środa, 1 maja 2013

Od Elizabeth-CD

-Nie musisz dziękować, to drobiazg. Musisz jeszcze trochę poćwiczyć.
-Ok. Jednak i tak bardzo ci dziękuje. Wyświadczyłeś mi wielką przysługę.
-To na prawdę nic wielkiego. Muszę już iść, zaczyna się moja warta. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.-uśmiechnęłam się-Oby nic ci się nie przytrafiło.
Chłopak wyszedł. Znów zostałam sama w wielkim domu. Nagle w całym mieście słychać było głośny dźwięk syreny ostrzegawczej.
-Klan Cieni.-szepnęłam
Wybiegłam z domu. Kilku mężczyzn biegło do wyjścia z miasta. Pobiegłam za nimi.
-Mac co się dzieje?
-Klan Cieni zaatakował, musimy obronić miasto.
-Mogę wam pomóc?
-Nie, idź do domu i zostań tam. To rozkaz!
-Nie! Idę z wami!
-Wracaj do domu!
-Nie!
-Wracaj! Już!-popchną mnie
-Jak śmiesz!-odwróciłam się i pobiegłam
Skręciłam w jakąć uliczkę. Zamknęłam oczy i przeteleportowałam się w środek bitwy. Niewidzialna szukałam Haseia. Gdzie on jest? Jak coś mu się stało, to... to nie wiem co zrobię tym z Cieni! Nie wiem dlaczego, ale brakowało mi go. BIegłam po polu bitwy, miałam nadzieję, że on żyje, że nic mu się nie stało. Zobaczyłam go, leżał na ziemi. Myślałam, że nie żyje. Podbiegłam do niego i stałam się widzialna. Jeszcze oddychał...
-Hasei nie rób mi tego, nie umieraj.-płakałam
Chłopak zakaszlał...
-Nie-nie-nie mogę ci tego obiecać.-z bulem uśmiechną się
-Nawet kiedy jesteś o krok od śmierci, masz dobry chumor.
-Eli, prze-ed końcem muszę ci coś powiedzieć.
-Co?
-Od kąd cię poznałem - zakaszlał- to zakochałem się w tobie...
-N-n-na prawdę?-w tej chili uświadomiłam sobie, że też go kocham.
Nie mogłam być z nim, byłam z Orionem.
-Też cię kocham.-szepnęłam
Kilka łez spadło na jego ranę, która zaświeciła się. Kilka razy zakaszlał. Uzdrowiłam go?
-Żyjesz!-przytuliłam go
-Au, to, że żyje nie znaczy,że miejsce rany mnie nie boli.
-Przepraszam.
~~~~~~
CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz