niedziela, 3 listopada 2013

Od Andromedy

Rodzina zginęła, ocalałam ja i mój starszy brat...Zafiro.Nasz dom już nie istniał więc zaczęliśmy szukać nowego.Jeszcze gdy wataha istniała Zafiro często znikała na długie okresy czau.Rodzice mieli w sobie krew elfów która przeszła na nas jednak, Zafiro jest pół elfem.W każdym razie ruszyliśmy przed siebie.Zafiro był świetnym zabójcą i strategiem więc nie brakowało nam jedzenia.Pewnego ranka mój starszy brat szybko zerwał się na nogi i obejrzał w około nie wiedziałam o co chodzi...
-Coś się stało?-Spytałam ospałym głosem.
-Słyszę czyjeś kroki.Znikaj...Nie słyszysz?Znikaj!
Wykonałam polecenie i w postaci elfki wskoczyłam na pobliskie drzewo.Zafiro stał po czym nagle zniknął.Nagle usłyszałam jego oddech przy sobie.
-I jak?
-Jakaś wilczyca...
Znów stałam się widoczna, mój brat również.Nagle zauważyłam że trzyma sztylet w ręku.
-Co ty wyrabiasz schowaj to natychmiast.Nie zabijesz tej wilczycy...
-Nie zabiję to dla ostrożności.
-Ostrożności...
Wilczyca przechodziła obok drzewa.Cicho zeskoczyłam i się przywitałam.
-Witaj.
Wilczyca wzdrygnęła się lekko.
-Znamy się?
-Raczej nie.Nie bój się mnie...-Spostrzegłam się że jestem w postaci elfki więc od razu zmieniałam się w wilka.-Wybacz zapomniałam.Ej Zafiro spokojnie chodź tu.
Szybko zeskoczył z drzewa i stanął obok mnie...ukradkiem oka zobaczyłam że nadal trzyma sztylet.
-Schowaj to natychmiast.-Mruknęłam.
-Dobra.Spokojnie.-Schował i się do mnie lekko uśmiechnął- Zadowolona?-Po chwili dodał trochę głośniej.-Czy możesz nas zaprowadzić do Alf?
-To ja pójdę i spakuję rzeczy do torby.
----Mara?----

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz