piątek, 4 października 2013

Od Carl'a- C.D. od FalVie

-Wiesz co? Muszę iść z tobą.
-Powiediałam jak chcesz.
-To i tak chcę.- uśmiechnąłem się do wadery z nadzieją, że a odwzajemni.
Sophia patrzyła się na mnie dziwnym wzrokiem, ale potem uśmiechnęła się do mnie.
-To gdzie idziemy na to polowanie?
-Do lasu.
-Nie zaatakują nas sztywni?
-Carl to jest inny wymiar. Nie ma tu jakiś zombie czy co tam jest w twoim wymiarze.
-Mam nadzieje. A i jeszcze coś.
-Co?
-Nie potrafię polować, jako wilk, jedynie umiem strzelać, ale w postaci ludzkiej.
-To się nauczysz. Przecież dla chcącego nic trudnego.
-Wolę strzelać.
-Tu się nie strzela.
-To może to zmienie?
-Nie, nie, nie i jeszcze raz NIE!
-No weź.
-Co mam wziąć?
-Tak się gada.
-To co idziemy na to polowanie?
-Ok.
Ruszyliśmy w głąb lasu. Ciągle myślałem, że zaraz sztywni nas dopadną. Sophia co chwilę mnie zapewniała, że nikt nas nie "zje". Podczas drogi dużo rozmawialiśmy. Nagle Sophia wyczuła coś. Zaczęła biegnąć przed siebie, nie wiedziałem co robić, więc popędziłem za nią. Byłem w tyle, powoli znikała mi z oczu. Po chwili zobaczyłem ją jak zajada się sarną.
-No co się tak patrzysz? Nie jesz ze mną?
-Nie. Nie jestem przyzwyczajony, by jeść surową sarne.
-Ogarnij się! Jesteś wilkiem.
-Ale też człowiekiem.
-Widzę, że trzeba cię nauczyć wielu rzeczy.
-Ta ciekawe czego.
-Zachowania wilczego.
-Powiedzmy, że zachowuje się jak wilk.
-Nie można powiedzieć.
-Można.
-To udowodnij.
-Jak?
-Ugryź sarne.
-Nie!
-No to widziesz nie można powiedzieć.
-Można!
-Ugryź!
-Ok.
Podeszłem do sarny. Spojrzałem na Sophie. Z jej spojrzenia wynikało, że nigdy nie odpuści. Pochyliłem się. Sam zapach surowej sarny przyprawił mnie o mdłości. Wziąłem małego kęsa, ale to było tak okropne, że od razu wyplułem. Sophia upadła i zaczęła się tarzać na iemi ze śmiechu. Smak był ochydny, że natychmiast musiałem znaleźć wodę. Zaczęłem pędzić ile sił w łapach, aby jak najsybciej znaleźć wodę. Biegałem w kółko, a wadera wciąż się śmiała.
-Gdzie jest woda???!!!
Jednak nie dostałem odpowiedzi, gdyż Sophia wciąż tarzała się ze śmiechu. Pobiegłem, więc dalej. Nie poznawałem otoczenia, ale wciąż szukałem wody. W końcu ją znalazłem. Odczułem ulgę, już nie czułem ochydnego smaku sarny. Gdy skończyłem pić za mną stała Sophia..
-Tępoku gdzie ty nas wyprowadziłeś???!!!!!
-Nie wiem.- ze zdziwieniem przyglądałem się nowemu miejscu.
-To twoja wina!
-Nie potrzebnie biegłaś za mną!
-Jesteś nowy. Można powiedzieć, że jestem trochę za ciebie odpowiedzialna.
-Jestem już dorosły.
-Ale zachowujesz się jak dzieciak, a po za tym tylko w moim wymiarze jesteś dorosły.
-Ale za to ty w moim jesteś jeszcze dzieckiem.
Kłótnia ciągnęła się dość długo. Gdy już prawie skończyliśmy zapadł zmrok.
-O i widzisz?! Gdybyś się ze mną nie kłócił bylibyśmy dawno w watasze.
-Bo najlepiej zwalić wszystko na mnie.
-Bo to twoja wina!
-Przecież sama nie wiedziałaś, gdzie jesteśmy.
-Gdybyś nie łaził w tą i we wtą to bym znalazła drogę powrotną.
-Nie zwalaj winy na mnie.
-Dobra, przestańmy się już kłócić.
-Ok. To co teraz?
-Znajdziemy jakieś miejsce, aby przetrwać noc.
-To chodźmy na autostrade.
-Pamiętaj, że to inny wymiar.
-A no tak.
-Dobra idziemy coś znaleźć.
Błąkaliśmy się. Nie można było powiedzieć jak długo. Na szczęście znaleźliśmy jakąś jaskinie. Była mała ale zawsze coś niż nic. Gdy weszliśmy do środka byliśmy przerażeni. Wszędzie pajęczyny, pająki, małe szkielety itp.
-Co taka zmęczona? Może cię zmęczyło śmianie się ze mnie.
- A żebyś wiedział.
Na tym skończyła się rozmowa. Oboje położyliśmy się. Sophia na jednej stronie jaskini, a ja na drugiej.
Niestety ja nie mogłem zasnąć. Cały czas dręczyła mnie myśl co dzieje się z moją rodziną.
***Rano***
Nie spałem całą noc. Poszedłem obudzić Sophię.
-Sophia wstawaj.
-Już zaraz.
-Teraz. Mam coś ci do powiedzenia.
-No to gadaj.
-Przepraszam cię za kłótnie. Nie jestem przyzwyczajony do tego wymiaru. No i wczoraj mnie poniosło. Miałaś racje, że nie jestem wilkiem, no w pełni. Wybaczysz mi?
----------------------
Sophia (FalVie)?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz