czwartek, 31 lipca 2014
Od diablicy Moon CD. opowiadania diabła Kazimierza
- Demony kłamią.- wymruczała
Pochyliła się nad wilkiem-psem i pomimo sprzeciwów ubrała mu różowy sweterek.
- Zdejmij to! To jest za ciasne!- wykrzyczał Kaz
- Nie zdejmę.- Moon uśmiechnęła się wrednie
- Mgrr! O Moon, mam pytanie.
- Jakie?
- Jak wyjaśnisz wszystkim ludziom ze rozmawiasz z gadającym wilkiem?- uśmiechnął się szatańsko
- A czy nie mówiłam, że tu to normalne?- zdziwiła się- Och ja głupia... zapomniałam powiedzieć ci, że tu mieszkają nadprzyrodzeni.
- Że co? To na terenie watahy WWS jest takie coś?- zdziwił się
- Pragnę przypomnieć, że jesteśmy poza terenem watahy. Nie pamiętasz jak cie tu przyprowadziłam? Do miasteczka?
- Po tych godzinach tortur jakie mi robiłaś za to, że polizałem cię po nosku przy Ricie... to ja już wielu rzeczy nie pamiętam.- wymruczał pod nosem
- Hm...- zamyśliła się- Straciłeś pamięć?
- Twoje słodkie mruczenie o mnie przez sen pamiętam.- zachichotał
Wyszedł ze sklepu. Kobieta zapłaciła i wybiegła za nim.
- Kaz!
- No co? Przypadkiem usłyszałem.
- Ładnie ci w różu, wiesz?- powiedziała zaczepnie
- A ty ładnie wyglądasz jako człowiek... wyższa jesteś.- zaśmiał się
- Ta, o wiele.
- Yyy... możemy zrobić tak, ty mi zdejmiesz smycz i obrożę, a sweterek będę nosić... odpowiada? Bo troszkę to nie wygodne jest.
- Nie.
- Ej! Dlaczego?- popatrzył na nią z wyrzutem
- Sam powiedziałeś, że jestem wredna.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kaziu? Leń mnie dopadł.
Od diabeloszka Kazimierza do diablicy Moon
Gdy to usłyszał z wrażenia opadła mu szczęka i wyszedł języczek.
-Kultury troszkę - odwróciła łeb i zachichotała
-Yyyy wybacz, wybacz . I powiadasz rozejm ? - wstał i podszedł do Niej
-Tak. A co taki zaskoczony jesteś? - popatrzyła na niego
- No bo... jednak masz serduszku - uśmiechnął się i wyciągnął łapę w jej stronę - Rozejm
Wadera również wyciągnęła łapę na znak zawieszenia "broni atomowej ".
-To co teraz będę robił jak mamy pokój ? - popatrzył w niebo
-Ja wiem co - skacze na niego i pokazuje kiełki - myślisz że nie będę Ci dogryzać od czasu do czasu ? TO jesteś w błędzie
-Ha ha .. i taką Cię lubią - zaczął się szamotać po czym odskoczył i powalił Moon na ziemię siadając na Niej
-Ale ciężki osiołek z ciebie... podnoś ze mnie tego zada - zaśmiała się
-Masz mnie za grubaska ? Wypraszam sobie... jestem lżejszy od Ciebie - zachichotał
-O nie ! Teraz to masz u mnie ....
Nagle z groty wybiegła Ritta i postawiła oczka jak 5zł ---> O_O
-T-t-to ja wam mnie przeszkadzam - powoli zaczęła się cofać
Moon z wrażenia odepchnęła Kazika a ten wylądował 3m dalej
-Ritta to nie tak jak myślisz ... mówiłam twojemu "wujaszkowi " że ma u mnie...
Nagle wtrącił się Kaz liżąc Ją po nosku
-Że mam u Niej przekichane - zaśmiał się po czym odskoczył od Niej
- Z-z-zabije ! Uduszę ! przywiążę do drzewa !!! - zaczęła powoli kroczyć w jego stronę
- Moon spokojnie - zaczął się powoli cofać
* Gdzieś daleko poza watahą na pograniczu z cywilizacją po pgodzinach tortur tortur*
Moon zamieniła się w człowieka i podeszła do Kaza zapinając mu obrażę z kolcami
-A Ty mój piesek ! - przypięła smycz do obroży
-Ej!!!- zaczął się szamotać - Różowa jeszcze ! No przesadziłaś !
-Ale kolce są -zaśmiała się - Siad piesek !
-Nie usiądę ! Nie jestem pieskiem - złapał w zęby smycz i zaczął gryźć
-Jestes jesteś - nadal śmiała się i pochyliła nad Kazem - Jesteś moim psem !
-Grrr i tak nie zmienię się w człowieka ... nie zobaczysz jak wyglądam - usiadł ciężkim zadem na ziemi
-To w takim razie... - zaczęła ciągnąć Go i idzie do sklepu - Idziemy Ci kupić śliczne , różowe ubranko dla psa ( diablica :( )
-Nieeeeee ! - zaparł się łapami - Żywcem mnie nie weźmiesz !
-Idziemy idziemy - wzięła Go na ręce
-Nie !! Widocznie jestem do tego zmuszony - zaczął lizać Ją po buzi
Moon nie zwracała na to uwagi i weszła do sklepu
-Pani Moon tu nie można wchodzić psom - chichotał
- Ubranko na miarę, Różowe. musisz przymierzyć. - popatrzyła na niego i uśmiechnęła się
-Grrr ! Nie założę tego ! Podobno mamy rozejm !
=========================
Moon xD Ha ha
-Kultury troszkę - odwróciła łeb i zachichotała
-Yyyy wybacz, wybacz . I powiadasz rozejm ? - wstał i podszedł do Niej
-Tak. A co taki zaskoczony jesteś? - popatrzyła na niego
- No bo... jednak masz serduszku - uśmiechnął się i wyciągnął łapę w jej stronę - Rozejm
Wadera również wyciągnęła łapę na znak zawieszenia "broni atomowej ".
-To co teraz będę robił jak mamy pokój ? - popatrzył w niebo
-Ja wiem co - skacze na niego i pokazuje kiełki - myślisz że nie będę Ci dogryzać od czasu do czasu ? TO jesteś w błędzie
-Ha ha .. i taką Cię lubią - zaczął się szamotać po czym odskoczył i powalił Moon na ziemię siadając na Niej
-Ale ciężki osiołek z ciebie... podnoś ze mnie tego zada - zaśmiała się
-Masz mnie za grubaska ? Wypraszam sobie... jestem lżejszy od Ciebie - zachichotał
-O nie ! Teraz to masz u mnie ....
Nagle z groty wybiegła Ritta i postawiła oczka jak 5zł ---> O_O
-T-t-to ja wam mnie przeszkadzam - powoli zaczęła się cofać
Moon z wrażenia odepchnęła Kazika a ten wylądował 3m dalej
-Ritta to nie tak jak myślisz ... mówiłam twojemu "wujaszkowi " że ma u mnie...
Nagle wtrącił się Kaz liżąc Ją po nosku
-Że mam u Niej przekichane - zaśmiał się po czym odskoczył od Niej
- Z-z-zabije ! Uduszę ! przywiążę do drzewa !!! - zaczęła powoli kroczyć w jego stronę
- Moon spokojnie - zaczął się powoli cofać
* Gdzieś daleko poza watahą na pograniczu z cywilizacją po pgodzinach tortur tortur*
Moon zamieniła się w człowieka i podeszła do Kaza zapinając mu obrażę z kolcami
-A Ty mój piesek ! - przypięła smycz do obroży
-Ej!!!- zaczął się szamotać - Różowa jeszcze ! No przesadziłaś !
-Ale kolce są -zaśmiała się - Siad piesek !
-Nie usiądę ! Nie jestem pieskiem - złapał w zęby smycz i zaczął gryźć
-Jestes jesteś - nadal śmiała się i pochyliła nad Kazem - Jesteś moim psem !
-Grrr i tak nie zmienię się w człowieka ... nie zobaczysz jak wyglądam - usiadł ciężkim zadem na ziemi
-To w takim razie... - zaczęła ciągnąć Go i idzie do sklepu - Idziemy Ci kupić śliczne , różowe ubranko dla psa ( diablica :( )
-Nieeeeee ! - zaparł się łapami - Żywcem mnie nie weźmiesz !
-Idziemy idziemy - wzięła Go na ręce
-Nie !! Widocznie jestem do tego zmuszony - zaczął lizać Ją po buzi
Moon nie zwracała na to uwagi i weszła do sklepu
-Pani Moon tu nie można wchodzić psom - chichotał
- Ubranko na miarę, Różowe. musisz przymierzyć. - popatrzyła na niego i uśmiechnęła się
-Grrr ! Nie założę tego ! Podobno mamy rozejm !
=========================
Moon xD Ha ha
wtorek, 29 lipca 2014
Od Ritty CD. opowiadania Wujcia Kaz'a
- Wujek!- wrzasnęła Ritta- Nie podrywaj mi Moon!
- Ale ja nie...- już chciał się tłumaczyć- Moon, masz tu swoja uczennicę!
Biała wadera zeszła z niego i podeszła do córki Alfy.
- Ritta, miałaś być u mnie godzinę temu.- powiedziała spokojnie
- Tak wiem, wiem. Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Idź do mamy, muszę porozmawiać z Kaz'em.
- Dobrze.
Ritta odeszła od nich. Po chwili zniknęła w wąskim korytarzu prowadzącym do jednego z pomieszczeń w jaskini.
* Przed jaskinią *
Moon podeszła do Kaza i usiadła.
- Słuchaj. Prze... prze... przepraszam, że byłam taka niemiła.- wydusiła z trudem- Jesteśmy w jednej watasze, a więc skazani na swoją obecność. Rozejm?
~~~~~~~~~
Kaz? Brak weny.
- Ale ja nie...- już chciał się tłumaczyć- Moon, masz tu swoja uczennicę!
Biała wadera zeszła z niego i podeszła do córki Alfy.
- Ritta, miałaś być u mnie godzinę temu.- powiedziała spokojnie
- Tak wiem, wiem. Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Idź do mamy, muszę porozmawiać z Kaz'em.
- Dobrze.
Ritta odeszła od nich. Po chwili zniknęła w wąskim korytarzu prowadzącym do jednego z pomieszczeń w jaskini.
* Przed jaskinią *
Moon podeszła do Kaza i usiadła.
- Słuchaj. Prze... prze... przepraszam, że byłam taka niemiła.- wydusiła z trudem- Jesteśmy w jednej watasze, a więc skazani na swoją obecność. Rozejm?
~~~~~~~~~
Kaz? Brak weny.
sobota, 19 lipca 2014
Od Kaz'a Cd opowiadania Ritty
- No nie... znowu Ty?! Ani chwili wytchnienia - zatrzymał się i wbił wzrok w ziemię kiwając łbem.
-Hi hi - podbiegła do niego waderka - wiedzę że się cieszysz "wujeczku" - cichutko zachichotała
-Taa... cieszę się tak.. aż zacznę płakać - popatrzył na Nią
-Oj... ze szczęścia ?
-Ze smutku, że ponownie będę musiał się z Tobą użerać
Ritta nic nie odpowiedziała za to uśmiechnął się .
-"Wujek" wiesz co ? - zamieniła się w człowieka
-No co znów
Dziewczyna skoczyła na grzbiet wilka
-Wio mój pieseczku-wujeczku - podniosła rękę i pokazała palcem na przeciw siebie - Ku przygodzie !
-Ritta !! złaź.. nie jestem koniem ! - krzyknął
-Tak wiem wiem... mój osiołek
Kaz podbiegł do jeziorka ..
-Zjedziesz po dobroci czy mam Cię do tego zmusić? - zrobił szatański uśmiech
-Nie zejdę -dziewczyna wtuliła się w jego futro
Kazio bez zastanowienia wskoczył do wody i szybko wypłynął
-Ej no.. a było tak milusio - powiedziała smutnym głosem wychodząc na brzeg - I cała mokra jestem !
-Hi hi mówiłem byś zeszła - otrząsnął się by osuszyć
Ritta ze złości usiadła na ziemi.. splotła ręce
-No i focha strzeliłaś - usiadł obok
-Grrr.. nie prawda - spojrzała na niego - A tak właściwie to .... to jak wyglądasz jako człowiek?
- Nijak- odparł stanowczo
-Jak to nijak ? Dlaczego się nie przemieniasz.... nie umiesz nie chcesz ? - zaczęła dopytywać się z ciekawości
-Nie lubię - zrobił poważną minę po czym wstał i odwrócił się
-Ej "wujciu" - wstała i dotrzymywała mu tępa
-Dlaczego ? brzyyydki jesteś ? - pokazała śmiesznie języczek
-Nie wiem.. może tak... nie lubię siebie oceniać .... a wygląd dla mnie i tak nie jest najważniejszy ...
-To co takiego się dla Ciebie liczy ?
-Może i jestem demonem ale ... ale liczy się dla mnie to kim jesteś dla innych...
-Czyli ? - dalej się go męczyła
-Czyli .... nie umiem tego jaśniej powiedzieć... - zatrzymał się przed grotą Alfy
-Oooo... Mama ! -wbiegła do groty i patrzyła na rodzeństwo i Mamę - Mamo... kiedy się pobawimy razem ? - usiadła obok Eli
-Już niedługo... - uśmiechnęła się i polizała Ją po nosku - Twój braciszek i siostrzyczka muszą troszkę dorosnąć i usamodzielnić się
Nagle w progu stanął Kaz z upolowanym zającem
-"Wujek" kiedy ty go upolowałaś ?!?! - zdziwiła się Ri
Kaz podszedł do kąta i położył zdobycz po czym podszedł do Alfy
-Nabieraj sił Elizabeth - powiedział cicho
-Ooo to bardzo miłe, ale od kiedy tak o mnie się troszczysz ? - uśmiechnął się
-Od kiedy nie mam już nerwów do Twojej córki - uśmiechnął się skromnie i wyszedł
Ledwie co dał parę kroków... natrafił na
-Gdzie jest moja uczennica !!!! - przyparła go do ziemi Moon
-Spokojnie... z Alfa. Chyba ma prawo spotkać się z Matką ? - uśmiechnął się i patrzył w jej oczy
Z groty wybiegła Ritta i spojrzała na nich
¤¤ ¤¤ ¤¤ ¤¤ ¤¤ ¤¤ ¤¤ ¤¤ ¤¤
Ri co powiedziałaś ? :D
-Hi hi - podbiegła do niego waderka - wiedzę że się cieszysz "wujeczku" - cichutko zachichotała
-Taa... cieszę się tak.. aż zacznę płakać - popatrzył na Nią
-Oj... ze szczęścia ?
-Ze smutku, że ponownie będę musiał się z Tobą użerać
Ritta nic nie odpowiedziała za to uśmiechnął się .
-"Wujek" wiesz co ? - zamieniła się w człowieka
-No co znów
Dziewczyna skoczyła na grzbiet wilka
-Wio mój pieseczku-wujeczku - podniosła rękę i pokazała palcem na przeciw siebie - Ku przygodzie !
-Ritta !! złaź.. nie jestem koniem ! - krzyknął
-Tak wiem wiem... mój osiołek
Kaz podbiegł do jeziorka ..
-Zjedziesz po dobroci czy mam Cię do tego zmusić? - zrobił szatański uśmiech
-Nie zejdę -dziewczyna wtuliła się w jego futro
Kazio bez zastanowienia wskoczył do wody i szybko wypłynął
-Ej no.. a było tak milusio - powiedziała smutnym głosem wychodząc na brzeg - I cała mokra jestem !
-Hi hi mówiłem byś zeszła - otrząsnął się by osuszyć
Ritta ze złości usiadła na ziemi.. splotła ręce
-No i focha strzeliłaś - usiadł obok
-Grrr.. nie prawda - spojrzała na niego - A tak właściwie to .... to jak wyglądasz jako człowiek?
- Nijak- odparł stanowczo
-Jak to nijak ? Dlaczego się nie przemieniasz.... nie umiesz nie chcesz ? - zaczęła dopytywać się z ciekawości
-Nie lubię - zrobił poważną minę po czym wstał i odwrócił się
-Ej "wujciu" - wstała i dotrzymywała mu tępa
-Dlaczego ? brzyyydki jesteś ? - pokazała śmiesznie języczek
-Nie wiem.. może tak... nie lubię siebie oceniać .... a wygląd dla mnie i tak nie jest najważniejszy ...
-To co takiego się dla Ciebie liczy ?
-Może i jestem demonem ale ... ale liczy się dla mnie to kim jesteś dla innych...
-Czyli ? - dalej się go męczyła
-Czyli .... nie umiem tego jaśniej powiedzieć... - zatrzymał się przed grotą Alfy
-Oooo... Mama ! -wbiegła do groty i patrzyła na rodzeństwo i Mamę - Mamo... kiedy się pobawimy razem ? - usiadła obok Eli
-Już niedługo... - uśmiechnęła się i polizała Ją po nosku - Twój braciszek i siostrzyczka muszą troszkę dorosnąć i usamodzielnić się
Nagle w progu stanął Kaz z upolowanym zającem
-"Wujek" kiedy ty go upolowałaś ?!?! - zdziwiła się Ri
Kaz podszedł do kąta i położył zdobycz po czym podszedł do Alfy
-Nabieraj sił Elizabeth - powiedział cicho
-Ooo to bardzo miłe, ale od kiedy tak o mnie się troszczysz ? - uśmiechnął się
-Od kiedy nie mam już nerwów do Twojej córki - uśmiechnął się skromnie i wyszedł
Ledwie co dał parę kroków... natrafił na
-Gdzie jest moja uczennica !!!! - przyparła go do ziemi Moon
-Spokojnie... z Alfa. Chyba ma prawo spotkać się z Matką ? - uśmiechnął się i patrzył w jej oczy
Z groty wybiegła Ritta i spojrzała na nich
¤¤ ¤¤ ¤¤ ¤¤ ¤¤ ¤¤ ¤¤ ¤¤ ¤¤
Ri co powiedziałaś ? :D
środa, 16 lipca 2014
Od Ritty CD. od Kirito
- Nie... tylko smutno mi bez mamy...
- Ri, malutka. Mama niedługo będzie mogła znów chodzić z nami. Teraz ma na głowie opiekę nad maluszkami.- pocieszał ją ojciec
- Na pewno?- zapytała jakby chciała upewnić się, lecz dobrze wiedziała, że to co ojciec powiedział jest prawdą
- Tak. Na sto procent. A teraz połoz się i śpij. Jutro kolejny dzień treningów.- powiedział z troską
Wadera posłusznie położyła się obok Kirito poprzednio składając skrzydła. Ułożyła głowę na przednich, wyprostowanych łapach, zamknęła oczy i szybko zasnęła.
* Rano *
Obudziła się obok śpiącego, brązowego basiora. Wstała po czym przeciągnęła się wydając cichy jęk. Jeszcze zasypana potoczyła się do drzewa. W oddali zobaczyła zamazaną postać, która przybrała postać Kaz'a.
- ''Wujek''!- wykrzyknęła- Hej!
Zamerdała ogonem z radości i podbiegła do basiora.
----------
Kaz?
- Ri, malutka. Mama niedługo będzie mogła znów chodzić z nami. Teraz ma na głowie opiekę nad maluszkami.- pocieszał ją ojciec
- Na pewno?- zapytała jakby chciała upewnić się, lecz dobrze wiedziała, że to co ojciec powiedział jest prawdą
- Tak. Na sto procent. A teraz połoz się i śpij. Jutro kolejny dzień treningów.- powiedział z troską
Wadera posłusznie położyła się obok Kirito poprzednio składając skrzydła. Ułożyła głowę na przednich, wyprostowanych łapach, zamknęła oczy i szybko zasnęła.
* Rano *
Obudziła się obok śpiącego, brązowego basiora. Wstała po czym przeciągnęła się wydając cichy jęk. Jeszcze zasypana potoczyła się do drzewa. W oddali zobaczyła zamazaną postać, która przybrała postać Kaz'a.
- ''Wujek''!- wykrzyknęła- Hej!
Zamerdała ogonem z radości i podbiegła do basiora.
----------
Kaz?
wtorek, 15 lipca 2014
Od Helen - CD od Suzuki
Co... co to za pytanie? Helen stała w bezruchu, próbując zrozumieć nagłą wypowiedź wadery. Nie wyglądała jak normalny wilk? To... to nie było możliwe.
Spojrzała na siebie. Była wręcz nazbyt normalna. Nie miała niezwykłej barwy sierści, ani skrzydeł tak, jak Suzuki. Zwykłe brudnoszare futro, i cała reszta, która składała się na jej osobę. Helen nie była jakaś nadzwyczajna... Przeciętna, to było dobre słowo.
- Wyglądam... dziwnie? - powiedziała dosyć cicho
Wadera, która zadała to pytanie nie odpowiedziała, aczkolwiek możliwe również było, że Helen po prostu owej odpowiedzi nie usłyszała. Stały pogrążone w ciszy przez kilka minut.
- C-chodźmy - wyszeptała Helen zauważając nadciągające chmury na niebie oraz wyczuwając ciężką wilgotność w powietrzu
Mogło to zwiastować deszcz, albo śnieg. Pogoda była brzydka, a temperatura, ani niska, ani wysoka, a teraz jeszcze to. Co prawda Helen nie miała nic przeciwko odrobinie wody na futrze, ale pomyślała, że Suzuki nie musi chcieć moknąć tak, jak ona i to skłoniło ją do podjęcia takiej decyzji. Ale... kiedy ona zaczęła się tak przejmować, chwilę temu jeszcze nieznajomą waderą?
Szły, powoli pokonując drogę, jedna za drugą. Przypuszczenia Helen okazaly się trafne i wkrótce spadły na nie pierwsze płatki śniegu. Szybko się roztapiały, sprawiając wrażenie, iż po prostu są deszczem. Wirowały na lekkim wietrze w różnych kierunkach. Jedna śnieżynka zakończyła swój lot na nosie szarej wadery, która zatrzymała się i jak urzeczona wpatrywała się zezując na to zimne coś. Płatek śniegu, napotykając jej ciepły oddech zamienił w kroplę wody. Spłynął powoli w dół drażniąc jej nozdża nieznanym zapachem. Czy właśnie tak pachnie zima? Śnieg? Ślicznie. Jak lód pokrywający wodę, jak stare, zamarznięte liście. Jak wiatr. To wszystko kojarzyło jej się z wolnością. Nie tą z którą się rodzi, ale taką, na którą pracuje się miesiącami i z niecierpliwością oczekuje. Na prawdę, w takim razie to śliczny zapach, jeśli zapach można określić słowem "śliczny".
- H-helen? - spytała Su, przerywając ciszę - Czemu nie idziemy?
Zapytana wadera dopiero teraz spostrzegła ten niepokojący fakt. Tak, jak się wcześniej zatrzymała, tak do tej pory nie ruszyła z miejsca. Potrząsnęła głową. Ale właściwie, to dlaczego się zatrzymała?
- J-już... idzie-my - wyjąkała - Ty... tesz... należysz do w-watahy?
Suzuki kiwnęła głową.
- Gdzie my idziemy? - spytał znów, po chwili wadera
- Do w-watahy... - mruknęła Helen cicho - Zanim... nim porządnie się rozpada... jeśli oczywiście tak b-będzie...
Nie miały zbyt wielu wspólnych tematów, więc najczęściej kończyły te krótkie rozmowy po wypowiedzeniu dwóch zdań. Mimo tej co chwilę następującej ciszy wadera nie czuła jakiejś w niej niezręczności. Wręcz przyjemnie jej się milczało z Suzuki.
_________________
Su, dokończysz to nędzne opowiadanie?
Spojrzała na siebie. Była wręcz nazbyt normalna. Nie miała niezwykłej barwy sierści, ani skrzydeł tak, jak Suzuki. Zwykłe brudnoszare futro, i cała reszta, która składała się na jej osobę. Helen nie była jakaś nadzwyczajna... Przeciętna, to było dobre słowo.
- Wyglądam... dziwnie? - powiedziała dosyć cicho
Wadera, która zadała to pytanie nie odpowiedziała, aczkolwiek możliwe również było, że Helen po prostu owej odpowiedzi nie usłyszała. Stały pogrążone w ciszy przez kilka minut.
- C-chodźmy - wyszeptała Helen zauważając nadciągające chmury na niebie oraz wyczuwając ciężką wilgotność w powietrzu
Mogło to zwiastować deszcz, albo śnieg. Pogoda była brzydka, a temperatura, ani niska, ani wysoka, a teraz jeszcze to. Co prawda Helen nie miała nic przeciwko odrobinie wody na futrze, ale pomyślała, że Suzuki nie musi chcieć moknąć tak, jak ona i to skłoniło ją do podjęcia takiej decyzji. Ale... kiedy ona zaczęła się tak przejmować, chwilę temu jeszcze nieznajomą waderą?
Szły, powoli pokonując drogę, jedna za drugą. Przypuszczenia Helen okazaly się trafne i wkrótce spadły na nie pierwsze płatki śniegu. Szybko się roztapiały, sprawiając wrażenie, iż po prostu są deszczem. Wirowały na lekkim wietrze w różnych kierunkach. Jedna śnieżynka zakończyła swój lot na nosie szarej wadery, która zatrzymała się i jak urzeczona wpatrywała się zezując na to zimne coś. Płatek śniegu, napotykając jej ciepły oddech zamienił w kroplę wody. Spłynął powoli w dół drażniąc jej nozdża nieznanym zapachem. Czy właśnie tak pachnie zima? Śnieg? Ślicznie. Jak lód pokrywający wodę, jak stare, zamarznięte liście. Jak wiatr. To wszystko kojarzyło jej się z wolnością. Nie tą z którą się rodzi, ale taką, na którą pracuje się miesiącami i z niecierpliwością oczekuje. Na prawdę, w takim razie to śliczny zapach, jeśli zapach można określić słowem "śliczny".
- H-helen? - spytała Su, przerywając ciszę - Czemu nie idziemy?
Zapytana wadera dopiero teraz spostrzegła ten niepokojący fakt. Tak, jak się wcześniej zatrzymała, tak do tej pory nie ruszyła z miejsca. Potrząsnęła głową. Ale właściwie, to dlaczego się zatrzymała?
- J-już... idzie-my - wyjąkała - Ty... tesz... należysz do w-watahy?
Suzuki kiwnęła głową.
- Gdzie my idziemy? - spytał znów, po chwili wadera
- Do w-watahy... - mruknęła Helen cicho - Zanim... nim porządnie się rozpada... jeśli oczywiście tak b-będzie...
Nie miały zbyt wielu wspólnych tematów, więc najczęściej kończyły te krótkie rozmowy po wypowiedzeniu dwóch zdań. Mimo tej co chwilę następującej ciszy wadera nie czuła jakiejś w niej niezręczności. Wręcz przyjemnie jej się milczało z Suzuki.
_________________
Su, dokończysz to nędzne opowiadanie?
piątek, 11 lipca 2014
Od Suzuki - Ciąg dalszy ,,Od Helen"
- Naprawde ? - zapytała z
niedowierzeniem Suzuki - A ty wiesz, że ja tez ? Mamy ze sobą wiele wspólnego !
- ucieszyła sie.
- Jes-stem H-helen, a ty ?
- H-helen, miło mi cię poznać, Suzuki.
Wadera zmierzyła ,,W-ilka" wzrokiem. Zdaniem Su nie wyglądała na wilka... Bardzo róźniła się od niej. Nie miała skrzydeł, duzych uszu, długiego ogona, a przede wszyskim jej kolor futra był bardzo intrygujący. Miała jedną... Dwie... Trzy... Niezliczoną ilość odcieni ! ,,H-helen'' była dość niska i chuda... To zbyt dużo informacji jak na umysł Suzuki. Powiedziała, że jest wilkiem to jest i koniec, kropka !
- Czemu tak wyglądasz ? - zapytała tonem przepełnionym ciekawością robąc mine typu ,,:o"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dlaczego ? Helen, dlaczego ? :'(
- Jes-stem H-helen, a ty ?
- H-helen, miło mi cię poznać, Suzuki.
Wadera zmierzyła ,,W-ilka" wzrokiem. Zdaniem Su nie wyglądała na wilka... Bardzo róźniła się od niej. Nie miała skrzydeł, duzych uszu, długiego ogona, a przede wszyskim jej kolor futra był bardzo intrygujący. Miała jedną... Dwie... Trzy... Niezliczoną ilość odcieni ! ,,H-helen'' była dość niska i chuda... To zbyt dużo informacji jak na umysł Suzuki. Powiedziała, że jest wilkiem to jest i koniec, kropka !
- Czemu tak wyglądasz ? - zapytała tonem przepełnionym ciekawością robąc mine typu ,,:o"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dlaczego ? Helen, dlaczego ? :'(
środa, 9 lipca 2014
Od Moon CD. od Nezumi'ego
Widząc jak pewny jest przybysz mimowolnie zaśmiała się. Myślał, że wzbudzi w niej lęk? Oj co to, to nie. Nie była z tych strachliwych, nieraz spojrzała śmierci w oczy i wygrała. Widząc jak basior okrąża ją usiadła. Była znudzona, okazywała to. Po jego ruchach zauważyła coś bardzo pożytecznego... był ślepy lub półślepy. Tak, to bardzo ważne. To dawało jej minimalną przewagę. Jeszcze przez chwilę obserwowała jak intruz zatacza kręgi. Wstała po czym ziewnęła.
- Nudzisz mnie.- rzekła obojętnym tonem
Basior spojrzał na nią z pogardą, milczał. Poczuła narastające zmęczenie. Była osłabiona przez podtrzymywanie nocy, znów błysnęło słońce. Jej futro powróciło do pierwotnej barwy. Cała odwaga jakby prysnęła. Jednak wiedziała co robić, zostało jej na tyle sił. Wstała po czym zawyła głośno, wprost przerażająco. Tym razem to nie futro zmieniło kolor lecz jej charakter. Jednak powoli niebieskie odznaczenia na jej ciele przeobrażały się w neonowy błękit, a biel futra w głęboką czerń.
Co zrobiła? Tego nie wiedziała. Pierwszy raz przemieniła się w...
- Ciemność.- szepnęła
Basior spojrzał na nią z wyraźnym zainteresowaniem.
Zniżyła się na łapach w każdej chwili gotowa do ataku, obserwowała go.
~~~~~~~~~
Nezumi?
- Nudzisz mnie.- rzekła obojętnym tonem
Basior spojrzał na nią z pogardą, milczał. Poczuła narastające zmęczenie. Była osłabiona przez podtrzymywanie nocy, znów błysnęło słońce. Jej futro powróciło do pierwotnej barwy. Cała odwaga jakby prysnęła. Jednak wiedziała co robić, zostało jej na tyle sił. Wstała po czym zawyła głośno, wprost przerażająco. Tym razem to nie futro zmieniło kolor lecz jej charakter. Jednak powoli niebieskie odznaczenia na jej ciele przeobrażały się w neonowy błękit, a biel futra w głęboką czerń.
- Ciemność.- szepnęła
Basior spojrzał na nią z wyraźnym zainteresowaniem.
Zniżyła się na łapach w każdej chwili gotowa do ataku, obserwowała go.
~~~~~~~~~
Nezumi?
wtorek, 8 lipca 2014
Od Helen
Zamarznięta ziemia szybko przesuwała się pod jej łapami. Próbowała nie stracić równowagi biegnąc ostrożnie po śliskiej powierzchni. Starała się omijać wszelkie ostre kamienie, jednak spód jej łap i tak nie uniknął poranienia. Z lekka kulała na przednią prawą łapę, w którą wbił się jakiś odłamek skały, a ona nie chcą tracić czasu na wyciąganie go po prostu to zignorowała. Teraz stawał się coraz bardziej uciążliwy.
Pewnie zostawiała ślady, wyraźne dzięki pośpiechowi i tej ranie. Niepewność tylko ją ponagliła.
- Nadal... mam siłę... - wydusiła pomiędzy kolejnymi oddechami nie zwalniając tempa
Podążała za marzeniem o samotności, tak ulotnym jak myśl o piekącym bólu w łapie. Tak małej, nieistotnej myśli, że prawie nieistniejącej. Nawet nie wiedziała, kiedy zamknęła oczy i zaczęła kierować się instynktem. Brak wzroku dawał jej przewagę, brak jakiejś części słuchu też. Uwalniał od odpowiedzialności i strachu przed tym co mogłaby usłyszeć lub zobaczyć. Zawsze traktowała skutek tamtego wypadku jako dar. Wtedy zaczęła postrzegać świat inaczej. Nie był to świat fascynujących dźwięków, lecz świat intrygujących zapachów i woni. Nie polegała na oczach. Można je było zbyt łatwo oszukać. Iluzja. Nawet ona sama była iluzją, dziewczyną ukrywającą się pod grubym wilczym futrem. Tchórzliwym człowiekiem, który nie wiedząc jak się zachować po prostu wpasowuje się do tłumu i naśladuje go.
Była całkowicie pochłonięta przemyśleniami i nieświadomie odsunęła instynkt w kąt. I gdy on krzyczał w zakamarkach jej umysłu "uważaj", wadera po prostu wpadł w zaspę śnieżną. Przeturlała się i automatycznie straciła kontrolę nad postacią wilka, tym samy zmieniając się w człowieka.
- Co... jest? - wymamrotała siadając
Przemoczone ubranie, włosy, które od razu napotykając wilgoć w powietrzu poskręcały się i śnieg na całym ciele. Już się roztopił, dotykając ciepłej skóry.
Podciągnęła kolana pod brodę i spróbowała sobie przypomnieć co robiła. Zbyt gwałtownie została wyrwana z wilczej skóry, by zachować jakiekolwiek wspomnienia. Musiałaby się znowu przemienić, aby je odzyskać, jednakże nie miała stuprocentowej pewności, że tak się stanie. Była zmęczona, a kolejna przemiana tylko by pogorszyła jej stan. Z pewnością nie umiałaby jej też wtedy długo utrzymać, więc na nic pożytecznego nie zdałby się ona.
Ale mogła przynajmniej wyciągnąć ostry kamień, który wbił się jeszcze wtedy, gdy była wilkiem. Zamarła z wyciągniętą ręką, zastanawiając jak to zrobić. Nie nie mogła tracić czasu na rozmyślaniu o takich głupstwach. Szybki ruchem wyszarpnęła go. Kilka kropel krwi opadło na biały śnieg, zmieniając w kilku miejscach jego barwę na czerwień. Odłamek wcale nie tkwił tak głęboko, jakby się wydawało. Zacisnęła poranioną dłoń w pięść i wstała podpierając się drugą.
Ruszyła przed siebie. Gdzie się kierowała wtedy, jako wilk? Gdyby się trochę wysiliła może zdołałaby określić kierunek, w którym powinna podążać, by dotrzeć do reszty watahy. Ale po co miałaby tam iść? Czy nie woli odrobiny samotności? Tak, to było to. Pewnie taki był jej cel, jako wilka.
Zatrzymała się, a do jej nosa dotarł zapach wilka. Woń unosząc się w powietrzu była nadal świeża, co wskazywało na niedawną obecność nieznajomego. Nie, nieznajomej - wadery w jej wieku. Przynajmniej tyle umiała wywnioskować, mimo że w tej chwili nie miała tak wyostrzonych zmysłów, jak jako wilk.
- Co... zrobić? - szepnęła do siebie
Żaden genialny pomysł nie przyszedł jej do głowy, więc postanowiła zastosować najbardziej prymitywne rozwiązanie, czyli zmianę w wilka. Z niewiadomych powodów, bezpieczniej czuła się pod ludzką postacią, niż teraz. Ale przecież czym marne paznokcie i palce są w porównaniu z pazurami drapieżnika? No właśnie, odwieczne pytanie "I gdzie tu logika?"
Ruszyła tropem wadery, a po kilkunastu sekundach zobaczyła ją. Stała do niej tyłem, ale i tak wyczuła obecność Helen.
- Kim jesteś? - spytała wadera, odwracając się powoli w jej stronę
- W-ilkem... - odpowiedziała cicho, z jasnej przyczyny, czyli po prostu nic lepszego nie zdołała wymyślić
___________________
Su? =^.^=
Pewnie zostawiała ślady, wyraźne dzięki pośpiechowi i tej ranie. Niepewność tylko ją ponagliła.
- Nadal... mam siłę... - wydusiła pomiędzy kolejnymi oddechami nie zwalniając tempa
Podążała za marzeniem o samotności, tak ulotnym jak myśl o piekącym bólu w łapie. Tak małej, nieistotnej myśli, że prawie nieistniejącej. Nawet nie wiedziała, kiedy zamknęła oczy i zaczęła kierować się instynktem. Brak wzroku dawał jej przewagę, brak jakiejś części słuchu też. Uwalniał od odpowiedzialności i strachu przed tym co mogłaby usłyszeć lub zobaczyć. Zawsze traktowała skutek tamtego wypadku jako dar. Wtedy zaczęła postrzegać świat inaczej. Nie był to świat fascynujących dźwięków, lecz świat intrygujących zapachów i woni. Nie polegała na oczach. Można je było zbyt łatwo oszukać. Iluzja. Nawet ona sama była iluzją, dziewczyną ukrywającą się pod grubym wilczym futrem. Tchórzliwym człowiekiem, który nie wiedząc jak się zachować po prostu wpasowuje się do tłumu i naśladuje go.
Była całkowicie pochłonięta przemyśleniami i nieświadomie odsunęła instynkt w kąt. I gdy on krzyczał w zakamarkach jej umysłu "uważaj", wadera po prostu wpadł w zaspę śnieżną. Przeturlała się i automatycznie straciła kontrolę nad postacią wilka, tym samy zmieniając się w człowieka.
- Co... jest? - wymamrotała siadając
Przemoczone ubranie, włosy, które od razu napotykając wilgoć w powietrzu poskręcały się i śnieg na całym ciele. Już się roztopił, dotykając ciepłej skóry.
Podciągnęła kolana pod brodę i spróbowała sobie przypomnieć co robiła. Zbyt gwałtownie została wyrwana z wilczej skóry, by zachować jakiekolwiek wspomnienia. Musiałaby się znowu przemienić, aby je odzyskać, jednakże nie miała stuprocentowej pewności, że tak się stanie. Była zmęczona, a kolejna przemiana tylko by pogorszyła jej stan. Z pewnością nie umiałaby jej też wtedy długo utrzymać, więc na nic pożytecznego nie zdałby się ona.
Ale mogła przynajmniej wyciągnąć ostry kamień, który wbił się jeszcze wtedy, gdy była wilkiem. Zamarła z wyciągniętą ręką, zastanawiając jak to zrobić. Nie nie mogła tracić czasu na rozmyślaniu o takich głupstwach. Szybki ruchem wyszarpnęła go. Kilka kropel krwi opadło na biały śnieg, zmieniając w kilku miejscach jego barwę na czerwień. Odłamek wcale nie tkwił tak głęboko, jakby się wydawało. Zacisnęła poranioną dłoń w pięść i wstała podpierając się drugą.
Ruszyła przed siebie. Gdzie się kierowała wtedy, jako wilk? Gdyby się trochę wysiliła może zdołałaby określić kierunek, w którym powinna podążać, by dotrzeć do reszty watahy. Ale po co miałaby tam iść? Czy nie woli odrobiny samotności? Tak, to było to. Pewnie taki był jej cel, jako wilka.
Zatrzymała się, a do jej nosa dotarł zapach wilka. Woń unosząc się w powietrzu była nadal świeża, co wskazywało na niedawną obecność nieznajomego. Nie, nieznajomej - wadery w jej wieku. Przynajmniej tyle umiała wywnioskować, mimo że w tej chwili nie miała tak wyostrzonych zmysłów, jak jako wilk.
- Co... zrobić? - szepnęła do siebie
Żaden genialny pomysł nie przyszedł jej do głowy, więc postanowiła zastosować najbardziej prymitywne rozwiązanie, czyli zmianę w wilka. Z niewiadomych powodów, bezpieczniej czuła się pod ludzką postacią, niż teraz. Ale przecież czym marne paznokcie i palce są w porównaniu z pazurami drapieżnika? No właśnie, odwieczne pytanie "I gdzie tu logika?"
Ruszyła tropem wadery, a po kilkunastu sekundach zobaczyła ją. Stała do niej tyłem, ale i tak wyczuła obecność Helen.
- Kim jesteś? - spytała wadera, odwracając się powoli w jej stronę
- W-ilkem... - odpowiedziała cicho, z jasnej przyczyny, czyli po prostu nic lepszego nie zdołała wymyślić
___________________
Su? =^.^=
poniedziałek, 7 lipca 2014
Od Kirito
Późną nocą po cichutko wyszedłem z groty i usiadłem pod drzewkiem. Oparłem plecy o pień i patrzyłem jak delikatny i chłodny wiatr szeleści liśćmi. Przymrużyłem na chwilkę oko i wziąłem głęboki wdech. Nagle usłyszałem że ktoś po cichutku się do mnie zbliża.
-Hej Tato można obok ? - wymamrotała Ritta
-Nie pytaj tyko kładź się obok i coś Ty taka zmordowana ?
Waderka położyła się obok.
-No bo to przez Moon. Od Kiedy Mama jest zajęta to Moon się mną opiekuje.
-No tak wiem o tym .
-No i ona tak strasznie mnie męczy tymi treningami i polowaniem i treningami i polowanie w kółko to samo i mnie sprawdza czy jestem odważna ... i już sił nie mam na nic - położyła łeb na futerku Kirito
-oj biedaczek - cichutko się zaśmiałem
-No i jeszcze Kaz. Jak ja go kiedyś osobiście zaduszę tymi łapkami ! Tak mnie złości ... ciągle na niego trafiam .Grrrr
-Ej Ri spokojnie spokojnie. Czym Cię tak złości ?
-No tym że.... że.... no bo on jest.... jest... bo ciągle mnie złości tym.... no... no... bo...
- Ritta Ritta Ritta - pokręciłem łbem - wy chyba z natury jesteście dla siebie wredni, albo że nie podoba Ci się to że " wujek" zadaje się z twoimi znajomymi?
-Nieeee ! Niech się zadaje z kim tylko zechce, ale niech chociaż czasem znajdzie czas i dla mnie, a nie olewa.
-To może zacznij jakoś inaczej spędzać z nim czas, a nie na kłótniach i bójkach. Nie wiem... pobaw się z nim... ale bez gryzienia. Idźcie na polowanie. Bo pewnie on sam też chce się rozerwać i rozluźnić
-No... dobra. Postaram się - Ritta utuliła tatę po czym wstała i poszła do mamy
Uśmiechnąłem się tylko i pokiwałem łbem " młodzież " wyszeptałem.
Kilkanaście minut po tym ponownie usłyszałem jak ktoś idzie był to Kaz
-Oj.. coś ruchliwa ta trasa pod drzewem - zaśmiałem się
-Bardzo śmieszne! spacerować już nie mogę ? - warknął i podszedł bliżej
-Nie no możesz możesz, nie zabraniam Ci przecież
-Grrr co ty taki wiecznie happy ?- zdziwił się
-Aaa bo ... popatrz Moon tam nad wodospadem ! - pokazałem łapą
Kaz szybko się odwrócił i błądził wzrokiem szukając " kogoś "
-Hahaha .. wiedziałem oj wiedziałem.
- No co ! mogła się topić ! - szybko wbił spojrzenie we mnie - Grrr wredny to ty jesteś .
-Nieee... raczej coś chciałem sprawdzić - powoli wstałem
-Co "sprawdzić " - lekko się zdziwił
-Aaaa tajemnica - poklepałem go łapą po ramieniu
z wielkim uśmiechem na twarzy poszedłem nad jeziorko. " Eh w tej watasze wszyscy różnią się charakterem i to bardzo. Bynajmniej jest ciekawie... i czasem zabójczo " szeptałem sobie pod noskiem. Kiedy dotarłem do celu było już bardzo późno i ciemno. Tylko gwiazdy rozjaśniały niebo, dziwne że nie było widać księżyca. Przycupnąłem nad brzegiem i spojrzałem w taflę wody.
-Hej Tatko ponownie... - powiedziała z zaskoczenia Ritta która stała nade mną
-Ej!!! chcesz bym zawału dostał...
-wybacz, ale zasnąć nie mogę - usiadła obok
-Oj.. co się stało ? Złu Kazio Cię dręczy ?
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Ritta
-Hej Tato można obok ? - wymamrotała Ritta
-Nie pytaj tyko kładź się obok i coś Ty taka zmordowana ?
Waderka położyła się obok.
-No bo to przez Moon. Od Kiedy Mama jest zajęta to Moon się mną opiekuje.
-No tak wiem o tym .
-No i ona tak strasznie mnie męczy tymi treningami i polowaniem i treningami i polowanie w kółko to samo i mnie sprawdza czy jestem odważna ... i już sił nie mam na nic - położyła łeb na futerku Kirito
-oj biedaczek - cichutko się zaśmiałem
-No i jeszcze Kaz. Jak ja go kiedyś osobiście zaduszę tymi łapkami ! Tak mnie złości ... ciągle na niego trafiam .Grrrr
-Ej Ri spokojnie spokojnie. Czym Cię tak złości ?
-No tym że.... że.... no bo on jest.... jest... bo ciągle mnie złości tym.... no... no... bo...
- Ritta Ritta Ritta - pokręciłem łbem - wy chyba z natury jesteście dla siebie wredni, albo że nie podoba Ci się to że " wujek" zadaje się z twoimi znajomymi?
-Nieeee ! Niech się zadaje z kim tylko zechce, ale niech chociaż czasem znajdzie czas i dla mnie, a nie olewa.
-To może zacznij jakoś inaczej spędzać z nim czas, a nie na kłótniach i bójkach. Nie wiem... pobaw się z nim... ale bez gryzienia. Idźcie na polowanie. Bo pewnie on sam też chce się rozerwać i rozluźnić
-No... dobra. Postaram się - Ritta utuliła tatę po czym wstała i poszła do mamy
Uśmiechnąłem się tylko i pokiwałem łbem " młodzież " wyszeptałem.
Kilkanaście minut po tym ponownie usłyszałem jak ktoś idzie był to Kaz
-Oj.. coś ruchliwa ta trasa pod drzewem - zaśmiałem się
-Bardzo śmieszne! spacerować już nie mogę ? - warknął i podszedł bliżej
-Nie no możesz możesz, nie zabraniam Ci przecież
-Grrr co ty taki wiecznie happy ?- zdziwił się
-Aaa bo ... popatrz Moon tam nad wodospadem ! - pokazałem łapą
Kaz szybko się odwrócił i błądził wzrokiem szukając " kogoś "
-Hahaha .. wiedziałem oj wiedziałem.
- No co ! mogła się topić ! - szybko wbił spojrzenie we mnie - Grrr wredny to ty jesteś .
-Nieee... raczej coś chciałem sprawdzić - powoli wstałem
-Co "sprawdzić " - lekko się zdziwił
-Aaaa tajemnica - poklepałem go łapą po ramieniu
z wielkim uśmiechem na twarzy poszedłem nad jeziorko. " Eh w tej watasze wszyscy różnią się charakterem i to bardzo. Bynajmniej jest ciekawie... i czasem zabójczo " szeptałem sobie pod noskiem. Kiedy dotarłem do celu było już bardzo późno i ciemno. Tylko gwiazdy rozjaśniały niebo, dziwne że nie było widać księżyca. Przycupnąłem nad brzegiem i spojrzałem w taflę wody.
-Hej Tatko ponownie... - powiedziała z zaskoczenia Ritta która stała nade mną
-Ej!!! chcesz bym zawału dostał...
-wybacz, ale zasnąć nie mogę - usiadła obok
-Oj.. co się stało ? Złu Kazio Cię dręczy ?
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Ritta
Od Nezumi'ego -CD historii Moon
Obrócił głowę w stronę skąd dobiegł go głos, a to co usłyszał, rozbawiło go nieco. Wilk musiał być bardzo pewny, twierdząc na głos, ze pokona przeciwnika. Choć za pewne, kryjący się miał trochę racji i przewagi nad Nezumi'm. Na wszelki wypadek, opuścił się trochę na nogach, by w każdej chwili być gotowym na atak, czy obronę.
Wilk zrobił parę kroków i staną przed basiorem. Ten, chcąc nie chcąc, poczuł nutkę strachu błąkająca się po jego duszy. A raczej, jej duszy.
Ah, a więc wataha Wilczych Serc. Nigdy nie słyszałem.
Sam chciałbym to wiedzieć. Wiec ty nie musisz.
Bardzo chciałbym spożyć posiłek upolowany przez siebie, nic wielkiego.
Oczywiście nie odezwał się na głos. Myśli galopowały po jego głowie. Głos wadery był oschły, ale wyczuł także niego... zainteresowania? Oh, czyżby? Jest aż tak interesującą postacią, dla młodej waderki?
Już miał odezwać się na głos, kiedy przerwała mu groźba zawarta w głosie wilka.
-I co ze mną zrobisz? -zapytał cicho, jadowicie, jakby z kpiną.
Ruszył się powoli, receptorami na pysku i wszystkimi dostępnymi zmysłami rozpoznając otoczenie. Powoli okrążał waderę, luźno stawiając łapy; nie chciał zawierać tej samej groźby w ruchach co w głosie.
_____________
Moon?
Wilk zrobił parę kroków i staną przed basiorem. Ten, chcąc nie chcąc, poczuł nutkę strachu błąkająca się po jego duszy. A raczej, jej duszy.
Ah, a więc wataha Wilczych Serc. Nigdy nie słyszałem.
Sam chciałbym to wiedzieć. Wiec ty nie musisz.
Bardzo chciałbym spożyć posiłek upolowany przez siebie, nic wielkiego.
Oczywiście nie odezwał się na głos. Myśli galopowały po jego głowie. Głos wadery był oschły, ale wyczuł także niego... zainteresowania? Oh, czyżby? Jest aż tak interesującą postacią, dla młodej waderki?
Już miał odezwać się na głos, kiedy przerwała mu groźba zawarta w głosie wilka.
-I co ze mną zrobisz? -zapytał cicho, jadowicie, jakby z kpiną.
Ruszył się powoli, receptorami na pysku i wszystkimi dostępnymi zmysłami rozpoznając otoczenie. Powoli okrążał waderę, luźno stawiając łapy; nie chciał zawierać tej samej groźby w ruchach co w głosie.
_____________
Moon?
niedziela, 6 lipca 2014
Od Moon CD. od Kaza
- Pierwszy i ostatni.- mruknęła, a uśmiech zniknął z jej pyska
- Dziewczyno, ty taka zawsze jesteś?
Cóż, na co dzień była oschła, co miała na to poradzić? Przecież nie da się zmienić natury... przynajmniej w jej przypadku. Wzięła głęboki wdech i odpowiedziała.
- Tak, zawsze. Bez wyj...- przerwała po czym gwałtownie uniosła łeb- Obcy...- wyszeptała
Rzeczywiście, poczuła obcego, zapach unosił się wysoko w powietrzu. Ta woń była taka... intrygująca. Nie wiedziała dlaczego, po prostu była. Zerwała się z ziemi i pobiegła. Śnieg chrzęścił pod jej łapami. Gdy była wystarczająco blisko- schowała się w krzakach. Lecz to już inna historia.
* Kilka dni po przybyciu obcego *
Szła ścieżką, śnieg powoli ustępował, lód uwalniał rzeki i jeziora. Kochała ten czas pomiędzy zimą, a wiosną. Dziwne było to, że przez ostatnie dni nie spotkała Kirito, Kaza czy nawet Nezumi'ego lub Ritty. Do watahy dołączyły dwie wadery. Weszła do jednej z grot.
- Dziewczyno, ty taka zawsze jesteś?
Cóż, na co dzień była oschła, co miała na to poradzić? Przecież nie da się zmienić natury... przynajmniej w jej przypadku. Wzięła głęboki wdech i odpowiedziała.
- Tak, zawsze. Bez wyj...- przerwała po czym gwałtownie uniosła łeb- Obcy...- wyszeptała
Rzeczywiście, poczuła obcego, zapach unosił się wysoko w powietrzu. Ta woń była taka... intrygująca. Nie wiedziała dlaczego, po prostu była. Zerwała się z ziemi i pobiegła. Śnieg chrzęścił pod jej łapami. Gdy była wystarczająco blisko- schowała się w krzakach. Lecz to już inna historia.
* Kilka dni po przybyciu obcego *
Szła ścieżką, śnieg powoli ustępował, lód uwalniał rzeki i jeziora. Kochała ten czas pomiędzy zimą, a wiosną. Dziwne było to, że przez ostatnie dni nie spotkała Kirito, Kaza czy nawet Nezumi'ego lub Ritty. Do watahy dołączyły dwie wadery. Weszła do jednej z grot.
Położyła się, ułożyła łeb na wyprostowanych łapach i cicho westchnęła. Tego właśnie potrzebowała... zimna i spo... Kroki, wyraźne.
- Czy chociaż raz mogę odpocząć?- zapytała~
W wejściu pojawiła się sylwetka wilka.
~~~~~~~~
Kto to był?
sobota, 5 lipca 2014
Od Kaz'a Cd - Do Moon
Przez chwilę wpatrywałem się w jej oczy.... widziałem w nich gniew i lęk zarazem.
-Moon, spokojnie....
-Jak mam być spokojna jak co chwilę trafiam na Ciebie !?! - krzyknęła
-Ej.... no nie śledzę Cię. Nie tylko Ty lubisz to miejsce. Też tu często przychodzę by odpocząć i zastanowić się - powiedziałem cały czas patrzeć jej w oczy
Wilczyca nic nie odpowiedziała. Zamknęła oczy i uspokoiła się.
-No dobrze załóżmy że ci uwierzę w to, ale zaraz zaraz ... nad czym ty możesz tak rozmyślać ?? - lekko się zdziwiła
-A no... no. Wszystko po troszku. O przeszłości, przyszłości i o paru osobach.
-Osobach ??!
-Nooo na przykład o jednej takiej która teraz na mnie leży. - uśmiechnąłem się
Wilczyca w mgnieniu oka zerwała się i odskoczyła.
-A-a-ale to...masz o tym zapomnieć! - lekko się zarumieniła
Spokojnie wstałem i otrzepałem futerko.
-Nooo nie wiem nie wiem. - spojrzałem na Nią i ponownie zobaczyłem te jej zabójcze spojrzenie - No dobra dobra.. zapomnę ale masz mi się nie złościć.
-Jak ty lubisz mnie denerwować. - pokręciła łbem
-A no lubię.. bo kto by inne odważył się Ciebie złościć? - powoli do niej podszedłem i usiadłem obok
- A no.... dobra wygrałeś. - zacisnęła łapię i walnęła Kazika w ramię
-Ej Moon grrr...
-Nie warkuj. - uśmiechnęła się
-Wow... pierwszy raz uśmiechnęłaś się do mnie.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Moon ? :)
-Moon, spokojnie....
-Jak mam być spokojna jak co chwilę trafiam na Ciebie !?! - krzyknęła
-Ej.... no nie śledzę Cię. Nie tylko Ty lubisz to miejsce. Też tu często przychodzę by odpocząć i zastanowić się - powiedziałem cały czas patrzeć jej w oczy
Wilczyca nic nie odpowiedziała. Zamknęła oczy i uspokoiła się.
-No dobrze załóżmy że ci uwierzę w to, ale zaraz zaraz ... nad czym ty możesz tak rozmyślać ?? - lekko się zdziwiła
-A no... no. Wszystko po troszku. O przeszłości, przyszłości i o paru osobach.
-Osobach ??!
-Nooo na przykład o jednej takiej która teraz na mnie leży. - uśmiechnąłem się
Wilczyca w mgnieniu oka zerwała się i odskoczyła.
-A-a-ale to...masz o tym zapomnieć! - lekko się zarumieniła
Spokojnie wstałem i otrzepałem futerko.
-Nooo nie wiem nie wiem. - spojrzałem na Nią i ponownie zobaczyłem te jej zabójcze spojrzenie - No dobra dobra.. zapomnę ale masz mi się nie złościć.
-Jak ty lubisz mnie denerwować. - pokręciła łbem
-A no lubię.. bo kto by inne odważył się Ciebie złościć? - powoli do niej podszedłem i usiadłem obok
- A no.... dobra wygrałeś. - zacisnęła łapię i walnęła Kazika w ramię
-Ej Moon grrr...
-Nie warkuj. - uśmiechnęła się
-Wow... pierwszy raz uśmiechnęłaś się do mnie.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Moon ? :)
czwartek, 3 lipca 2014
Od Moon CD. od Nezumi'ego
Wlepiła swe oczy w nieznanego basiora.
- Rosły, potężny, nie będzie łatwo go przegonić.- pomyślała.
Nie miała stuprocentowej pewności, że jest wrogo nastawiony i chce odbić watahę. A bo jak? W pojedynkę? Nie udałoby mu się... ona już by tego dopilnowała.Obserwowała go już dłuższą chwilę. Z każdą sekundą była coraz bardziej pewna, że jest bezbronny, że to będzie łatwa walka, że wygra bez problemu.
- Wygram.- powiedziała cicho lecz od razu skarciła się w myślach
Ty głupia, pewnie cię usłyszał!- pomyślała.
W tej samej chwili basior stanął w pozycji obronnej.
- No i klapa. Brawo Moon.- karciła się
Jednak nadal na niego patrzyła, nie ruszyła się wiedząc, że krzaki choć nagie współgrają z nocą. Tak, noc! Użyła swej mocy, zapadła ciemna noc. Jej futro przybrało kolor nocnego nieba, znaki zmieniły kolor, zaczęły świecić.
Powoli wyszła z krzaków jeżąc futro na grzbiecie. Stanęła przed basiorem lustrując go wzrokiem. Oj... popełniła błąd, była pewna, że zginie w tej walce.
- Co robisz na terenach watahy Wilczych Serc?- warknęła- Kim jesteś? Jakie masz zamiary?
Milczał.
- Mów albo pożałujesz, że milczysz.
___________
Nezumi?
- Rosły, potężny, nie będzie łatwo go przegonić.- pomyślała.
Nie miała stuprocentowej pewności, że jest wrogo nastawiony i chce odbić watahę. A bo jak? W pojedynkę? Nie udałoby mu się... ona już by tego dopilnowała.Obserwowała go już dłuższą chwilę. Z każdą sekundą była coraz bardziej pewna, że jest bezbronny, że to będzie łatwa walka, że wygra bez problemu.
- Wygram.- powiedziała cicho lecz od razu skarciła się w myślach
Ty głupia, pewnie cię usłyszał!- pomyślała.
W tej samej chwili basior stanął w pozycji obronnej.
- No i klapa. Brawo Moon.- karciła się
Jednak nadal na niego patrzyła, nie ruszyła się wiedząc, że krzaki choć nagie współgrają z nocą. Tak, noc! Użyła swej mocy, zapadła ciemna noc. Jej futro przybrało kolor nocnego nieba, znaki zmieniły kolor, zaczęły świecić.
- Co robisz na terenach watahy Wilczych Serc?- warknęła- Kim jesteś? Jakie masz zamiary?
Milczał.
- Mów albo pożałujesz, że milczysz.
___________
Nezumi?
wtorek, 1 lipca 2014
Od Nezumi'ego
Biegł. Przystawał. Znów biegł.
A przed nim łania. Na pierwszy rzut oka- dorodna, przepiękna- jednak kiedy przyjrzeć jej się bliżej- cała poraniona, z posklejaną sierścią i obłędem w oczach.
Nie wiedział ile już to trwało. Trzy dni? Tydzień? A może tylko kilka- na pierwszy rzut oka- nic nie znaczących sekund, które dla niego trwały wieczność.
Wołali go, próbowali zatrzymać, grozili. Jednak on nieustępliwie podążał za celem. Celem, od którego mogło zależeć jego życie i który w jakiś przedziwny sposób upewniał go, że idzie w dobrym kierunku, ku nowej przyszłości.
Nigdy nie polował sam- zawsze w stadzie. Jednak gdy zobaczył ją i rozkazali mu wybierać, nie mógł oprzeć się pokusie. Watahę zostawił daleko za sobą. Nieustępliwie dążył do celu, zasadzając się na łanie i po trochu zabierając jej zdrowie i wycieńczając jej możliwości fizyczne jak i psychiczne.
Teraz zwolnił do truchtu. Sam był wycieńczony, jednak zapach krwi, którą spuszczał z ofiary, przyjemniej drażnił jego nozdrza i nie pozwalał odpuścić.
Okrążył przestraszone zwierze raz, a potem drugi. Łania w obłędzie cofała się i kopała kopytami gdzie popadnie, co wilk choje wykorzystywał, podgryzając ją i okaleczając.
Eh, dość miał zabawy.
Kiedy zwierze, w kolejnym akcie desperacji przeszyło kopytem powietrze, ten uchwycił się pęciny i pociągną z całej siły, wykrzywiając nogę pod nienaturalnym kątem. Pociągnął jeszcze raz, zapierając się nogami i wydając głuche warknięcie, któremu towarzyszył trzask łamanej kości i po chwili ryk łani, przepełniony bólem.
Pociągnął znowu zwalając zwierze z nóg i wyrywając nogę ze stawu. Przyskoczył do szyi ofiary i przytrzymując ją z całej siły łapami zaczął dobierać się do tętnicy, uważając przy tym by nie zostać kopniętym, przez ostre kopyta, które niestety kilka razy dosięgnęły jego boku, czy zadu, zostawiając na nim krwawe rozcięcia.
Przecinając główną żyłę, został zalany sporą ilością ciepłej krwi łani, która jeszcze przez chwilę drgała, stykając się z bramami śmierci.
Jakaż energia wstąpiła w jego żyły. Uniósł wysoko łeb, ociekający krwią i wydał z siebie zwycięskie wycie.
Nagle, przestał. Do jego nozdrzy dotarło coś jeszcze. Nie był na neutralnym terenie.
Przeklął się w myślach i złapał zwierzynę za szyję, ciągnąc ją za sobą.
Jak mógł być taki głupi i nierozważny? Do tego zaczął wyć! Zaraz zleci się cała obca wataha i nici z jedzenia. Ba. Nici z jego marnego życia.
Taszczył za sobą martwe zwierzę charcząc i rozglądając się dookoła, by w razie niebezpieczeństwa mógł uciec. W końcu znalazł się pod jakimś większym drzewem i tam przystaną, oddychając cicho i wsłuchując się w odgłosy nocy, tak mu bliskie. Już miał wyrwać kęs mięsa z ofiary, kiedy poczuł na sobie czyiś wzrok. Nawet nie usłyszał kiedy obcy się do niego zbliżył.
Nie cofną się jednak. Zaparł się pazurami o grunt i z wymuszonym spokojem odwrócił wzrok w stronę, skąd dobiegł go szelest i skąd wyczuł obecność obcego, czekając na jego reakcję.
_____________________________________
Ktoś dokończy?
A przed nim łania. Na pierwszy rzut oka- dorodna, przepiękna- jednak kiedy przyjrzeć jej się bliżej- cała poraniona, z posklejaną sierścią i obłędem w oczach.
Nie wiedział ile już to trwało. Trzy dni? Tydzień? A może tylko kilka- na pierwszy rzut oka- nic nie znaczących sekund, które dla niego trwały wieczność.
Wołali go, próbowali zatrzymać, grozili. Jednak on nieustępliwie podążał za celem. Celem, od którego mogło zależeć jego życie i który w jakiś przedziwny sposób upewniał go, że idzie w dobrym kierunku, ku nowej przyszłości.
Nigdy nie polował sam- zawsze w stadzie. Jednak gdy zobaczył ją i rozkazali mu wybierać, nie mógł oprzeć się pokusie. Watahę zostawił daleko za sobą. Nieustępliwie dążył do celu, zasadzając się na łanie i po trochu zabierając jej zdrowie i wycieńczając jej możliwości fizyczne jak i psychiczne.
Teraz zwolnił do truchtu. Sam był wycieńczony, jednak zapach krwi, którą spuszczał z ofiary, przyjemniej drażnił jego nozdrza i nie pozwalał odpuścić.
Okrążył przestraszone zwierze raz, a potem drugi. Łania w obłędzie cofała się i kopała kopytami gdzie popadnie, co wilk choje wykorzystywał, podgryzając ją i okaleczając.
Eh, dość miał zabawy.
Kiedy zwierze, w kolejnym akcie desperacji przeszyło kopytem powietrze, ten uchwycił się pęciny i pociągną z całej siły, wykrzywiając nogę pod nienaturalnym kątem. Pociągnął jeszcze raz, zapierając się nogami i wydając głuche warknięcie, któremu towarzyszył trzask łamanej kości i po chwili ryk łani, przepełniony bólem.
Pociągnął znowu zwalając zwierze z nóg i wyrywając nogę ze stawu. Przyskoczył do szyi ofiary i przytrzymując ją z całej siły łapami zaczął dobierać się do tętnicy, uważając przy tym by nie zostać kopniętym, przez ostre kopyta, które niestety kilka razy dosięgnęły jego boku, czy zadu, zostawiając na nim krwawe rozcięcia.
Przecinając główną żyłę, został zalany sporą ilością ciepłej krwi łani, która jeszcze przez chwilę drgała, stykając się z bramami śmierci.
Jakaż energia wstąpiła w jego żyły. Uniósł wysoko łeb, ociekający krwią i wydał z siebie zwycięskie wycie.
Nagle, przestał. Do jego nozdrzy dotarło coś jeszcze. Nie był na neutralnym terenie.
Przeklął się w myślach i złapał zwierzynę za szyję, ciągnąc ją za sobą.
Jak mógł być taki głupi i nierozważny? Do tego zaczął wyć! Zaraz zleci się cała obca wataha i nici z jedzenia. Ba. Nici z jego marnego życia.
Taszczył za sobą martwe zwierzę charcząc i rozglądając się dookoła, by w razie niebezpieczeństwa mógł uciec. W końcu znalazł się pod jakimś większym drzewem i tam przystaną, oddychając cicho i wsłuchując się w odgłosy nocy, tak mu bliskie. Już miał wyrwać kęs mięsa z ofiary, kiedy poczuł na sobie czyiś wzrok. Nawet nie usłyszał kiedy obcy się do niego zbliżył.
Nie cofną się jednak. Zaparł się pazurami o grunt i z wymuszonym spokojem odwrócił wzrok w stronę, skąd dobiegł go szelest i skąd wyczuł obecność obcego, czekając na jego reakcję.
_____________________________________
Ktoś dokończy?
Subskrybuj:
Posty (Atom)