środa, 14 sierpnia 2013

Od Lary cz.2




Wstałam nad ranem, słońca jeszcze nie było widać. Po tym próbowałam zasnąć, ale coś mi się nie udawało. Postanowiłam wybrać się na spacerek po ciemnych terenach. Ciemność okrywała wszystko. Na szczęście potykanie się nie mogło mi grozić. Weszłam w głąb lasu, na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się znajome, ale po chwili zabłądziłam. Biegłam na przód, przed siebie. Wszystko niszczyłam na swojej drodze. Nagle nie czułam dotyku gałęzi. Pod swoją łapą poczułam kamienną dróżkę. W jednej chwili wywaliłam się. Najwidoczniej musiałam się znajdować na górce, bo w ciąż staczałam się na dół. Po chwili leżałam na dole. Otworzyłam oczy i wstałam. Nagle znów upadłam.Próbowałam znów wstać, ale poczułam okropny ból w lewej przedniej łapie. Oraz coś ostrego w tylną prawą łapę. Próbowałam zobaczyć co tkwi w łapie, ale było zbyt ciemno. Poruszałam głową, aby zobaczyć gdzie się znajduję. Wyglądało to na wielką klatkę z kilkoma niedużymi wzniesieniami, jaskiniami i niedużym jeziorem.Można było powiedzieć, że to jest raj bez wydostania się do okrutnego szarego świata. Cały teren otaczały wysokie góry, które były strome. Przyglądałam się im i na samą myśl pomyślałam, że omal się nie zabiłam. Jak mogłam się tu znaleźć? Przecież z takiej wysokości nie da się przeżyć. Wczołgałam się na jedno z wniesień i spokojnie odpoczywałam. Nagle ujrzałam wschód słońca. Delikatne promyki oświecały jeziorko i mój pyszczek. Był to magiczny widok, oraz zastanawiające jak można stąd widzieć wschód słońca. Wpatrywałam się w jezioro. Było takie... lśniące, delikatne i błękitne. Po chwili ujrzałam wilka:
Kąpała się w jeziorze radośnie przy tym śpiewając. Najwidoczniej miała ochotę się odświeżyć. tak strasznie jej zazdrościłam tego, że bez strachu weszła do jeziora. Siedziałam cicho nie chciałam jej wystraszyć. Nagle wadera zniknęła. Po chwili ją znów ujrzałam w kwiatach. I tak w kółko znikała i pojawiała się. Gdy słońce weszło wyżej zniknęła całkiem.
W mojej głowie zrobiło się pusto, jakby ktoś zabrał mi myśli. W moje pustej głowie rozchodziło się echo. W kółko jedno i to samo słowo: "qayıtmaq". Już zorientowałam się co mnie czeka. W kółko to samo słowo. Otrząsnęłam się i powiedziałam:
-Nie dojdę do ciebie.
-Dojdziesz,a przy okazji myśl to a nie krzyczysz.
-Nie mogę dojść.
-Jak to nie możesz?! Jesteś nam potrzebna!
-Jestem w innym miejscu oraz mam drobne obrażenia.
-Już wiemy gdzie jesteś.
-Gdzie?
-Kiedyś ci powiemy, ale tu znajdują się rzeczy, które musisz potem nam przynieść.
-Teraz nie mogę ich przynieść.
-Jak to?! Chcesz nas rozwścieczyć?
-Nie, ale nie jestem do dyspozycji.
-To kiedy to zrobisz?
-Nie znam odpowiedzi na to pytanie.
-Nie, to nie cierpienia będą cię spotykać.
Głos ucichł. Byłam rozkojarzona. Czułam się tak jakbym nie miała pamięci. Zamknęłam oczy i je wolno otworzyłam. Przed oczami zjawił się tajemniczy stworek:
http://th03.deviantart.net/fs70/PRE/f/2012/320/9/1/91a87dc0ed15dfb02dfcf9de57ef7a30-d5l7i9p.png
-Ceść jestem Fine. Wystraszyłam cię? A ty jak się nazywasz? Dlaczego tak leżysz?-stworek zadawał mnóstwo pytań.
-Hej, tak, Lara, bo coś mi się stało z łapami.
-Nie za szybko nawijam?
-Na razie nadążam.
-To dobrze. Wiesz gdzie jesteś?
-Nie.
-W raju. Ta dolina nazywa się Magic. Tu wszystko jest magiczne.
-Właśnie to zauważyłam. Zobaczyć ci łapki?
-Ok.
Fine szybko spoglądnął na moje łapki i zaczął nawijać dalej.
-Tak w jedne łapce masz wbitego kamyka, a druga złamana. Zaraz wrócę.
Stworek odszedł a ja usnęłam.

-----C.D.N.----

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz