- Ekchem... Jak wy się bawiliście na śniegu, to Kazik... - zaczęłam, ale ktoś mi przerwał
- Kaz. Mam na imię Kaz, a nie jakiś Kazik. - mruknął
- Nie przerywaj mi! - krzyknęłam - A więc... Kaz przechodził obok i popatrzył się na mnie, a ja tego nie lubię. To jak już się oddalił poszłam za nim. Nie chciałam mu nic zrobić, przysięgam!
- Yhy, to dlaczego się na mnie rzuciłaś jak na szynkę? - zapytał z oburzeniem
- A ty dlaczego się ze mnie zacząłeś śmiać? - warknęłam
- Spokojnie! Nie chcemy tu nowej kłótni i bójki. - powiedział tato - Ritta, kontynuuj.
- No to poszłam zanim, a on zaczął się śmiać. To pokazałam kiełki i rzuciłam się na niego. Potem przyszliście i skończyła się zabawa.
Odeszłam od Lei i podeszłam do mamy. Przytuliłam się do niej. Przy niej zawsze czułam się bezpieczna lecz teraz nie było tak fajnie, bo wszyscy patrzyli się na mnie jakbym coś ukradła. Bardzo tego nie lubiłam, bo zawsze takie spojżenie poprzedzało kłopoty. No to koniec. Po mnie. Szlaban na najbliższy rok i kilka miesięcy. układałam scenariusze I do tego zemsta pewnego "pokrzywdzonego". Oj... będzie źle. Już jest. A może... Uśmiechnęłam się. Zamieniłam się w wilka i cichutko wymknęłam w momęcie gdy dorośli zaczęli rozmawiać. Gdy oddaliłam się na odległość kilku metrów zaczęłam biec. Na oślep. Wpadłam na kogoś.
- Oj Ritta, masz kłopoty. - powiedział tato
- J-ja? Ale ja nic nie zrobiłam!
~~~~~~~~~~
Kirito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz