Łaziłam sobie bezczynnie po łące, na której leżało mnóstwo śniegu. Przepięknie błyszczał...
-Andromeda słuchaj mnie!
No i powróciłam do rzeczywistości.
-Nie krzycz na mnie.
-Nie krzyczę.Znów chodzisz z głową w chmurach.Nigdy mnie nie słuchasz.
-Słucham.To o czym mówiłeś?
-I właśnie o tym mówię.
Nie ma to jak być bez przerwy pod stałą opieką starszego brata...Mógłby sobie wreszcie zniknąć.
Szliśmy razem przez zasypaną łąkę.
-Ja już wracam zimno mi w łapy.
-Wiesz że nie potrafisz kłamać?
Spuściłam głowę i zaczęłam wracać.
-Andromeda o co chodzi?
Nie słuchałam i szłam dalej.
-Andromeda.Stój!
-Nie rozkazuj mi!
-To się zatrzymaj!
-Zamknij się!
Zaczęłam jak najszybciej oddalać się od Zafiro.Oczy zaszkliły mi się i ledwo co widziałam.Wiem że byłam w lesie.Biegłam całkiem szybko.Nagle poczułam że w coś mocno przywaliłam i potoczyłam się z górki.
-Moja głowa...-Powiedziałam bardzo cicho.
-Mogłabyś uważać chociaż trochę jak biegasz.
Szybko przetarłam oczy.To był o ile się nie mylę Kaz.
-Przepraszam nie zauważyłam cię.
----Kaz?----
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz