piątek, 2 sierpnia 2013

Od Elizabeth-CD

Wokół słyszałam kapanie wody i piski zwierząt zamieszkujących jaskinie. Łańcuch ograniczał mi ruchy i obcierał szyje. Usiadłam przy skalnej ścianie, towarzyszył mi chłód i nietoperze przelatujące obok mojego łba. Próbowałam położyć się, nic z tego metalowy sznur nie tylko ograniczał mi ruchy, był za krótki. Siedząc, wsłuchałam się w odgłosy nietoperzy i wody. Powoli przyzwyczajałam się do ciemności, rozróżniałam pewne części podziemnego więzienia. Usłyszałam dźwięk poruszonego kamienia, oślepiło mnie słabe światło. Zamknęłam oczy, po chwili je otworzyłam. Zobaczyłam małe kule ognia lewitujące przy ścianach. Latający lokatorzy uciekali w popłochu jedynym możliwym wyjściem- wąskim korytarzem. Na środku stała Saranema.
-Jak się masz królewno?-rzuciła mi niemiłe spojrzenie
-A jak myślisz?
Podeszła do mnie piorunując mnie wzrokiem.
-Widzę, że długo nie wytrzymasz. Jesteś taka słaba, mogłabym cię wypuścić, jedynie gdy przyłączysz się do mnie. Jeśli twoja odpowiedź będzie brzmiała "nie", D i A rozszarpią cię. Masz równo trzy godziny, od teraz.
Odwróciła się i wyszła, ogień gasł, znów zapadał mrok. Zostałam sama, pośród odgłosów kapiącej wody i szumu skrzydeł. W głowie kłębiły mi się setki myśli. Wyczerpana usiadłam...
-Jeśli zgodzę się, moje życie zmieni się na gorsze, jednak jeśli nie zgodzę się, to zginę.- mówiłam do siebie- Co mam wybrać?
Podleciał do mnie nietoperz i cichutko piszczał. Chciał mi coś przekazać, jednak nie rozumiałam go. Musną mnie skrzydłem po łapie, po czym wzbił się i wyleciał. Reszta poszła jego śladem. Znów zapłonęły oślepiające ognie... znów weszła...
-I co? Przyłączysz się, czy zginiesz?
-Ja...
Przerwał mi głośny huk. Jedna ze ścian zawaliła się, wszędzie unosił się pył. Rozległy się rozkazujące krzyki, warki. Żałosne wycie Saranemy biegło po jaskini. W powietrzu unosił się zapach krwi. Gdy resztki pyłu opadły, zobaczyłam sześć wilków i trzy lwy. Jeden z nich podszedł do mnie, ściągną łańcuch...
-Lepiej?- zapytała lwica
Zszokowana opadłam na ziemie. Dwa wilki pomogły mi wstać.
-D-dziękuje.- wykrztusiłam
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, co się stało. W skalnej ścianie była widoczna dziura, upadła bogini nie żyła.
-Trzeba ją stąd wynieść.- powiedział rosły, czarny lew
Ktoś podniósł mnie, z głodu, pragnienia i braku energii powoli traciłam przytomność. Wyniesiono mnie, na wpół przytomna słuchałam ich rozmowy.
-... trzeba poczekać, pomóc jej. Przecież ona nie może umrzeć. To sprzeczne z naszym celem.
-Zgadzam się z tobą. Ta wadera na pewno ma rodzinę, lub przyjaciół, którzy martwią się o nią...
-No dobra! Koniec gadania! Patrzcie na nią, jest u kresu wytrzymałości! Matt, woda!- mówiła wadera
Basior, na pewno wspomniany Matt, podał wodę.
-Masz, pij i zdrowiej.- powiedział miłym głosem
Pomógł mi usiąść, dał mi wodę do picia. Powoli wypiłam ją.
-Lepiej?
-Tak.- wyszeptałam
-Masz rodzinę? Lub watahę?
-T-tak.
-Podaj nazwę.
-Wataha... Wilczych... Serc...- dukałam
-Orianna, sprawdź mapę!- wadera wydawała rozkazy
-Jest! To strasznie daleko.
-Nie obchodzi mnie to, pomożemy jej wrócić.
Na niebie pojawił się czarny smok, wylądował tuż obok. Gromada pomogła mi wstać, chwiejnie weszłam na grzbiet wielkiego zwierzęcia.
-Połóż się i śpij, przed nami długa droga.- mówiła gepardzica
-Remi ma racje. Musisz odzyskać siły.
Kiwnęłam, potakująco, łbem. Położyłam się i próbowałam zasnąć. Smok wzbił się w powietrze. Zasnęłam...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Jakiś czas później ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
Obudziłam się, powoli otworzyłam oczy, zmieniłam się w człowieka. Usiadłam i patrzyłam na tereny pod czarnym. Z daleka widziałam Padające Drzewo. Już niedaleko. pomyślałam uśmiechając się. Pośród głosów wilków, lwów i gepardzicy, szumu skrzydeł smoka, słyszałam wesołe krzyki szczeniąt. Byłam coraz bliżej ziemi... coraz bliżej przyjaciół... coraz bliżej rodziny.  Smok lekko staną na ziemi. Zobaczyłam Kirito, oczy zabłysły mi ze szczęścia. Z pomocą Remi zeszłam na ziemie. Podparta o geparda podeszłam do brązowego basiora.
-Witaj Kirito.- powiedziałam z uśmiechem
~~~~~~~~~~~~~~
Kirito?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz