To był dzień jak każdy inny.Siedziałem sobie na chmurze i patrzyłem się w dół.Nagle usłyszałem dzwonek.
-Znowu mnie wzywają-Pomyślałem.
Poleciałem w stronę bogów.Po chwili byłem na miejscu.
-Dobrze że jesteś.
Zeus podszedł do mnie zadowolony.
-O co chodzi.Znów muszę lecieć?Przed chwilą co byłem...
-Nie nie o to chodzi.Po prostu widziałem jak ci dobrze idzie...No i każdy z nas dostaje urlop, nie?
-No tak...I co to ma wspólnego ze mną?
-No że dostajesz urlop, ale wiesz od czasu do czasu będziesz wzywany tu na górę.
-No dobra dzięki.
-Tyle że wiesz...Teraz będziesz przebywał w innej postaci.
-Co?
-To znaczy będziesz mógł być aniołem ale będziesz także...kimś innym.Dobra nie ważne, idź już.Miłego urlopu życzę.
Zeus pstryknął palcami, i chmury nagle zniknęły a ja zacząłem spadać.Walnąłem z hukiem o jakąś łąkę.
-Ta i to ma być ten urlop?Zobaczmy w co ja mogę się zmieniać?-Pomyślałem.
Zmieniłem się...byłem wilkiem.No jasne niczego nie było tylko wilk?Dobra może się jakoś przyzwyczaję.Ruszyłem przed siebie.W końcu dotarłem do jakiegoś wodospadu.Na brzegu siedziała jakaś wadera.
-Hej jak masz na imię?
-A ty to niby kto?
-Jestem Eros.
-Aha należysz do jakiejś watahy?
-Nie nie należę...Mam urlop przed chwilą co tu trafiłem.
Na twarzy wilczycy pojawiło się zdziwienie.
-Długa historia...-Westchnąłem i usiadłem obok wilczycy.-To jak masz na imię?
-Iris.
-Ładne imię.Czy znasz może jakąś watahę?
-Tak chodź zaprowadzę cię do niej.
Uśmiechnąłem się i wstałem.
-Dzięki.
-Eros, mam pytanie.
-Słucham?
----Iris?----
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz