Obudziły mnie poranne promienie słońca. Przewróciłam się na drugi bok
szukając leżącego obok Boorei'a. Ale go tam nie było. Zerwałam się
gwałtownie na nogi co nie poskutkowało dobrze. Zrobiło mi się słabo.
Oparłam się o ścianę i zawzięcie robiłam małe kroki do wyjścia. Gdy
znalazłam się na świeżym powietrzu od razu było mi lepiej. Szukałam
Boorei'a. Po chwili go zobaczyłam. Dźwigał śniadanie.
- Cześć - powiedziałam
- Cześć. Mam dla nas śniadanie.
- Dzięki. Jesteś kochany. - liznęłam go po pyszczku.
Zjedliśmy.
- Przejdziemy się ?
- Tak - odparł
Poszliśmy nad jezioro. Usiadłam nad wodą. Dla mnie to był wysiłek. Nie czułam się najlepiej.
- Wiesz co, może wracajmy już. - powiedziałam, czując ból, lecz nie okazałam tego po sobie
- Dobrze - odparł
Wróciliśmy do padającego drzewa. Boorei zaprowadził mnie do mojego "pokoju". Stałam gdy znów poczułam ból. Skrzywiłam się.
- Coś się stało ? - spytał zaniepokojony - Jedzeni ci zaszkodziło ?
- Nie. - westchnęłam - Chyba rodzę
- Rodzisz ? Rodzisz, rodzisz... - zaczął panikować - Co zrobić ?
- Uspokoić się. - spróbowałam się zaśmiać.
(...)
Pierwsi na świat przyszli waderka i basior. Wyglądali tak:
Waderka:
Basior:
- To będzie Elm - wskazałam na basiora - A ta waderka to będzie Ceali.
Po chwili na świat przyszły inne szczeniaki.
- Teraz ty nazwij szczeniaki. - powiedziałam
----------
Boorei ? Jaki to będą szczeniaki (bo mi się fotek nie chciało już szukać xD).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz