piątek, 28 czerwca 2013

Od Valeniki - Ciąg dalszy...

Padłam na ziemię wyczerpana. Te korytarze nie mają końca... Obudziłam się i dalej szłam. Cierpiałam z pragnienia i głodu. Z osłabienia. Położyłam się znów po kilku godzinach. A potem dalej szłam. Przeszłam tak już cztery dni. Zobaczyłam nagle światło, upragnione światło. Jak energię życiową. Lecz tam było pusto. To było po prostu szersze miejsce w korytarzu. Światło wpadało przez liczne szczeliny w suficie. Odpoczywałam sycąc się słońcem. Nagle przysłonił je cień. W pomieszczeniu znalazła się Bluin i szybko podbiegła do mnie.
- Żyjesz...
- Tak - odpowiedziałam cicho
- Pomogę ci dojść do wody. I do jedzenia.
Poszłam za waderą. Szłam i szłam. Ciągle. Nagle straciłam kontakt ze światem. (...) Obudziłam się w wilgotnym miejscu. Bluin mnie pilnowała.
- Zemdlałaś z wyczerpania. Tu masz wodę.
Chwiejnie wstałam i podeszłam do źródła. Wzięłam kilka łyków. A potem piłam aż do bólu. Opadłam na ziemię.
- Powiedz co się dzieje - szepnęłam
- Och... wiedziałam że kiedyś to komuś powiem. Jestem Wilkiem Wcieleń. Jest to rasa demonów. Jestem córką wilk, którego spotkałaś. On żyje już tysiące lat, nigdy nie wiedziałam, że jest Duchem Smoka Nicości. Ja żyję kilkaset. W tym czasie miałam różne wilcze wcielenia. Teraz "urodziłam" się w tym samym dniu co Księżniczka. Po raz pierwszy jako szczeniak co znaczy że ojciec traci moc. Nie wiem czy to ma coś wspólnego z twoją obecnością lecz mi się wydaje, że tak. Nie pamiętałam kim jestem. Dopiero śmierć matki Lyin mi to uświadomiła. Wróciłam do ojca, lecz nie byłam już takim samym złym wilkiem.
- Dobra... Jak mogę pokonać twego ojca ?
- Czemu pytasz ?
- Bo zrobi coś niewybaczalnego. - odparłam chłodno
- Nigdy go nie kochałam, a szczególnie teraz gdy się tak zmieniłam. Nie mogę ci pomóc bo to była by zdrada. Choć chcę nie mogę.
- Zabił całą moją rodzinę. Dwie wadery. Moją siostrę... I nie wątpię że to jego jedyne ofiary !
- Zdaję sobie z tego sprawę - zmarszczyła brwi z miną bezradności

__Minęło kilka dni__

Wstałam.
- Gdzie jest wyjście ?
- Dokąd ? - wadera nie obróciła się nawet
- Do twojego ojca !
- To nazwała by prędzej wejściem do zaświatów. Idź prawym korytarzem, lub jak wolisz trochę trudniej jest ale szybciej przez to jezioro. Wypłyniesz przy sadzawce mego ojca.
Bez słowa wskoczyłam chodź się wahałam do jeziorka i popłynęłam. Zaczęło mi brakować powietrza. Lecz u góry zobaczyłam światło. Ostatkami sił wypłynęłam na powierzchnię. Wyszłam na brzeg. Do pomieszczenia wpadł wilk. Rozpoznałam go.
Miałam tylko kilka sekund na atak. Pod nagłym impulsem rzuciłam się z pazurami na jego znaki na głowie. Upadł. Z tych znaków leciała krew. Smok na zewnątrz wydał ryk i zniknął wciągnięty przez otchłań. Ciało czarnego basiora poruszyło się. Jego oczy zamrugały i jego pysk wykrzywił się w grymas bólu. Znaki na głowie straciły swój blask i wyblakły.
- Gdzie ja jestem ? - odezwał się słaby głos
Teraz wiedziałam o co tu chodzi. Bluin zwabiona wydarzeniem stanęła obok mnie.
- Bo nim nie jest...
- Kim ? O czym mówisz ?
- Ten Duch zawładnął twoim prawdziwym ojcem.
- Bluin ? - westchnął wilk - To ty... wreszcie mogę żyć...
A potem wypowiedział prawie niesłyszalne słowa:
- Z tobą Bluin...


Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz