Obudziłam się w środku nocy, nie mogłam spać. Nie mogłam pomyśleć, że mój mały towarzysz został sam. No cóż, ale to była jego decyzja. Wybiegłam z jaskini, zaczęłam polować. Zobaczyłam bezbronną sarnę, więc zaczaiłam się, a później rzuciła. Po kilku minutach padła martwa, więc zaczęłam ją jeść. Popatrzyłam w lewo i prawo, zobaczyłam Imariego. Uśmiechnęłam się do niego, ale on nic nie robił. Wyglądał jakby jadł, ale mięsa nie ubywało. Zamknęłam oczy, a później je otworzyłam. Pomyślałam: "Mam jakieś schizy". Odbiegłam od sarny, pobiegłam w stronę lasu. Nagle napadły na mnie jakieś wilki, powiedzieli, że Imari, nie żyje. Zszokowało mnie to, bo jeszcze niedawno rozmawiałam. Wszedł do mojej podświadomości i powiedział, żebym się nie martwiła, a okazuję się, że już nie żyje. Wilki odbiegły, a ja wyciągnęłam zdjęcie na którym był Imari i ja:
Pomyślałam sobie, że za niedługo się spotkamy. Nie raz byłam pomiędzy życiem, a śmiercią. Postanowiłam wrócić do jaskini. Na moje szczęście Hecate wstała, ale była jakaś inna, później powiedziała:
-Draggy, wiem, że nie przepadamy za sobą, ale wiem co się stało. Jest mi z tego powodu przykro.
-Hecate, naprawdę?
-Tak.
-Hecate, ja nie chcę tak żyć.
-Jak?
-Chcę, żebyśmy się pogodziły.
-Też tego chcę, ale teraz musisz na razie musisz zapomnieć o Imarim.
-Dobrze, ale jak?
-Powspominamy sobie nasze czasy, jak opuściłyśmy watahę. No nie były to za miłe wspomnienia-
uśmiechnęła się-wszystko od początku.
-Mam nadzieje, że miło spędzimy czas.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz