Była chłodna noc. Rodzice spali. Za to starsi strażnicy pilnowali terenów. Postanowiłam wykraść się z domu. Usłyszałam, że coś za mną biegnie to był Sauro. Po kilkumetrowym biegu zgubiłam go. Trafiłam na otwartą i nieznaną przestrzeń. Postanowiłam odetchnąć i poszłam spacerkiem przed siebie. W długiej trawie zauważyłam biel. Postanowiłam podejść. Bielą okazał się wilk. Zaczaiłam się jednak zauważył.
-A ty to kto? Nie powinnaś się tu zapuszczać.
-Jestem.. jestem Jestem tu... zagubiłam się. A ty to kto?
-Zwią mnie Cardinel. Radzę opuścić te tereny.
-Czemu niby? Przecież nie robię nic złego.
-Mhm.. nadal się nie przedstawiłaś.
-Jestem Kayashoko. Mówili na mnie krócej Kaya i Shoko albo Cali. Jestem Waderą. Mam z 3 lata. Mam kolor sierści... hm..-spojrzałam na siebię i dodałam:- Karmel z mlekiem? Nie widać?
××××××××××××××××××××××××××××××××××××
(Cardinel?)
Info od Elizabeth: Kayashoki nie należy do watahy, dostała pozwolenie na pisanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz