś mi się przypomniało. Młody basior był lekko podobny do mojego brata. Oczywiście tak jak mi go mama opisała. Myślałam nad tym i nie dosłuchiwałam żądań wilka. Klepną mnie lekko i wtedy się ocknęłam.
- Co?- zapytałam
- Masz mnie przeprosić!
- Niech ci będzie przepraszam.
- No i dziękuję ci bardzo.
- Kim ty w ogóle jesteś?
- Jestem Riki.
- To witaj Riki. Skąd pochodzisz?
- Jestem z watahy...
I nagle wtedy Riki przerwał rozmowę.
- Jesteś z watahy...?
- A z resztą nie ważne. A ty kim jesteś?
- Jestem Casydy, pochodzę z watahy wilczych serc.
- Jakie masz stanowisko?
- Szkolę się na szamankę, a ty?
- Szkolę się na obrońce alfy
- Ładne stanowisko chcesz mieć.
- Wiem. Mój ojciec jest generałem.
- A jak nazywa się twój ojciec.
- Nie ważne.
I nagle z za drzew wynurzył się duży basior. Mniej więcej takiego wyglądu:  
Udawałam że go nie widzę, aby nie przerywać rozmowy z nastoletnim wilkiem. Widać było że Riki go nie zauważył. Ten basior był podobny do Jacka, no może był trochę większy. W końcu nie mogłam wytrzymać i zapytałam się Rikiego.
- Widzisz tamtego wilka?
- Tak, a co?
- Obserwuję nas od pewnego czasu. Może go znasz?
- No tak to jest mój tata.
- Aha.
Nagle basior wybiegł zza drzewa i złapał Rikiego. Myślałam że tylko mi się to przewidziało, ale zamknęłam oczy i otworzyłam. Rikiego już nie było. Zadziwiona tym wróciłam do watahy.

Od Katee

Wstałam. Nudna siostra se poszła. "Tak, tak nareszcie".Wyszłam leniwie. Stanęłam w wejściu i ziewnęłam. Nagle ktoś z tyłu mnie pchnął. Zobaczyłam wilka krwi. Krwi, czyli spokrewnionego z demonami. Ciekawie przyglądałam się mu.
- Nowa ? - spytał
- Tak, a masz jakiś problem ? - prychnęłam
- Nie, ale wydaje się że ty jakiś masz - odpowiedział nieruszony
- Jedynym problemem jest twoja osoba w wejściu
- proszę - odsunął się i patrzył na mnie z uśmieszkiem.
- Znalazł sie - powiedziałam i zamiast wejść wyszłam.
Po polowaniu wróciłam. Nie udało mi się niczego złapać. Gdy poszłam na spacer znów ten sam wilk jadł rena. Podbiegłam do niego.
- Znów ty - spytałam
- Nie będę się kłócił ale jakbyś zauważyła sama tu przyszłaś. Jestem Gryfin, a ty mi zdradzisz swe imię ?
- Katee- mruknęłam ponuro
- chesz trochę - spytał
- Dobra... - nie wiedziałam jak uchronić moją dumę, lecz na myślenie byłam zbyt głodna


Gryfin ???