Odszedłam od Cardinel'a i ruszyłam dalej. Myślałam nad zostaniem tropicielem, ale bardziej przechadzałam się przez tereny by bardziej je zapoznać. Była noc moja ulubiona pora, niebo było piękne ozdobione gwiazdami. Z drzewa były ładniejsze widoki, ale nie mam umiejętności wspinaczki więc wspięłam się na niską gałązkę.
Usłyszałam szelest na początku pomyślałam że to ptak czy wiewiórka. Po kilku minutach do nosa wpadła mi woń jakiegoś wilka. Postanowiłam udać, że o nim nie wiem więc dalej podziwiałam błyszczące niebo.
Nagle ktoś na mnie wskoczył z sztyletem. Wylądowaliśmy na ziemi obijając się o wiele gałęzi. By nie być nabita na ostrze próbowałam ugryść wilka, ratując swoje życie. Gdy byliśmy już na dole miał zapaść ostateczny cios, nagle przybiegły dwie wadery.
-Zafiro! Stój! -Wykrzyczała jedna z nich.
-Bracie! Zostaw ją! Nawet nie wiesz kim jest!
-Graw...- Basior odrzekł przygniatając mnie do gleby. Warczałam i próbowałam się wydostać z jego ucisku.
-Stój! To może być przyjaciel. -Zawołała biała wilczyca. Wilczur spojrzał mi w wrogo w czy u puścił. Odszedł parę kroków bardzo ostrożnie.
-Zadowolone? - Wpatrywałam się w wilki z ostrożnością. Próbowałam wstać jednak nie było to łatwe po spadnięciu z drzewa i być przygniecionym przez czterdziesto kilowego wilka ...
×××××××××××××××××
(Zafiro? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz