Bez słowa delikatnie złapałem Tristitię za skórę na karku i ruszyłem w stronę watahy.
~Padające Drzewo~
Wszedłem do pokoju Raschy i położyłem czarną waderkę na legowisku partnerki. Upewniłem się, że wszystko jest dobrze i poszedłem po kolejnego. Wędrowałem tak trzy razy. W końcu usiadłem obok Raschy i szczeniąt.
-Słodkie maluchy.- uśmiechnąłem się- Mają to po mamusi.
~~~~~~~~~~~~~~
Rascho?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz