Czarno-biała wadera otworzyła oczy. Przez ułamek sekundy widziała tylko rozmazane plamy, które zaczęły układać się w obraz wnętrza jaskini i postać basiora.
- Kirito, hej.- powiedziała uśmiechając się
- Dzień dobry śpioszko.
Pochylił się i liznął Elizabeth po pysku.
- Jak się spało?- zapytał
- Dobrze... bardzo dobrze.
Wadera popatrzyła na szczenięta. Jedno z nich słodko ziewnęło i skuliło łapki. Jej uwagę odciągnęła woń zająca lub królika, którego Kirito właśnie wniósł i położył obok legowiska. Od razu zabrała się do jedzenia, szczenięta zrobiły to samo i po chwili piszczenia przyczepiły się do matki.
- Smacznego.- uśmiechnął się Kirito
- Oj... zapomniałam. Chcesz? Została połowa, a ja już nie jestem głodna.- powiedziała Eli
- Skoro nie chcesz, to szkoda żeby się zmarnowało.
- To smacznego.
- Dziękuję.
Basior zaczął jeść.
* Pół godziny później *
- Puk, puk, puk.- odezwał się cichy głos- Można wejść?
- Tak.- odpowiedziała Elizabeth
Do sali weszła Moon z zawiniątkiem i sporym bukietem.
- To dla ciebie. Gratuluję.
- Oj Moon... dziękuję. Ale skąd wzięłaś te kwiaty? Jest środek zimy.
- Mam swoje sposoby. Ale popatrz na to.
Białowłosa wyciągnęła dwa medaliony z głową wilka.
- To dla maluszków. Te medaliony chronią przed złem i niebezpieczeństwem.
- Dziękuję. Możesz im je założyć.
Moon z niezwykłą dla niej delikatnością założyła maluszkom medaliony. Do pokoju weszli dwaj mężczyźni. Byli tacy podobni.
- Witaj Kirito i... ten drugi to kto?- zapytał wilk księżyca
- Kaz.- odpowiedział "ten drugi"
Wyciągnął rękę do niewysokiej dziewczyny, uścisnęła ją z dużą siłą co było dla niej najzwyczajniej normalne.
~~~~~~~~~~~
Kaz, Kirito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz