Moi rodzice i cała wataha zginęła. Zostałam tylko ja, byłam w tedy ślepym szczeniakiem. Urodziłam się na Syberii, podczas zimy. Ludzie polowali na śnieżne wilki. Przez to prawie wyginęły. Prawie, zostałam jedynie ja. Wataha WhiteWind była ostatnią watahą Wilków Zimy. Potężnej prawie wymarłej rasy, która niegdyś, za czasów gdy powstała ziemia, panowała na terenach całej planety. Od południa po północ, od wschodu do zachodu. Ale wszystko przemija. Życie, panowanie, dynastje, wielkie rasy. W lodowej grocie równo dwadzieścia trzy miesiące temu, zostałam znaleziona przez szamankę. Nie był to człowiek, lecz lis. Wychowała mnie jak swą własną córkę. Gdy miałam ponad dwa lata...
-Już czas-rzekła-Nie mogę cię już nauczać. Pojęłaś wszystko. Jestem z ciebie dumna.
Skinęłam głową.
-Żegnaj.-szepnęła
Przeteleportowała mnie na tereny jakiejś watahy. Poczułam zapach wilka, pobiegłam w tamtą stronę... Natrafiłam na waderę.
-Kim jesteś?
-Syberia. Chciałabym dołączyć do twej watahy.
-Oczywiście, czuj się tu bezpieczna, to twój nowy dom.-uśmiechnęła się Kuu-Idź pozwiedzać tereny.
-Dobrze, dziękuje.
Oddaliłam się. Było tu strasznie ciepło, nie lubię ciepła. Moją mocą stworzyłam coś w stylu chmury śnieznej, nad mną. Zrobiło się zimniej, ale tylko dla mnie. Zimne płatki śniegu tańczyły wokół mnie. Wpatrzona w niebo szłam na oślep, jeszcze nigdy nie widziałam takiej roślinności. Zielone lasy, trawa, to było mi obce. Teraz mogłam to wszystko poznać. Obłok znikł. kilka łatków wirowało wokół mnie, dając mi osłonę przed ciepłem. Nagle wpadł na mnie jakiś wilk.
-Jejku! Bardzo cię przepraszam, nie chciałam.
~~~~~~~~~~
Misiu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz