poniedziałek, 13 maja 2013

Od Monty'ego

 Spacerowałem sobie po lesie gdy zobaczyłęm Conor'a i Qpe. Rozmawiali o czymś. Podeszłem bliżej i oglądałem ich z ukrycia. Qpa weszła gdzieś, a kiedy wyszła... Była już dorosła... Przeraziłem sie, że straciłem siostre. Z oczu zaczeły płynąc mi łzy. Z płaczem uciekłem w głab lasu... Zrospaczony niedodwracalna utrata jedynej siostry biegłem przed siebie nie zwazając na to co sie dzieje. Wybiegłem na polane. W pewnej chwili poczułem jak coś zaciska mi sie na szyji. Rozejrzałem sie. Otaczali mnie ludzi, którzy zarzucili mi sznór na szyje. Cięgneli mnie do jakejś klatki. Stawiałem opór, ale oni byli silniejsi. W koncu siła wepchneli mnie do klatki,  zdjeli mi sznór z szyji i zamkneli drzwiczki. Zaczołem piszczeć szukajac ucieczki...

~~Jakiś czas później~~
 W końcu poddałem sie. Wiedziałem, że nie ma wyjścia... Położyłem sie w rogu ,,więzienia" i próbowałem zasnąć, ale bez sputku.

~~Kilka dni potem~~
 Każdy dzień spedzony w klatce. O resztkach i misce wody. Byłem wycięczony. Dobijałm mnie fakt, że nie byłam jedynym psem, który został uwięziony. W pewnej chwili podszedł do mnie człowiek z czyms zwanym obrożą w dłoni. Otworzył drzwi do wolnosci. Próbowałem wybiec,a le on złapał mnie i założył mi tę rzecz na szyje a potem coś do tego przywiacał. Siła pociagnął mnie za sobą. Jakiś inny człowiek podał temu co mnie trzymał na uwięzi drugi sznurek z innym, starszym psem.

Ten peis jednak nie stwiał żadnego oporu. Był zadbany i dobrze wytrenowany.
- Te, szczeniak...Jesteś tu nowy ??? - spytał
- Tak, co to wszystko jest ???
- Tu my psy jestesmy szkolone i urzywane do polowań na inna dzika zwierzyne. Ty musisz sie jeszcze dużo nauczyć...
- Aha... Jak ja mam sie tego nauczyć i czemu mnie złapali ???
- Jak nie bedziesz sie dobrze sprawował to cie sprzedadzą bez dwuch zdań...
- A co jest lepsze. Życie tu czy zostanie sprzedanym ???
- Ja wole tu zostać...
 Człowiek pociagna nas w strone lasu. Doberman poszedł posłusznie za nim. JA nie majac innego rybaru zrobiłem to samo... Szliśmy w głąb lasu. W pewnej chwili pies zaczą ciagnąć człowieka w przed siebie, a ten zaczął biec z nim. Ja poszłem w jego ślady. Człowiek spóścił go a nie trzymał dalej. Dobiegliśmy na niewlika polane na której niedźwiedz jadł padline. Dobarman szczekał na drapierznika zbliżajac sie do niego. Nie wiedzac co robic też zaczołem szczkać. Zdezoriętowany niedźwiedz rzócił sie na psa. Człowiek wystrzelił z broni prosto w zwierze, ale było już za późno. Doberman był w krytycznym stanie. Człowiek nie zwrócil uwagi na ledwieżywego psa tylko poszedł podziwiać swoją zdobycz. Podeszłem do mojego byłego chyba psa na odleglośn na jaką pozwalał mi sznór. Ten cieżko oddychajac powiedział tylko
- Mój żywot dobiegł końca. Godnie mnie zastęspuj... Przyjacielu... - po ostatnim słowie przestał juz oddychać.
 Z niedowierzeniem patrzyłem na nieżywego już psa. Zaczołam płakać... Nawet nie znał mojego imienia, a nazwał mnie przyjacielem... Czemu wsyztsko na czym mi zależy zawsze mnie opuszcza... Człowiek pociagnął mnie za sobą. Nie miałem wyjście, musiałem opuścić przyjaciela, jedynego i pierwszego przyjaciela... Kiedy zpowrotem dotarliśmy na miejsce obozu, człowiek znów uwieził mnie w klatce i dał coś do jedzenia. Jednak ja nawet nie spojrzałem na nie. Cały czas martwiłem się o Doberman'a, który tak zginął. Jak ktos taki jak on mógł zajmować sie takimi rzeczami...

Ciąg Dalszy Nastapi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz