Wstając rano nuciłam pewną piosenkę, jej treść bardzo wpadła mi w ucho. Wybiegłam do lasu, napiłam się wody, a następnie znalazłam padlinę. No cóż nic innego nie znalazłam, a się przyzwyczaiłam. Kiedy uważałam, że jestem już całkiem sama zaczęłam śpiewać. Nie lubiałam tego za bardzo jak ktoś słucha jak coś śpiewam. Piosenka nie była dosyć znana u wilków, śpiewają ją ludzie. Ja znam tylko część, ale bardzo dobrze opisuję moją sytuację. No nie tak całkowicie, bo nie jestem człowiekiem. Część którą znałam szła jakąś tak:
" Ludzie mówią wciąż na minutę tysiąc słów, a kiedy się odwrócisz to w plecy wbiją nóż"
Zaczął padać deszcz, chwilę później rozpętała się burza. Szukałam kryjówki, nagle spadł z nieba grom, uderzył obok mnie. Odrzuciło mnie i uderzyłam o drzewo. Wstałam i zaczęłam biec dalej, trawiłam na drogę z kolcami. Dookoła rosły cierniste krzaki i czarne róże. Z łap lała mi się krew, ale na szczęście znalazłam jaskinię. Zaopatrywałam rany swoją mocą, nagle do jaskini wszedł jakiś wilk. Stanęłam do pozycji bojowej, wilk się tylko śmiał. Krzyknęłam:
- Z czego się śmiejesz?
- Z ciebie Donna.
Później stanęłam zdziwiona, myśląc: "Ten głos, ta mowa, to nie może być on, ale jednak?". Później powiedziałam:
- Hunter?
- Domyśliłaś się?
- Wcześniej nie opanowywałeś tego wcielenia.
- Ale tamto pierwsze wcielenie nie było prawdziwe, jestem wilkiem, jak to opisać, a wybuchu.
Hunter wygląda teraz tak:
- Może cię odprowadzić?
- Nie dzięki, sama dojdę.
- Więc już możesz wyjść z mojego domu?
- Tak.
- Po za tym zapraszam cię jeszcze, a i jeszcze coś. Ładniej śpiewasz od tamtego czasu- uśmiechnął się.
- Wiesz co dzięki, ale ja już lecę.
Wybiegłam i się teleportowałam do mojej jaskini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz