Siedziałam na kamieniu, pod postacią człowieka, kiedy usłyszałam dźwięk łamanych gałęzi. Rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze. Z góry zauważyłam postać, najprawdopodobniej człowieka, w kapturze, która przygwoździła kogoś do ziemi. W ułamku sekundy pojawiły się dwa wilki, a potem napastnik zszedł z wilka. Zleciałam i prawie bezszelestnie stanęłam na ziemi, jak na złość musiałam potrącić, obcasem, jakiś mały kamyczek. W mgnieniu oka zostałam przyparta do drzewa z elfickim sztyletem przy tętnicy. Podniosłam rękę i delikatnie dotknęłam nią mężczyznę.
- Spokojnie. - wyszeptałam
- Zafir... - wrzasnęły wadery
Ten odsunął broń i oddalił się o kilka kroków dając mi wolną przestrzeń. Uniosłam lekko głowę i z tryumfalnym uśmiechem podeszłam do niego.
- Nieładnie jest atakować bezbronne kobiety. Najpierw myśl, a potem działaj. - powiedziałam prawie szeptem
Widać, że chłopak był w lekkim szoku.
~~~~~~~~
Zafiro?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz