Wstałem rano, zjadłem sarnę z wczoraj i ruszyłem w głąb lasu. Nudziło mi się trochę, aż w końcu nad czymś rozmyślałem. Poszedłem do znanego magika, który nie był nigdy członkiem watahy. Poprosiłem o pewną rzecz, kiedy się dowiedziałem pobiegłem do Kuu. Znalazłem ją i powiedziałem:
- Wiem gdzie szukać Lavi' ego.
- Lavi?
Odbiegła potem gdzieś, sam więc ruszyłem. Szedłem kilka kilometrów, opadałem z sił gdy zobaczyłem jakiegoś wilka. Ku mojemu zdziwieniu obcy podał mi jedzenie i wodę, nie widziałem go za dobrze. Sypał strasznie śnieg i w dodatku był w czarnych szmatach, nie było widać jego twarzy i reszty. Odezwał się później:
- Po co tu przychodziłeś, Ivan, w watasze nie jest ci lepiej?
Ze zdziwieniem i trochę z przerażeniem połknąłem ślinę, odezwałem się później:
- Skąd znasz moje imię i w ogóle kim jesteś?
- Ponieważ, należysz do mojej starej watahy. Powinieneś już wiedzieć, ponieważ tylko ja z watahy odważyłem się odejść, zwyciężyłem ze śmiercią i teraz stoję tu przed tobą.
- Ty nie możesz być...
- Tak dobrze myślisz.
Zaczynał ściągać szmaty z głowy, ja co raz bardziej byłem przerażony i zdziwiony, a później powiedziałem:
- Lavi, jakim cudem ty żyjesz? Przecież sam siebie wskrzesić nie mogłeś.
- Wygrałem ze śmiercią, nie dzięki jakimś kamieniom czy czymś. Może nie wiesz, ale śmierć ma kilka oblicz, ja już byłem strasznie wkurzony i zacząłem, trochę mówić pod jego adresem nawet brzydkie słowa. Mogłem przegrać i siedzieć cicho, ale to bym w tedy nie był ja. Założyłem się z nią i wygrałem, jakimś cudem.
- Musisz wrócić do watahy.
- Nie mogę, Kelly, pewnie wiesz, że jest wilko-smokiem.
- Tak i co?
- Nie będzie akceptowana. Może z resztą sprawdźmy.
Zaczął coś czarować i nagle pojawiła się Kelly z jakąś grupką, wyglądali razem tak:
- Po co mnie wołałeś tatą, nie widzisz jestem zajęta!
- Musiałem coś sprawdzić, a może przedstaw towarzystwo panu Ivan' owi.
- Więc ten czarny to mój partner, a ten mały to mój syn.
- Ona już ma rodzinę?
- To naturalne, a teraz Kelly, zostawiam cię i wracam do watahy, starej watahy...
- Więc żegnaj tato, być może już na zawsze.
Wracałem z nim do watahy, byłem już i zacząłem szukać Kuu. Znalazłem ją przy wodospadzie, powiedziałem:
- Kuu ktoś by chciał się z tobą przywitać.
- Kto taki.
- Lavi!- zawołałem.
- Witaj Kuu- powiedział.
CDN w opowiadaniu Lavi' ego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz