Rodzina zginęła, ocalałam ja i mój starszy brat...Zafiro.Nasz dom już
nie istniał więc zaczęliśmy szukać nowego.Jeszcze gdy wataha istniała
Zafiro często znikała na długie okresy czau.Rodzice mieli w sobie krew
elfów która przeszła na nas jednak, Zafiro jest pół elfem.W każdym razie
ruszyliśmy przed siebie.Zafiro był świetnym zabójcą i strategiem więc
nie brakowało nam jedzenia.Pewnego ranka mój starszy brat szybko zerwał
się na nogi i obejrzał w około nie wiedziałam o co chodzi...
-Coś się stało?-Spytałam ospałym głosem.
-Słyszę czyjeś kroki.Znikaj...Nie słyszysz?Znikaj!
Wykonałam polecenie i w postaci elfki wskoczyłam na pobliskie
drzewo.Zafiro stał po czym nagle zniknął.Nagle usłyszałam jego oddech
przy sobie.
-I jak?
-Jakaś wilczyca...
Znów stałam się widoczna, mój brat również.Nagle zauważyłam że trzyma sztylet w ręku.
-Co ty wyrabiasz schowaj to natychmiast.Nie zabijesz tej wilczycy...
-Nie zabiję to dla ostrożności.
-Ostrożności...
Wilczyca przechodziła obok drzewa.Cicho zeskoczyłam i się przywitałam.
-Witaj.
Wilczyca wzdrygnęła się lekko.
-Znamy się?
-Raczej nie.Nie bój się mnie...-Spostrzegłam się że jestem w postaci
elfki więc od razu zmieniałam się w wilka.-Wybacz zapomniałam.Ej Zafiro
spokojnie chodź tu.
Szybko zeskoczył z drzewa i stanął obok mnie...ukradkiem oka zobaczyłam że nadal trzyma sztylet.
-Schowaj to natychmiast.-Mruknęłam.
-Dobra.Spokojnie.-Schował i się do mnie lekko uśmiechnął-
Zadowolona?-Po chwili dodał trochę głośniej.-Czy możesz nas zaprowadzić
do Alf?
-To ja pójdę i spakuję rzeczy do torby.
----Mara?----
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz